I'm so excited for the new season so thought I would get this out before then, hope you enjoy! WATCH IN 1080PNOTE:IF YOU ARE USING HEADPHONES MAKE SURE TO US
Rozdział 5 Jace - No to gdzie idziemy? Wiesz że nie lubię niespodzianek. – powiedziała Clary gdy wyszliśmy z Instytutu - Do parku. Moja rudowłosa odetchnęła z ulgą gdy weszliśmy do parku. Pociągnąłem ją w stronę polany Nocnych Łowców, gdzie już wcześniej przygotowałem piknik. Kiedy dotarliśmy do koca ja siadłem a Clary stała z otwartymi ustami i patrzyła na mnie i wszystko co przygotowałem. - No siadaj. Chyba że, nie podoba ci się? – spytałem marszcząc brwi - Bardzo mi się podoba. – usiadła tyłem do mnie i wtuliła się w mój tors – Jest doskonale. Pocałowałem jej włosy i siedzieliśmy tak dłuższą chwile a potem zaczęliśmy jeść. - Kiedy idziemy znowu do Pandemonium? – spytała Clary a ja o mało nie upuściłem noża którym kroiłem jabłka. - Jak to kiedy? - Na następne polowanie. Nie chcesz iść? - Nie ważne co ja chcę, ty nigdzie nie pójdziesz. – powiedziałem zbyt ostro i tym ją zdenerwowałem. - Dlaczego? Chodzi o to że jestem w ciąży? - No… - Jace, ogarnij się. Ciąża to nie choroba. – wstała i zaczęła przechadzać się nerwowo po brzegu lasu. Też wstałem i stanąłem przed nią. - Przepraszam, nie to miałem na myśli. Po prostu się martwię o ciebie i nasze dziecko. Nie chcę żeby stała się wam krzywda. – na te słowa zatrzymała się i popatrzyła na mnie smutno - Przepraszam, nie chciałam się na ciebie denerwować. Możemy już wracać? Trochę mi zimno. – powiedziała i obięła się rękami. Narzuciłem jej moją kurtkę na ramiona i objąłem. Wróciliśmy do Instytutu. [ Clary Gdy wróciliśmy byłam bardzo zmęczona. Jace musiał iść wcześniej do Magnusa więc wzięłam kubek mojej ulubionej ziołowej herbaty i usiadłam na kanapie w salonie. Wpatrywałam się w ogień i piłam. Po pewnym czasie kubek był już pusty więc odłożyłam go na stoik i ułożyłam się do snu… [ Isabell Szukałam Clary po całym instytucie, nigdzie jej nie było. W końcu znalazłam ją śpiącą na kanapie przed kominkiem. - Clary, obudź się muszę cię ubrać. – szeptałam gdy ona otworzyła oczy. Była wyraźnie zaspana. - Co? O co chodzi? – wymamrotała sennym tonem - Choć muszę cię ubrać. Po godzinie była prawie gotowa. Miała na sobie czarną sukienkę do połowy uda i czarne zamszowe szpilki. Delikatnie ją pomalowałam tylko po to by wydobyć z niej piękno „prawdziwej kobiety”. Brakowało jeszcze tyko biżuterii. - Jace kazał ci to przekazać. – powiedziałam i podałam jej szkatułkę którą wcześniej dał mi Jace. Otworzyła ją i do jej oczu zaczęły napływać łzy. – Tylko się nie rozpłacz bo rozmażesz makijaż. – powiedziałam i podałam jej chusteczkę. Zaczęłam zakładać jej biżuterie, był to delikatny komplet składający się z wisiorka, kolczyków i bransoletki, w kształcie łez. Wszystko było ze srebra a kamienie to diamenty i szmaragdy, które doskonale podkreślają kolor jej oczu. Nieźle się wykosztował. Ale on robi dla niej wszystko. [ Clary Bałam się że przewrócę się w tych szpilkach i kiedy tylko mogłam podtrzymywałam się na Izzy. Wyszłyśmy z „domu” i ruszyłyśmy do Magnusa. Parę razy zaczęłam się przewracać ale Isabell zawsze mnie łapała. Zadzwoniłam do drzwi które same się otworzyły i weszłyśmy do środka. W holu były wieszaki na kurtki i płaszcze, gdy weszłam dalej usłyszałam głośną muzykę i zobaczyłam coś zupełnie innego niż się spodziewałam. Przy lewej ścianie stał bar obsługiwany przez dwóch kelnerów, po prawej kanapy i stoliki, na środku ogromny parkiet a za nim scena. Jeszcze nikt nie grał ale muzyka wydobywała się z wierzy ustawionej w rogu obok sceny. Poszukałam wzrokiem Jace’ a ale nigdzie go nie znalazłam. - Musimy poczekać na niego. – powiedziała Isabell gdy zobaczyła że się rozglądam – Choć, usiądziemy bo się zaraz przewrócisz na tych szpilkach. – wyszeptała i pociągnęła mnie na jedną z kanap. Siedziałyśmy tak dłuższy czas, ja piłam sok a Izzy kolejnego drinka. Niestety gdy wstała i chciała iść po następnego lekko się zachwiała i opadła na kanapę obok mnie. - Chyba tam nie dojdę. Przyniesiesz mi drinka? – zapytała robiąc słodkie oczka. Westchnęłam. - Dobra ale będę mogła zdjąć te głupie szpilki. - Spoko, gdy oni przyjdą – zamyśliła się chwile – będziesz mogła zdjąć buty. – powiedziała a ja od razu zdjęłam szpilki i podeszłam do baru. - „Sex on the beach” poproszę. – siadłam na krzesełku przy barze. Długo nie musiałam czekać, po chwili dostałam kieliszek z drinkiem. Wstałam i już byłam w połowie drogi gdy usłyszałam gniewny krzyk: - Clary, co ty robisz? – tak się wystraszyłam że podskoczyłam i upuściłam kieliszek. Gdy odwróciłam głowę okazało się że w stał Jace i wpatrywał się we mnie miażdżącym spojrzeniem. Podszedł do mnie i stanął naprzeciwko – Dlaczego? - Co, dlaczego? – spytałam zdezorientowana. - Dlaczego uwzięłaś się na nasze dziecko? - Jace, nie rozumiem. Możesz mówić jaśniej? - Dlaczego chcesz się go pozbyć? - Kogo? Naszego dziecka? – spytałam z niedowierzaniem. - A niby dlaczego byś piła, może zechcesz powiedzieć? - Ja nie piłam żadnego alkoholu. – nie wiedziałam co mam zrobić. Do oczu zaczęły napływać mi łzy – Jak mogłeś coś takiego pomyśleć. Ja ryzykuję życiem dla naszego dziecka a ty oskarżasz mnie że piję alkohol?!!! – ostatnie zdanie wykrzyczałam tak głośno że Alec i Magnus zeszli z góry. - Co się stało? – zapytał Alec - Twój parabatai oskarżył mnie o to że chce się pozbyć naszego dziecka… tylko dlatego że zobaczył jak niosłam drinka dla Izzy. – powiedziałam i pobiegłam do jednej z gościnnych sypialni Magnusa. Zamknęłam drzwi runą i usiadłam na łóżku. - Clary, nie chcę na ciebie naciskać, ale za 30 minut przychodzą goście. – powiedział Magnus zza drzwi, po namyśle dodał – Jeśli chcesz mogę ich odwołać. - Nie. Zaraz się uspokoję i wyjdę. Potrzebuje tylko trochę czasu. – odkrzyknęłam i weszłam do łazienki. Szybko zmyłam resztki makijażu i nałożyłam nowy. Isabell już tyle wypiła że nie powinna zaważyć. – pomyślałam i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami stał Jace. Dopiero teraz zagwarzyłam w co jest ubrany czyli: czarny podkoszulek, czarne dżinsy i eleganckie buty. Włosy oczywiście zmierzwione. Podszedł do mnie, przytulił i szepnął. - Przepraszam. Powinienem bardziej ci ufać. – pocałował mnie w policzek – Czuje się jak ostatni dupek. - Też bym się tak czuła na twoim miejscu. – mruknęłam i pocałowałam go delikatnie w policzek – Rozumiem że Isabell ci wszystko wytłumaczyła. – szepnęłam i pociągnęłam go w stronę salonu. On jeszcze powiedział że Izzy jest zbyt pijana żeby cokolwiek mówić. Reszta imprezy przebiegła bardzo spokojnie. Trochę tańczyliśmy, trochę piliśmy (ja sok) i rozmawialiśmy. Przez cały czas Jace nie opuszczał mnie na krok, ale mi to nie przeszkadzało. Teraz siedzieliśmy i rozmawialiśmy z Moniką, która jest wampirem i starą przyjaciółką Magnusa. - Która godzina? – zapytałam już sennym tonem - Jest 1:30. Chyba powinniśmy się zbierać. – stwierdził Jace a gdy ja pokiwałam głową, wstał i wyciągnął do mnie rękę którą przyjęłam. Wyszliśmy na dwór, było mi trochę zimno bo byłam tylko w płaszczu. Szliśmy przez puste ulice, Jace się lekko chwiał ale doszliśmy do Instytutu bez problemu. Zaprowadziłam go do jego pokoju i pocałowałam na dobranoc. Później wzięłam kąpiel i przebrałam się w piżamę. Ułożyłam się w łóżku ale sen nie przychodził. Myślałam jak będzie wyglądać nasze dziecko i po kim odziedziczy charakter. Zasnęłam dopiero nad ranem… ----------------------------------------- Mam nadzieje że się wam spodoba. Wika
I think the pull Jace felt toward Clary in the beginning had to do with the fact that they both had angel blood, but then he really fell in love with her. You can see that in Ashes and Glass because they thought they were brother and sister and yet still had crazy feelings for each other, and if it was just lust, then Clary would have given up
Clarissa "Clary" Adele Fairchild-Morgenstern, która przez lata wiodła życie przyziemnej jako Clarissa ,,Clary'' Adele Fray, jest córką Jocelyn Fairchild i cieszącego się złą sławą przywódcy Kręgu, Valentine'a Morgensterna. Wychowana przez matkę, latami nie wiedziała nic o swoim pochodzeniu. Gdy okazało się, że Valentine wciąż żyje, ich życie przewróciło się do góry nogami. Clary wraz z grupą zaprzyjaźnionych łowców demonów musi wyruszyć, aby uratować swoją porwaną matkę. Z powodu eksperymentów, które przeprowadzał na niej ojciec, w jej żyłach płynie więcej anielskiej krwi, niż u innych Nocnych Łowców. Dzięki temu otrzymuje wyjątkową umiejętność tworzenia nowych run. Biografia[] Przed narodzinami[] Clarissa Morgenstern jest dzieckiem Valentine'a Morgensterna i Jocelyn Fairchild. Zgodnie z życzeniem jej matki została nazwana Clarissa Adele Morgenstern, chociaż jej ojciec chciał, by przyjęła imię po swojej babce, Seraphinie. Jocelyn obróciła się przeciw planom swojego męża kilka miesięcy przed porodem. Krótko po urodzeniu swojego pierwszego dziecka, matka Clary cierpiała na depresję spowodowaną osobiliwym uczuciem odrzucenia, jakim darzyła swojego pierworodnego, Jonathana. Chcąc pomóc Jocelyn, Valentine w tajemnicy podawał jej krew anioła Ithuriela, licząc iż to "wyleczy" ją z depresji. Nieświadomy, że kobieta jest w ciąży, uczynił swoją córkę Clary ofiarą niezamierzonego eksperymentu. Ostatecznie, Jocelyn zaczęła spiskować razem z Lucianem Graymarkiem przeciwko Valentinowi. Najpierw chciała po prostu odejść od Valentina, ale świadoma, że nigdy nie dałby im spokoju, liczyła, iż w czasie powstania zostanie zabity, a tym samym przyszłość jej i dziecka zostanie zabezpieczona. Gdy, jak jej się wydawało, razem z Lucianem dopięli swego, opuściła świat Nocnych Łowców. Uważając, że Valentine zamienił jej pierwsze dziecko w potwora, nie zamierzała pozwolić by to samo stało się z drugim. Uciekła do Nowego Jorku, aby wychować Clary z daleka od swojej przeszłości. Tutaj przyjęła nazwisko Fray. Dzieciństwo[] Jocelyn miała nadzieję, że Clary nie będzie w stanie dostrzec Świata Cieni (niektórzy Nefilim potrzebują treningu, by przebudzić swoje wewnętrzne oko). Gdy pewnego razu zobaczyła swoją dwuletnią córkę bawiącą się z wróżkami w parku zdała sobie jednak sprawę, że Clary dostrzega Świat Cieni z łatwością. Po tym zdarzeniu Jocelyn udała się do Magnusa Bane'a licząc, że będzie on w stanie odebrać Clary Wzrok. Magnus ostrzegł ją, że takie działanie najpewniej zabije Clary, a w najlepszym wypadku doprowadzi jej córkę do szaleństwa. Zamiast tego zaproponował zaklęcie, które sprawi że mała zapomni o Świecie Cieni, kiedykolwiek go ujrzy, ale zaklęcie będzie musiało zostać powtarzane co 2 lata, aby nie straciło mocy. W tym okresie Clary została poddana rytuałowi dzieci Nocnych Łowców, na co niechętnie przyzwoliła Jocelyn, mocno przekonywana przez Magnusa Bane'a, że to uchroni jej córkę przed potencjalnym zagrożeniem ze strony Świata Cieni. W rytuale wzięli udział brat Zachariasz z bractwa Cichych Braci i czarownica, Tessa Gray zamiast przedstawicielki Żelaznych Sióstr. Clary miała pięć lat, gdy w końcu Luke znalazł ją i jej matkę. Widząc, że mężczyzna dobrze dogaduje się z jej córką Jocelyn pozwoliła mu stać się istotną częścią ich życia. Luke tak bardzo wplótł się w życie Clary, że był dla niej niczym ojciec, a ona sama stwierdziła, iż zawsze tak go postrzegała. Gdy miała 6 lat poznała Simona Lewisa, z którym od tego czasu byli nierozłączni, stając się najlepszymi przyjaciółmi. Simon w końcu zakochał się w Clary, co było widoczne dla wszystkich prócz niej samej. Pozostawała nieświadomą jego prawdziwych uczuć, zawsze myśląc o nim jak o najlepszym przyjacielu, a nawet jak wierzyła że jej ojcem jest nieżyjący już żołnierz Jonathan Clark, a pudełko w pokoju jej matki z wyrytymi inicjałami J. C. należało do niego. Wydarzenia z Miasta Kości[] Dwa lata po ostatniej wizycie u Magnusa Bane'a, w czasie zabawy w klubie Pandemonium gdzie wybrała się razem z Simonem, Clary widzi jak grupka Nocnych Łowców uśmierca demona. Łowcy, zszokowani tym, iż przyziemny potrafił dostrzec ich obecność, informują o tym Hodge'a Starkweathera z Instytutu w Nowym Jorku. Po sprzeczce Clary z Jocelyn, w momencie gdy Simon zamierza wyznać co naprawdę czuje, znikąd pojawia się Jace Wayland, który został wysłany z Instytutu, aby sprowadzić Clary. W tym momencie dziewczyna odbiera niespodziewany telefon od swojej matki. W trakcie rozmowy kobieta ostrzega ją przed rzeczami, których Clary nie potrafi zrozumieć, po czym słyszy dziwne dźwięki i panikę w głosie matki. Spiesząc się wraca do mieszkania, znajdując je zdewastowane i bez Joycelyn. Zostaje zaatakowana przez demona, którego zabija, ale sama zostaje zatruta w czasie walki. Jace ratuje jej życie i sprowadza do Instytutu, aby uleczyć dziewczynę. Clary budzi się w Instytucie trzy dni później i idzie razem z Jace'm, aby spotkać się z Hodgem w bibliotece. Tam, chłopak wyjawia swoje podejrzenia co do tego, że Clary jest Nocnym Łowcą, jednak ona stanowczo temu zaprzecza. Gdy dziewczyna próbuje skontaktować się z Lukiem, ten rozłącza się mówiąc aby zostawiła go w spokoju. Hodge pokrótce przekazuje Clary najistotniejsze informacje o Świecie Cieni. Później, za przyzwoleniem Hodge'a, dziewczyna i Jace wracają do jej domu. Clary próbuje wejść do swojego pokoju, ale zostaje zaatakowana przez Wyklętego. Gdy Jace zabija stwora, wchodzą do mieszkania Madame Dorothei. W czasie rozmowy z kobietą, Clary dowiaduje się, że jej matka była Nocną Łowczynią, a tej nocy, w której została porwana, odmówiła przejścia przez pięciowymiarowe drzwi w mieszkaniu Dorothei, ponieważ nie chciała uciekać bez swojej córki. Czując się winna i zaciekawiona tym, gdzie też jej matka chciała się udać, Clary przechodzi przez drzwi i przenosi się do domu Luke'a, a razem z nią przybywa Jace. W domu Luke'a Clary ponownie spotyka się z Simonem, któremu mówi prawdę o tym gdzie była przez ostatnie trzy dni, a także wyjawia istnienie Świata Cieni i Nefilim. W trójkę postanawiają przeszukać mieszkanie i podsłuchują rozmowę między Lukiem i dwoma Nocnymi Łowcami, Pangbornem i Blackwellem. Po powrocie do Instytutu, Clary i Jace mówią Hodge'owi o tym co ich spotkało, a mężczyzna wyjawia im istnienie Kręgu. Dziewczyna jest zszokowana słowami Hodge'a gdy ten mówi, że jej matka należała kiedyś do Kręgu i była żoną Valentine'a. Dziewczyna zakochuje się w Jace'ie z wzajemnością, ale na nieszczęście Clary, Simon też wyznaje jej miłość. Osobowość[] Clary jest niesamowicie uparta i trochę sarkastyczna, ale również bardzo troskliwa. Okazuje wielkie współczucie rodzinie i przyjaciołom. Jej ogromny upór mógł zrodzić się z faktu, że matka była nadopiekuńcza w stosunku do niej. Potrafi zrobić wiele aby tylko zdobyć to co chce, zazwyczaj narażając się na niebezpieczeństwo, irytując tym samym ludzi, którym na niej zależy, zwłaszcza Jace'a i Jocelyn. Jace nawet twierdzi, że jest równie uparta co on i to było przyczyną, tego iż na początku nie mogli znieść siebie nawzajem. Wykazuje zdolności artystyczne podobnie jak jej matka. Nosi ze sobą notatnik, na którego kartach często przelewa swoje uczucia, szkicując. Twierdzi, że to jest jej wersja pamiętnika, gdzie zamiast słów używa obrazów. Wygląd zewnętrzny[] Lilly Collins jako Clary Fray Często mówi się o niej że wygląda prawie jak matka, gdyż podobnie jak ona ma zielone oczy i delikatnie kręcone, ciemnorude włosy. Choć ona sama tego nie dostrzega, jest piękną dziewczyną, co zauważają w niej inni. W Mieście kości twierdzi, że jest mniejszą, brzydszą i bardziej dziecinną wersją matki, a czasami robi uwagi na temat swojego mało widocznego biustu. Mówi, że ma włosy koloru marchewki, nie ciemnorude jak u matki, chociaż większość ludzi się z tym nie zgadza. Twierdzi również, że ma piegi i około 5 stóp wzrostu. Kilka razy wspomniano o tym, że ubiera się jak chłopak. Nosi T-shirty, jeansy i trampki, czym czasami drażni Isabelle, która dobiera jej ładniejsze, modniejsze i sexsowniejsze ubrania. W dalszej części serii powoli odchodzi od chłopięcych ciuchów i zaczyna bardziej dbać o wygląd. Kilku chłopców mówi jej, że jest urocza i piękna. Jace (co widać w materiale dodatkowym, gdzie ukazano jego punkt widzenia) już w "Mieście Kości'' dostrzega, że jest przepiękna, ale ona sama jest tego nieświadoma, czym różni się od większości dziewcząt (w tym Isabelle, która wg Jace'a ''swojej urody używa jak bata''. Relacje[] Rodzina[] Na ogół Clary utrzymuje dobre i bliskie relacje ze swoją matką. Jocelyn przez lata trzymała córkę z dala od Świata Cieni, licząc na to, że to zapewni jej bezpieczeństwo. Kiedy została niespodziewanie porwana przez Valentine'a, Clary poznała świat Nocnych Łowców, ponieważ tylko w ten sposób miała szansę na uratowanie matki. W trakcie poszukiwań Clary dowiadywała się coraz więcej o Świecie Cieni i swojej matce. Uświadomiła sobie, że Jocelyn z opowiadań innych wcale nie przypomina osoby, którą znała. Nie wpłynęło to na postawę Clary. Dziewczyna dalej uparcie walczyła o to, by odnaleźć matkę. Nie dopuszczała do siebie myśli o jej śmierci. Kiedy odnalazła ją w stanie śpiączki, niemal codziennie odwiedzała szpital i próbowała z nią rozmawiać. Zrobiła wszystko co mogła, by ją przywrócić do normalnego stanu. Gdy Jocelyn w końcu się obudziła Clary uwolniła tłumiony i skrywany dotychczas gniew. Była wściekła na matkę za to, że tak długo trzymała Świat Cieni przed nią w sekrecie. Clary i Jocelyn często prowadzą ostre kłótnie na temat tego co jest najlepsze dla dziewczyny, w których Clary chce dowieść swojej niezależności. Pomimo dzielących ich różnic i częstych sprzeczek bardzo się kochają. Mimo, że jest biologicznym ojcem Clary dziewczyna nie darzy go sympatią, o miłości już nie wspominając. Nie wierzy w ani jedne jego słowo wiedząc, że to doskonały kłamca pełen złych intencji. Clary do pewnego stopnia odrzuca fakt ojcostwa. Często zwraca się do niego po imieniu i denerwuje go kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja. Po śmierci Valentine'a próbuje o nim zapomnieć, ale kiedy myśli o bracie do pamięci przywołuje także jego osobę. Mimowolnie przypomina sobie o nim wówczas, gdy ktoś o nim raz spotkała swojego brata gdy ten ukrywał swą prawdziwą tożsamość podając się za Sebastiana Verlaca, w czasie jej pierwszej podróży do Idrisu. Nie miała pojęcia, że coś ich łączy. Sebastian zdawał sobie z tego sprawę i zachowywał się tak jakby nie byli rodzeństwem. Pocałował ją. Po jego śmierci próbowała zapomnieć zarówno o nim i Valentine'ie. Gdy Lilith zaczęła proces wskrzeszania Jonathana, Clary z Jacem i Simonem robili co mogli, aby do tego nie dopuścić. Gdy Jace zniknął razem z ciałem brata, zaczęła pałać jeszcze większą nienawiścią do Jonathana za to, że przyczynił się do zabrania blondyna. Clary dołączyła do Jonathana i Jace'a, gdy oboje byli ze sobą związani. W tym czasie poznała bliżej brata, jego motywy i ich wspólne dziedzictwo. Zaczęła kwestionować swoją opinię na jego temat, ale jedynie do chwili gdy Jace powiedział jej o planach Jonathana zmierzających do stworzenia Mrocznych Łowców przy pomocy "Piekielnego Kielicha". Pomimo bycia w pełni świadomym, że są rodzeństwem, Jonathan chce Clary tylko dla siebie twierdząc, iż są sobie przeznaczeni jako ostatni z linii Morgensternów. Próbował nawet ją zgwałcić. Zdarzyło się kilka okazji, w których mógł zostać zabity, gdyby nie jego związanie z Jacem. Miłości [] Jace jest największą miłością Clary. Początkowo traktują się wzajemnie niczym uciążliwość, chociaż między nimi iskrzy. Po kilku miesiącach spędzonych razem, zakochują się w sobie. Ich pierwszy pocałunek miał miejsce w szklarni Instytutu. Kilka trudności i konfliktów od czasu do czasu komplikuje ich związek. Zostali oszukani przez ojca Clary, który sprawił że uwierzyli, iż są rodzeństwem. Bardzo trudno jest wyrzec się im ich wzajemnych uczuć do siebie. W tym okresie zdarzyło im się pocałować, choć jeszcze wierzyli w kłamstwo Valentine'a. Jace zaczął oddalać się od Clary, wystraszony swymi "nieczystymi" uczuciami, a ta nawet zaczęła chodzić z Simonem. Kiedy zostają uwolnieni od kłamstwa, które ich rozdzielało zaczynają formalnie być w związku. Są szczęśliwi przez pewien czas. Wtedy Lilith zaczyna kontrolować Jace'a, zsyłając na niego sny, w których zabija Clary. Bojąc się, że może ją naprawdę skrzywdzić, Jace znowu oddala się od niej. Kiedy Clary dowiaduje się, że Jace został związany z Jonathanem, razem z Simonem opracowują plan: ona ma dołączyć do Jace'a i Jonathana, aby dowiedzieć się co zamierza jej brat, kiedy jej przyjaciel szuka sposobu na rozdzielenie Jace'a i Jonathana w Nowym Jorku. Ich wspólne podróże dały Jace'owi i jej trochę czasu razem. W końcu więź Jonathana i Jace'a zostaje zerwana, a Jace i Clary mogą być znowu jest najlepszym przyjacielem Clary od dzieciństwa. Przyjaźnią się od czasu gdy mieli sześć lat. Clary postrzegała Simona jako dobrego kolegę i kogoś w rodzaju brata. Simon z biegiem czasu zaczął czuć coś więcej do Clary, lecz przyznał się do tego dopiero pchany przez zazdrość, gdy ta zaczęła romansować z Jacem. Przez pewien czas chodzili ze sobą po zerwaniu Clary z Jacem. W końcu Simon nauczył się akceptować fakt, że Clary nie czuje nic do niego. Ciągle pozostają najlepszymi przyjaciółmi i troszczą się o siebie nawzajem. Według Clary istniała możliwość, że zakochałaby się w nim, gdyby nigdy nie dowiedziała się o Świecie Cieni i nie spotkała Jace'a. Sojusznicy[] Dorastając, Clary wierzyła że jej ojciec nie żyje. Miała pięć lat gdy pierwszy raz spotkała Luke'a. Szybko się z nim zaprzyjaźniła, a ten zaczął się troszczyć o nią i wychowywać ją razem z Jocelyn. Ostatecznie Clary pokochała Luke'a jak ojca i tak go traktuje, odrzucając Valentina. Isabelle Lightwood początkowo bardzo jej nie lubiła, ponieważ obarczała ją winą za popsute stosunki w ich pierwotnym trio: Izzy, Jace i Alec. Stopniowo jednak ich relacje polepszyły się, gdy odłożyły na bok dzielące je różnice i zdecydowały się pogodzić. Ostatecznie zostały dobrymi przyjaciółkami, które mogą na siebie liczyć i nawet zwierzają się sobie przy kilku Lightwood od początku był wrogo nastawiony do Clary. Najbardziej przeszkadzała mu nie ona sama, ale to jak bardzo w jego mniemaniu Jace szalał za nią. Twierdził, że dziewczyna ma zły wpływ na przyjaciela, ale Clary przejrzała go i zdała sobie sprawę, że kieruje nim zazdrość o Jace'a w którym był zakochany. Jego wroga postawa wobec niej przybiera na sile, gdy Clary zaczyna się odgryzać. Sprawy między nimi zmieniają się na lepsze, kiedy przez krótki czas wszyscy wierzą że Jace i Clary są rodzeństwem. Nawet po tym gdy kłamstwo zostaje odkryte Clary i Alec pozostają w zgodzie, gdyż chłopak dał sobie spokój z Jacem który dał mu jasno do zrozumienia że są tylko przyjaciółmi. Emma Carstairs - Clary jako jedyna wybiegła za Emmą po tym jak została wystawiona na próbę Miecza Anioła. Od tego momentu zostały przyjaciółkami i mówiły sobie swoje sekrety. Clary powiedziała tylko Emmie w Władca Cieni ze przeczuwa ze zginie w najbliższym czasie. Blackthornowie - Clary znała Marka, Helen i ich rodzeństwo dzięki Aline Penhalow. Dzięki temu poznała także Emmę. Miała dobry stosunek do Blackthornów, była za tym aby Mark i Helen wrócili do reszty rodzeństwa. Alinę przyjaźniła się z Lighwoodami dzięki którymi ją poznała Film[] W filmowej adaptacji pierwszej części sagi w rolę Clary Fray wcieliła się Lily Collins. Po scenach próbnych z Jamiem Campbell Bowerem, aktor dołączył do niej jako Jace Lightwood. Jeszcze przed zagraniem w filmie Lily była wielką fanką sagi, a to co myśli o Clary: "W przygodach Clary chodzi tak naprawdę o poznanie siebie samej. W czasie opowieści dowiaduje się do czego jest zdolna i uświadamia sobie uczucia jakimi darzy dwóch chłopaków, mamę, jak również spotyka swojego prawdziwego ojca." Ciekawostki[] Clary podobnie jak Herondale'owie ma białą bliznę w kształcie gwiazdy na ramieniu jako znak Ithuriela. Jednak w odróżnieniu od nich swoje znamię otrzymała w wyniku eksperymentów ojca, które spowodowały że jeszcze przed urodzeniem płynęła w niej anielska krew. Clary na początku miała przyjąć imię po przyjaciółce pisarki, Valerie Frayre, artystce, która zaprojektowała runy, a nieco później zostało ono delikatnie zmienione na Valerie Frayne. Gdy autorka dowiedziała się, że jej znajomy pisze książkę w kórej główna bohaterka również nazywa się Valerie, zmieniła je na Clary, po innej przyjaciółce pisarki. Ostatecznie edytor pisarki przekształcił je na Clary Fray. Wtedy autorka zdecydowała, że Clary będzie skrótem od Clarice, co w końcu zostało zmienione na jej bieżące imię Clarissa. Valentine chciał by na drugie imię zamiast Adele miała Seraphina po jego matce. Nazwisko Fray Joeclyn nadała po czarownicy Tessie Gray jednak zamieniła litere "G" na "F" od Fairchild. Potrafi tworzyć nowe runy, a także ukrywać oraz wydostawać przedmioty z kartek/kart, co pokazane zostało w Mieście Kości na przykładzie Kielicha Anioła. W Pani Noc Jace oświadcza się Clary, ale ona ich nie przyjmuje. Clary w Królowa Mroku i Powietrza oświadcza się Jace'owi, a następnie on jej
Jia, Patrick, the Lightwoods, Jace, Clary, Simon and brothers Enoch and Zachariah discussed whether or not to surrender Jace and Clary up to Sebastian. Jia along with her daughter, Aline and her girlfriend, Helen, Maryse and Robert and Brother Enoch and Zachariah attended the funeral for the Shadowhunters who died at the Citadel battle.
{"type":"film","id":559065,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Dary+Anio%C5%82a%3A+Miasto+ko%C5%9Bci-2013-559065/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Dary Anioła: Miasto kości 2013-08-17 21:51:00 ocenił(a) ten film na: 8 Jak w temacie. :) Nie musi to być scena z pierwszej części. Ja najbardziej czekam na Jasny Dwór, scenę, w której Jace i Clary lecą na motocyklu oraz tę, gdy Jace, Clary i Simon jadą samochodem po rzece. :) Ciekawi mnie również scena, w której Jace i Clary odnajdują skutego Anioła w domu Morgensternów i ukazanie Alicante. :) Carmela Impreza Magnusa, Jasny Dwór, wspomnienia Jocelyn, scena nad Jeziorem Lyn. No i scena usunięta z "Miasta Popiołów" - pierwszy pocałunek Alec'a i Magnusa ;) assasymphonie scenia na Jasnym Dworze, scena w rezydencji Morgensternów, bijatyka w pubie Jace z wilkołakami, śmierć Jace Coset Widzę , że wszyscy bez wyjątku czekamy na scenę z Jasnego Dworu ;) Oprócz tego czekam jeszcze na przemianę Simona w wampira , imprezę u Magnusa i już bardzo daleko wybiegając w przyszłość , na postać Sebastiana Veiller Ciekawa postać z tego Sebastiana i czekam z niecierpliwością kto go zagra. Interesuje mnie także scena kiedy Jace i Clary kłócą się w domu tych przyjacioł Lightwood'ow (nie pamiętam ich nazwiska) i to jak będą na siebie wrzeszczeć. assasymphonie Czemu usunięta z miasta popiołów? Jestem dopiero na 50 stronie tej książki i nie bardzo wiem o co chodzi. __CleoSertortii13 Usunięta, ponieważ nie ma jej w książce. Cassandra Clare opublikowała później tą scenę na blogu, ale nie znajduje się ona w książce. assasymphonie Myślałam, że wiem praktycznie wszystko o tych książkach od kiedy zaczęłam je czytać z 3 lata temu, a tu taka niespodzianka! ;o Może mi ktoś podać link do tej sceny? Prawie apopleksji dostałam jak to przeczytałam :x mamomima Miłego czytania :D assasymphonie Czemu tego nie było w książce, do cholery?! Chciałabym to zobaczyć na dużym ekranie. mamomima Kto wie, może pokażą to w ekranizacji "Miasta Popiołów". Jeśli tylko dadzą więcej czasu dla postaci drugoplanowych zamiast dla Clace. assasymphonie Nie sądzę, że to zrobią, zazwyczaj w filmach ucina się mnóstwo scen z książki, nawet tych o głównych postaciach. Muszą w końcu w 1,5h przedstawić całą książkę, żeby każdy zrozumiał co gdzie dlaczego. A skoro Cassie nie dała tej sceny do książki, to w filmie pewnie też nie będzie. A szkoda :( assasymphonie Szkoda :( miałam na to nadzieje. Carmela na tą gdzie Clary Fray robi kupę ze strachu przed tym demonem z wielkim nosem Carmela czekam na wszystkie sceny w Renwick :) carolina_liar Ja generalnie na cały film czekam jak na żaden inny i wszystkie sceny dla mnie będą równie ciekawe kropka30 Właśnie widziałam zwiastun w tv. Mimo wielu zastrzeżeń nie mogę się doczekać.. To niesamowite uczucie widzieć zapowiedź czegoś, na co się czekało od 3 lat. :D Carmela Też widziałam już kilka razy zwiastun w tv i za każdym razem uśmiech na twarzy. :D Może nie czekam na to od 3 lat, bo książki przeczytałam jakiś rok temu, ale i tak nie mogę się doczekać jutra : ] A co do scen to cała sytuacja w Renwick, a z odleglejszej przyszłości scena z aniołem w rezydencji Wayland'ów oraz śmierć Valentine'a i Jace'a. Carmela Ehh... Wszystkie, które są wymienione (widzę, że wszyscy mamy podobne gusta), ale oprócz tego jeszcze scenę z Miasta Szkła jak Jace przychodzi do Clary by ją przeprosić, a ona w niego tymi talerzami zaczyna rzucać. ;-) ;-) angela55 Też uwielbiam tą scenę kiedy Clary rzuca w Jace'a talerzami :D A oprócz tej sceny czekam na wspomnienia Jocelyn w trzeciej części, na rozwalenie statku Valentina przez Clary, na postać Sebastiana, na to jak Clary przyłapie Jace całującego się z Aline w domu Penhallowów, na to kiedy Jace przyjdzie do sypialni Clary w Alicante, na zamknięcie Jace przez Immogen w konfiguracji Malachi, no oczywiście czekam na jasny dwór i w ogóle czekam na ekranizacje każdej części i mam nadzieję że zekranizują całą serię. :) Carmela Ze wszystkich 5 części są takie 3 na które czekam najbardziej ;) 1. Przyjęcie u Magnusa 2. Jak w CoA Inkwizytorka zamknęła Jace'a w konfiguracji Malachi a on jej zaczął pyskować (kocham tą scene)3. Jak Magnus zrywa z Alec'iem ale to daleka przyszłość jesli chodzi o film ;)Już za 2 dni Jace na dużym ekranie czekałam ponad 4 lata mam nadzieje że się nie zawiodę! Anonimowa_M Też mam taką nadzieję. :) Carmela No trzeba być dobrej myśli a wszystko wskazuje na to że nie zawiedziemy sie :) kropka30 Cieżko powiedzieć ale na pewno kazda z nich bedzie interesująca bo interesująco zapowiada sie cały film. effi_2 ocenił(a) ten film na: 6 kajastenimi 1. Jasny Dwór2 Odnalezienie Anioła3. Sebastian (jak dla mnie mógłby go zagrać Jakub Gierszał) Anonimowa_M No to czeka was wielki zawód... Widziałem i zapłakałem. starski21 No widzisz, wrażliwa z ciebie dusza skoro zapłakałeś ;P kasia275 Dzisiaj film leci przedpremierowo, ktoś idzie? starski21 Aż tak źle? Może ktoś coś więcej powie? Carmela Byłam na filmie i czytałam książkę osobiście bardzo mi się podobał film - fakt pewne momenty troszkę przesłodzone , ale liczę ,że kolejna część będzie miała lepsze dofinansowanie i wtedy się dużo poprawi :) ... Tak samo było z Igrzyskami pierwsza troszkę słaba , ale druga zapowiada się pięknie patrząc na zwiastun :) Ludzie negatywnie nastawieni naprawdę polecam przeczytać książkę bo to nie jest coś a'la Zmierzch i nigdy tym nie będzie nie rozumiem tych porównań Zmierzch nudny ,a postacie są mdłe tutaj jest zawsze żywo i można się pośmiać , a zarazem zasmucić w pewnych momentach :) Polecam 8/10 użytkownik usunięty ocenił(a) ten film na: 10 Carmela Zdecydowanie scena jak Simon wygrzebuje się z ziemi i staje się wampirem :)
EW has an exclusive sneak peek at the next episode of Shadowhunters, in which Jace asks Isabelle (Emeraude Toubia) for a dinner recommendation. It seems he wants to plan a “real date” for Clary.Mam nadzieję że nowe tło się spodoba. Rozdział 4 Jace Gdy Magnus wszedł z Clary do pokoju wszyscy poszliśmy do biblioteki. - Mogłyby zostać tylko Isabell i Marys? Proszę. – powiedziałem i popatrzyłem błagalnie na Aleca i Simona - Dobra i tak się dowiemy o co chodzi. – prychnął Simon i wyszli. Siadłem na fotelu i ukryłem twarz w dłoniach. Po chwili wszedł Magnus i ogłosił poważnym tonem: - Clary jest w ciąży, ale nie zwyczajnej. - Co to znaczy? – zapytała zdezorientowana Isabell - Chodzi o to że będzie się czuć coraz gorzej a przy porodzie może nawet umrzeć. – na te słowa zerwałem się z fotela a Bane popatrzył na mnie współczująco - Dlaczego? - zapytałem – Ponieważ dziecko będzie miało w sobie więcej krwi anioła niż ona. Przykro mi Jace. - A jest jakiś sposób żeby temu zapobiec? – spytała Marys - Ona nie chce usunąć dziecka, a to jest jedyne wyjście. – powiedział przepraszającym tonem – Będę do niej przychodził i sprawdzał czy wszystko w porządku. Niech ktoś do niej pójdzie, bo gdy wspomniałem o usunięciu dziecka wpadła w totalny szał… - reszty już nie usłyszałem bo wypadłem z biblioteki i pobiegłem do Clary. Clary Klęczałam ma podłodze i rysowałam kolorowe kreski. Nagle drzwi się otworzyły i trzasnęły z takim hukiem że aż podskoczyłam. Ktoś do mnie podszedł i przytulił od tyłu, po chwili rozpoznałam te ręce. To był Jace, oparłam się o niego plecami a on mnie podniósł i zaniósł do łóżka. - Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. I przeprasza za to że jesteś w ciąży. – wyszeptał kładąc się koło mnie - Nie obwiniaj się. To po prostu się stało. A teraz nie chce o tym rozmawiać, ale mam jedno pytanie. - Jakie? - Czy dalej chcesz… ze mną być? Jeśli nie… To zrozumiem. – powiedziałam a łzy spłynęły mi po policzkach. Jace otarł je i przytrzymał moją twarz dłońmi - Nigdy cię nie zostawię. Ciebie ani naszego dziecka. – powiedział z uśmiechem i pocałował mnie w głowę - Kocham cię. – szepnęłam i wtuliłam się w niego. - Ja ciebie bardziej. – odszepnął i zasnęliśmy przytuleni do siebie. [ Gdy się obudziłam zobaczyłam że Jace jeszcze śpi więc wymknęłam się do łazienki i wzięłam kąpiel. Nie wiem jak długo siedziałam w wannie gdy rozległo się pukanie. - Clary, wszystko w porządku? – to była zatroskany głos Jace’ a - Tak, wiesz że lubię się długo kąpać. – odkrzyknęłam, wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Gdy przeczesałam włosy i wyszłam, zamarłam… Na zaścielonym łóżku siedział mój anioł, wszystko co jeszcze wczoraj było na podłodze teraz było pięknie poukładane na biurku. Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach. - Ty to posprzątałeś? - Ja, a kto inny? Znasz jeszcze kogoś z instytutu kto mógłby posprzątać twój pokój? – powiedział głaskając mnie po włosach. - Nie, nie znam. I nie znam nikogo kogo bardziej bym kochała, niż ciebie. – wymruczałam i pocałowałam go, delikatnie ale i namiętnie. - Ubierz się i idziemy na śniadanie. – po tych słowach wyszedł a ja szybko ubrałam się w szmaragdową tunikę, czarne rurki i czarne trampki. Włosy jeszcze raz rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gdy wyszłam na korytarz, Jace zmaterializował się koło mnie i objął opiekuńczo ramieniem. Weszliśmy do jadalni i wszyscy zaczęli bić brawo. - O co chodzi? – spytałam szeptem Jace’ a - Zapomniałaś? - O czym? – w tym momencie zaczęły spadać na mnie kolorowe gwiazdki i rozległo się głośne „sto lat”. – Moje urodziny. – mruknęłam pod nosem ale uśmiechnęła się do innych. Jak już zjedliśmy poszliśmy do salonu i tam zaczęłam dostawać prezenty. Od Aleca i Magnusa dostałam kule ze sztucznym śniegiem i figurkami przedstawiającymi mnie i Jace’ a. Dowiedziałam się że gdy nasza rodzina się powiększy to w kuli pojawi się figurka naszego dziecka. Od Isabell dostałam zieloną bransoletkę z małymi diamencikami które ( jak powiedziała Izzy ) są idealne na demony. Simon dał mi zawieszkę. Był to owal ze wzorem z moich ulubionych kwiatów, czyli lilii. Zawieszka była otwierana więc postanowiłam że włożę do niej zdjęcia najbliższych. Następna była kolej Marys i Roberta. - Udało nam się sprowadzić uczonego od runów, przyjedzie za dwa dni. A tym czasem mamy coś co ci się przyda. – Robert podszedł do mnie i podał mi podłużne, czarne pudełko – Otwórz. – zachęcił. Więc otworzyłam, w środku znajdowała się piękna Stella, była zielona ale, tak jakby, po niej wspinał się złoty wąż. - Dziękuje, jest piękna. – powiedziałam i przytuliłam Marys. A łzy zaczęły napływać mi do oczu. - Dobrze, jest już 13, więc ja cię porywam. – powiedział Jace i pociągnął mnie w stronę drzwi. - Tylko nie zapomnijcie że o 20 jest impreza. – krzyknęła za nami Izzy --------------------------------------------------- Wiem że trochę nudne i mało się dzieje ale postaram się poprawić w następnym rozdziale. Wika
August 2, 2022. Jace and Clary together? Sacrifice has always been the theme of this series, so it made sense for Clary to give up what she loved most in order to fulfill her destiny. The fact is that she and Jace ended up together despite this it was a welcome treat that I didn’t expect.
Clary weszła do domu, niosąc ciężką walizkę z ubraniami, które kupiła w Idrisie razem z mamą i Isabelle. -Kochanie, rozpakuj jeśli możesz torbę z tym , co dostaliśmy od Alice. Chcemy z Lukiem pójść zrobić zakupy. Masz coś przeciwko?-zapytała mama -Nie, idźcie. Ja potem zadzwonię do Izzy powiedzieć jej, że jestem już w domu-odpowiedziała Clary -Dobrze. Wrócimy za 2-3 godziny, bo sklep tutaj jest zamknięty. Pa! -Pa mamo! Pa Luke! Po wyjściu mamy i Luke'a, Clary zaczęła się rozpakowywać. W przysmakach od Alice, znalazła pyszny dżem z róży, który zjadła z bułki, po czym poszła spać. Obudził ją dzwonek domofonu. Clary wyszła w dość skąpej piżamie i otwarła drzwi. Zauważyła tam duże pudło, na którym widniało jej nazwisko i adres. Zaniosła je do pokoju i zauważyła siedzącego na jej łóżku Jace'a. -Stęskniłaś się za mną, Clarisso Morgenstern? W tym momencie Clary rzuciła się na niego i pocałowała. Jace przyciągnął ją do siebie i złapał w pasie. Najpierw ich pocałunki były delikatne i subtelne, po chwili natomiast stały się natarczywe i namiętne. Clary czuła ciepło i miękkość ust Jace'a. Błądziła rękami po jego twarzy, potem pieściła jego jak zwykle pięknie ułożone blond włosy, po czym zeszła na linię karku. Jace cały czas natomiast zdawał się byś spokojny, opanowany i trzymał ją za talię. W pewnym momencie Clary zaczęła zdejmować koszulkę Jace'a, a on zaczął całować ją po szyi i zanurzył swoje ręce pod jej koszulką, którą po chwili z niej zdarli. Kiedy mieli ściągnąć Jace'owi spodnie usłyszeli krzyk Jocelyn: -Clary! Jace! Co wy wyprawiacie?! Clary zanurzyła głowę w ramieniu Jace'a i zarumieniła się. -Nic, proszę pani. My tylko się witaliśmy-odparł spokojnie Jace, choć uśmiechając się szyderczo. -Tylko?! Czyli na przywitanie chcieliście zrobić ze mnie babcię?! -Ależ nie, skądże-znów odpowiedział spokojnie Jace -Clary, odezwij się! -Myślę mamo, że powinnam zamykać drzwi na klucz-odpowiedziała cicho Clary -Luke, dostanę z nimi szału!!! -Jocelyn, uspokój się. Są młodzi, niech się nacieszą sobą nawzajem. Ty nigdy nie byłaś młoda i szalona? -Ja chociaż nie dawałam się przyłapać mamie, w łóżku ze swoim chłopakiem. -Ale my, mamo, nie byliśmy w łóżku, tylko na łóżku, a poza tym do niczego nie doszło. Przecież jeszcze jesteśmy ubrani-odparła Clary Niestety-pomyśleli Jace i Clary w tym samy momencie. Jace złapał ją za rękę, czując że jest zawstydzona -No dobrze, ale na razie, proszę, wstrzymajcie się chwilę. A tak na marginesie. Clary, spałaś prawie 3 dni. -Co?! -krzyknęła Clary-Jak to?! -Zjadłaś cały słoik dżemu z dzikiej róży, a on działa dość usypiająco, bo dodana jest do niego melisa. -No nieźle, Clary. Jestem pod wrażeniem-uśmiechnął się Jace-Byłaś na haju i nawet nie powiedziałaś mi o tym?-po czym ją czule pocałował -Dobrze, kochani. Ja was zostawię tutaj samych, ale proszę, nie róbcie nic głupiego. -OK, Clary i zamknęła drzwi-Ale wpadka! -Nie, Clary. Wpadka to by była, gdybyś zaszła w niechcianą ciążę-powiedział Jace śmiejąc się-albo gdyby nas nakryła pod kołdrą, nagich-uśmiechnął się do Clary -Pocieszyłeś, naprawdę. -Wiem, to moja działka-wygiął leciutko kąciki ust do góry i przyciągnął Clary do siebie, mówiąc-Może zobaczymy co jest w tym pudełku?-i pocałował ją w szyję -Dobrze, ale najpierw się przebiorę. -Dla mnie nie musisz się przebierać, tak wyglądasz super-powiedział Jace, ukazując uzębienie w wielkim uśmiechu -Wiem, wiem. Ale jeśli mama lub Luke tu wrócą? -Coś wymyślimy Clary zeszła z łóżka i pomknęła do garderoby. Założyła zieloną koszulkę na ramiączkach i czarne, obcisłe spodnie, które kazała kupić jej Izzy. -I jak wyglądam teraz? Nadal ci się podobam? -Tak -Tylko tyle? Tak? Bez żadnego: pięknie? -Przepięknie. -O wiele lepiej. To opowiadaj teraz jak było w Idrisie beze mnie? -Nie chciałem tego powiedzieć, ale....było super! Poznałem tyle osób! -Fajne są tam dziewczyny? Ładne? -I to jak ładne! Poznałem Camille, która była przepiękna, ale dużo krążyło wokół niej plotek, więc nie próbowałem się z nią wiązać. Clary słuchała tego ledwo powstrzymując łzy. Jak on mógł mi coś takiego mówić?!-myślała-Czy on chce ze mną zerwać? -Ale potem poznałem Tashirę. Oh, to była dopiero piękność! Twarz nieskazitelna, lekko pomalowana, oczy szmaragdowe, usta koloru wiśni. Loki jakby jesienne, ciepło-brązowe....Nie łatwo było ją zdobyć, a jednak dałem sobie radę. Była szczęśliwa będąc ze mną, ale przypomniałem sobie, że czekasz na mnie, dlatego ją zostawiłem...-powiedział smutnym głosem Clary zaczęła płakać. Wyszła spod ramienia Jace;'a i zanurzyła twarz w poduszce. Po chwili wydusiła z siebie tylko jedno: -Wyjdź i nie wracaj tu nigdy więcej. Jace ze smutną miną i opuszczoną głową wyszedł przez okno. Wtedy rozległ się huk.Clary nodded and steeled herself against the pain, as Jace entered the part of her that she hadn't explored yet. There was a quick sharp burst of agony, replaced then by a burning ache as her walls moved around him, as they connected. Jace felt himself stretching her walls, as he found her purity and pushed through it, as gently as he could.
Maniula002 zapytał(a) o 13:46 Wiecie może czy Clary i Jace będą razem ? Pytanie jest do fanów trylogii "DARY ANIOŁA" 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 13:47 Tak mi się wydaje.:)W ostatniej części byli już razem, ale z Jace'm się jakoś połączył Sebastian. 0 0 Maniula002 odpowiedział(a) o 14:59: Dzięki wielkie:* Możesz mi jeszcze powiedzieć ile jest części "Darów Anioła" ? anusia696 odpowiedział(a) o 13:49 może...pomożesz ? : [LINK] 0 0 Maniula002 odpowiedział(a) o 14:59: Jasneee Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
What episode does Clary become pregnant? ‘Shadowhunters’ Season 2, Episode 5 Recap: ‘Dust And Shadows’ Does Clary marry Jace? The relationship between the Shadowhunters Clary and Jace began in 2007. The couple run the New York Institute together and are currently engaged. What episode does Clary have a baby? Who does Jace end up with? Clary"Tam gdzie jest wola, jest i droga, z resztą przepiękna Każda noc ma swój dzień, jak magicznie Jeżeli jest miłość w tym życiu - nie ma żadnych przeszkód, których nie dałoby się pokonać"Clary przeszła przez Bramę i znalazła się w pokoju. Zasłony były zasłonięte więc dużo nie widziała. Obok pojawił się Jace. Klasnął w dłonie. Zapaliło się czerwone światło. Zobaczyła duże łóżko na przeciw. Po prawej stronie były drzwi. Po lewej ściana z zasłoniętymi oknami i drzwiami na balkon, jak sądziła. Odwróciła się. Za nią były drzwi. Odgadła, że to łazienka. W kącie stała duża szafa. W drugim koło drzwi balkonowych stał narożnik i stolik. - Witam na naszym miesiącu miodowym. - szepnął Jace podchodząc do jej włosy na ramię i zaczął całować ją po karku. Jego dłonie od razu zaczęły sunąć po jej tali dalej odzianej w suknię. - Jeśli odpowiesz mi na jego pytanie. Czy ty przed chwilą powąchałeś moje włosy ? - I skórę. - powiedział i wtulił głowę w jej szyję - Odpowiedziałem. Mogę zająć się twoją suknią, a potem tobą ?- Mhm. - mruknęła i uśmiechnęła się. Jace delikatnie ją uniósł. Położył delikatnie na łóżku i zaczął zdejmować biżuterię. Pomagała mu. Całusy zajęły jej uwagę. Całował tak jak nigdy z pewną dożą tęsknoty, podziwu, miłości i czegoś czego nie potrafiła zdefiniować. To było wspaniałe. Poczuła jak jego dłonie wślizgują się pod nią i bawią się jej gorsetem. Przekręcił się i położył ją na sobie. Zaczął rozwiązywać gorset całując ją. Przejechał językiem po jej wardze. Pocałował kącik ust. W końcu suknia się poddała i przejechał ręką po jej plecach zahaczając dłonią o zapięcie jej stanika. Clary oparła się rękami o łóżko lekko się unosząc. Jace zsunął suknię i nawet delikatnie rzucił ją na krzesło. Ich wargi zderzyły się w mocnym i dynamicznym pocałunku. Przypominało to wybuch supernowej. Koszula Jace'a wylądowała na ziemi. Zaśmiał się, gdy jej palce zaczęły tańczyć po jego piersi gładząc wszystkie mięśnie. Jęknął w jej usta, gdy spodnie znalazły się na podłodze. Znów był nad nią. Odsunął się i objął ją wzrokiem. Podziwiał jej zaczerwienione policzki, zielone pełne miłości oczy, szybko unoszącą się teraz pierś. Jej kręcone rude włosy były rozrzucone na poduszce. Był to tak piękny widok. - Kocham cię. - powiedział i wsunął dłonie pod nią - Też cię kocham. - wyszeptała. Jej głos był lekko zachrypnięty. - Pamiętasz co mi obiecałaś ? Jeśli chcesz się wycofać z takiej obietnicy powiedz. - Z tej, że dziś pierwszy seks bez zabezpieczenia ? - zapytała i uśmiechnęła się zadziornie - Nie, chyba, że ty się boisz. - Nie widzisz jak tego pragnę ? - zapytał i zaczął całować jej szyje. Usłyszał jej cichy jęk gdy opiął jej stanik. Górna część bielizny wylądowała na podłodze. Jace spojrzał na żonę zdejmując jej majtki. Uśmiechała się leciutko. Pozbyła się reszty odzieży męża. - Ktoś jest chętny. - rzucił Jace i uśmiechną się - Jak ty nie, to koniec. - warknęła i zasłoniła się kołdrą - Clary nie bądź taka. - wsunął głowę w jej włosy i zaczął całować ją po szyi, gdy poczuł jej śmiech. - Jaka ? Twoja ? - zapytała. Obróciła się w jego ramionach. Ich krocza się otarły powodując cichy jęk Jace'a. Spojrzał w jej oczy. Były tak piękne, że mógłby się w nich zanurzyć. Te cudowne zielone oczy. Przejechał dłonią wzdłuż jej kręgosłupa i ucałował ją w linię szczęki śledząc ją i naznaczając gęsto swoimi pocałunkami. Jej dłonie delikatnie przejechały po jego karku. Pocałowała go. Nie był to delikatny pocałunek, a gorący, namiętny, odważny. Jace cicho jęknął w jej usta. - Mówiłem ci, że jesteś niesamowita ? - zapytał i zaczął całować w miejscu na szyi, gdzie był wyczuwalny puls. Wiedziała, że jutro będzie miała tam pokaźną malinkę. - Nie przypominam sobie tego teraz. - odpowiedziała i cichuteńko jęknęła gdy znów się otarli - Więc mówię ci to teraz. Jesteś niesamowita. - szepnął gdy Clary wygięła się w łuk przez jego pieszczoty - Kocham cię. Jesteś niesamowity, mężu. - szepnęła i zadrżała gdy pocałował ją w znamię gwiazdy. Odpłaciła się tym samym. Poczuła go. Jęknęli razem. Wbiła paznokcie w jego plecy. Istniał tylko on. Nic innego. Jego wargi, włosy łaskoczące policzki, dłonie, nos, skóra, zapach, członek. Nie potrafiła powstrzymać się od cichych jęków. Wiła się z rozkoszy gdy czuła jak jego prącie porusza się w niej. Jace czuł jaką daje rozkosz żonie. Sama myśl, że Clary jest teraz jego żoną, z którą jest właśnie na miesiącu miodowym sprawiała drżenie jego ciała. Fala przyjemności jakiej nie doznał w całym życiu przeszła przez niego. Widział, że Clary głęboko oddycha między ich pocałunkami, które teraz ustały. Dyszenie było nie do ukrycia. Jace pomyślał, że jeszcze nigdy tak nie dyszał, ani że Clary tak nie dyszała. Opadł na plecy koło żony łapiąc łapczywie powietrze. Spojrzał na nią. Leżała naga, nie okryta kołdrą i patrzyła na niego. Miała zarumienione policzki i rozmydlone oczy. Uśmiechnęła się do niego leciutko i przymknęła oczy. Złapała oddech i przyturlała się do niego. Położyła się na jego piersi. Otulił ją ramieniem i przykrył kołdrą. - Jestem wykończony kochanie. - wyszeptał i ucałował ją w głowę. Spojrzał w sufit i postarał się uspokoić oddech. Clary nic nie odpowiedziała ani nic nie zrobiła. Zdziwiło go to. Spojrzał na nią. Spokojnie spała na jego piersi. - Usnęłaś jak niemowlę kochanie. - wyszeptał i sam zasnął. Clary zbudziły pocałunki. Czuła znajome wargi na swoim ramieniu, policzkach, czole. Otworzyła oczy i zobaczyła płynne złoto w spojrzeniu ukochanego męża. Uśmiechnęła się na wspomnieniu wczorajszego dnia i wieczoru. - Witaj kochanie. - powiedziała i pocałowała go - Jak się spało ? - Z tobą ? Fantastycznie. Jeszcze nigdy nie przeżyłem takiego seksu jak wczoraj. - Doprawdy ? - zaśmiała się - Mhm. - potwierdził ocierając się nosem o jej nosek - Wiesz, co ? Wczoraj powinniśmy byli pójść pod prysznic po kochaniu. Czujesz jakie jest prześcieradło ? - Czuję. - mruknęła ocierając się nogą o nie. Było lepkie. - Gdzie w ogóle jesteśmy ? - W Wenecji, w hotelu należącym do przyjaciela Magnusa. Służba pokojowa zajmie się prześcieradłem. - mruknął Zaczął całować ją po szyi, karku, dekolcie, gdy usłyszeli pukanie. Zakryli się dokładnie kołdrą. - Proszę. - powiedział Jace zachrypniętym głosem Do pokoju weszła ubrana w kremową sukienkę pokojówka. Pchała przed sobą wózek z tacą przykrytą srebrną pokrywą. Weszła i spojrzała na nich. Opuściła wzrok. - Służba pokojowa. Mam śniadanie dla państwa. - powiedziała i postawiła tacę na stoliku. Zdjęła pokrywę. Po pokoju rozniósł się zapach tostów, kawy i jajecznicy. Clary zobaczyła jeszcze na wózku dzbanek z sokiem i dwie wysokie szklanki, które kobieta postawiła na stoliku razem z miodem i dżemem wiśniowym. Dwa talerze, widelce, noże, kubki na kawę i dzbanek z kawą. - Mamy jeszcze jedną prośbę. Gdy pójdziemy na spacer, proszę wymienić naszą pościel. - powiedział Jace - Oczywiście. Czy coś z nią nie tak ? Była brudna lub niewygodna ? - zapytała - Poprosimy o taką samą, a jak pani będzie ją wymieniać dowie się dlaczego. - odparł i cmoknął Clary, która milczała i leżała na jego piersi wybudzając się. - Oczywiście. Kiedy państwo wychodzą ? - W recepcji to zgłosimy. Nie znamy jeszcze dokładnej godziny. - odpowiedział i spojrzał na nią nieco chłodno - Dobrze proszę pana. Jeszcze jedno : wracają państwo na obiad bądź kolację do naszej hotelowej restauracji ? Jeśli tak to mogą państwo zamówić posiłek do pokoju. - Dziękujemy za informacje, ale raczej zjemy w której z restauracji w Wenecji. - powiedział i odprowadził ją wzrokiem, Gdy wyszła pokręcił głową - Natrętna. - skomentował wstając. Podał żonie szlafrok i sam założył podobny. Clary wstała i spojrzała na niego. Jace podszedł do okna i rozsunął zasłony. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Nagle coś zauważył na podłodze i sięgnął po to. Łowczyni zauważyła, że były to jej białe koronkowe majtki. Jej mąż wziął je do ręki i przyjrzał się koronce. Po chwili złożył je, ale nie oddał je Clary, ani nie rzucił do łazienki do kosza na brudy, aby zostały uprane w hotelowej pralni. Po prostu włożył je do swojej torby. - Co robisz ? - zapytała siadając na narożniku i nalewając im soku pomarańczowego - Zabieram twoje majtki. Stanik ci zostawię, bo wyglądasz w nim seksownie. - powiedział i usiadł koło niej - Czemu je zabierasz ? - zapytała ze zdziwieniem - Na pamiątkę pierwszej nocy z tobą jako żoną. - wyszeptał jej do ucha i pocałował ją - Przeszkadza ci to ? - Nie. - odpowiedziała i pocałowała go. Jocelyn obudziła się z bólem brzucha. Zbudziła Luke'a. Wilkołak zadzwonił do Magnusa, potem do Michaela. Dziękował, że na szczęście byli w Instytucie. Robert, Maryse, Simon i Izzy poderwali się i od razu powiadomili Cichych Braci. Jocelyn krzyknęła z bólu i odkryła kołdrę. Wody płodowe już odeszły. Po kilku minutach zjawił się Magnus. Chyba chciał się zdenerwować, gdy zobaczył co się działo. Powiadomił Catarinę i poprosił wilkołaka o wyjście z pokoju, bo zapowiadał się trudny poród. Luke niechętnie wyszedł z pokoju i bił się z samym sobą. Zastanawiał się czy zadzwonić do Clary, czy nie dzwonić. Walkę rozstrzygnął wampir, który pojawił się szybko dzięki Portalowi w rezydencji. - Luke, wyślij jej SMS-a. - poradził - Napisz, że poród się zaczął i że jest pod opieką. Dopisz, by się nie martwiła i żeby nic nie kombinowała z wcześniejszym przyjazdem. Albo nie. Napisz to do Jace'a. Będzie lepiej. - poklepał go i poszedł do rodzącej Nocnej Łowczyni Luke napisał SMS i wysłał go po dłuższej chwili zawahania. Po chwili przyszedł Robert i przyniósł mu szklankę wody. Maryse była w środku i pomagała przyjaciółce. Clary siedziała właśnie przy stoliku na świeżym powietrzu, należącym do kawiarni. Piła kawę i czekała na Jace'a, który poszedł coś załatwić. Miał zaraz przyjść. Rudowłosa więc czekała. Czuła na sobie spojrzenia wielu mężczyzn. Kilkoro siedziało przy stoliku obok i patrzyło na nią. Podeszli po chwili. - Można się przysiąść piękna ? - zapytał brunet. Był dość modnie ubrany. - Nie. Czekam na kogoś. - powiedziała odstawiając filiżankę z kawą - Na kogo, jeśli można wiedzieć ? - kontynuował chłopak - Na męża. - odpowiedziała Clary. Grupa chłopaków roześmiała się - Na męża ? Fajna wymówka ślicznotko. A teraz powiedz mi prawdę. Na kogo czekasz ? - zapytał opanowawszy śmiech - Na mnie. - usłyszała głos swojego anioła - Widać, że nie mogę spuścić z oczu mojej kochanej żony. Szedł z uśmiechem. Podszedł do niej i pocałował na widoku zaskoczonych mężczyzn. - To twoja dziewczyna ? - zapytał brunet - Żona idioto. Od wczoraj żona. - rzucił Jace. Odsunął jej krzesło i wziął pod rękę. Clary szybko dopiła kawę i zostawiła napiwek, dla kelnerki, która szybko posprzątała i z uśmiechem zobaczyła napiwek. - Gdzie byłeś ? - zapytała Clary - Załatwiłem nam kolację w dobrej włoskiej restauracji. Oprócz tego przejażdżka gondolą. - powiedział i ucałował ją w skroń - A ty zaczynasz bawić się w Izzy ? - Co ? - zapytała zaskoczona - Łamiesz serca chłopakom. Mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość, ale się nie martw. - przystanęli - Twoja mama zaczęła rodzić. Luke mi napisał. Jest u niej Michael, Magnus i Catarina. - Może powinniśmy do niej pojechać ? - zapytała zmartwiona Clary i spojrzała mu w oczy - Luke to przewidział. Zadzwoniłem do niego. Powiedział, że nie powinniśmy sobie zaprzątać tym głowy. Po wszystkim przyśle mi wiadomość i wyśle fotki. - Czemu nie napisał do mnie ? - zapytała zamyślona Clary - Bo jakby to zrobił, to ty od razu byś chciała wyrwać nas z naszego miodowego miesiąca i nawet bym cię nie uspokoił. Oni cię kochają i chcą być odpoczęła. Choć pochodzimy chwilę i pójdziemy na obiad. - objął ją i poszli podziwiając Wenecję - Luke. - wampir wychylił głowę z ich sypialni. Za nim pojawił się Brat Enoch. Wszystko w porządku. Możesz iść do żony. Ceremonię omówimy w odpowiednim momencie. Dobrze zrobiliście zostając w Instytucie. Jutro przyjdę i porozmawiamy o ceremonii. - powiedział Brat i odszedł Luke cicho wszedł do pokoju. Zobaczył jak Maryse zabiera zakrwawione prześcieradło. Nowe już było na łóżku. "Pewnie Magnus za pomocą magii to zrobił." pomyślał wilkołak. Nocna Łowczyni trzymała na rękach kogoś owiniętego w biały kocyk. - Luke. - usłyszał szept żony - Hej kochanie. Jak się czujesz ? - Dobrze. - powiedziała i spojrzała na malutką istotkę owiniętą w kocyk - To nasz synek. - Synek. - wyszeptał Luke i delikatnie usiadł na łóżku. Spojrzał na maluszka. Spał. Jasne delikatne kosmyki włosów były na jego główce. Dłoń delikatnie zaciśniętą w piąstkę miał ułożoną na kocyku. Był śliczny i uroczy. - Chcesz go potrzymać ? - zapytała Jocelyn. Luke wiedział, że jest wyczerpana. Wyciągnął ręce. - Daj mi go. - powiedział. - Trzymaj jedną rękę pod główką. - poleciła - Tak ? - zapytał - Mhm. - potwierdziła - Nie sądziłam nigdy, że zobaczę cię z naszym dzieckiem na rękach. Nie spodziewałam się, że po Clary zajdę jeszcze w ciążę. - powiedziała i otarła łzę wzruszenia - Trzeba nadać mu imię. - przypomniała - Może Jonathan ? - zapytał - Mamy już Jonathana. - powiedziała i zamyśliła się - Może na drugie Jonathan, a na pierwsze ? - Granwille ? Po dziadku ? - zapytał i westchnął gdy Jocelyn pokręciła głową - To może Richard Jonathan Garroway ? - zapytał - Pasuje. - powiedziała i oparła się o poduszki - Wyślij Clary zdjęcie. - poleciła wyciągając ręce po syna - Już. - powiedział i zrobił telefonem zdjęcie. Wysłał je Clary i uśmiechnął się - Pójdę po jakieś jedzenie dla ciebie. A potem położysz się spać jak nasz - Dobrze. - powiedziała i pocałowała synka w czoło - Nasz synek. - wyszeptała - Nie mogę uwierzyć. - powiedział wilkołak wychodząc - Ja też. - powiedziała kładąc synka koło siebie - Jest taki drobny. Luke uśmiechnął się i cicho zamknął drzwi. Clary właśnie ubierała się na kolację, gdy usłyszała sygnał SMS. Spojrzała na Jace'a. Jej mąż wziął telefon i uśmiechnął się. Podszedł do niej i pokazał jej zdjęcie. Była na nim Jocelyn i malutkie niemowlę. Jej matka trzymała je i patrzyła na nie czule. Fotka była podpisana : "To twój braciszek Richard Jonathan Garroway. Czyż nie słodki ?" Roześmiała się i popatrzyła na zdjęcie. - Jaki malutki. - powiedziała - Kiedyś ty tez będziesz tak trzymać nasze dziecko. - Jace przytulił ją i spojrzał na nią spojrzeniem pełnym czułości. - Chciałbyś ? - Mieć z tobą dziecko ? Nawet nie wiesz jak bardzo. - To nie tylko przyjemność. To również obowiązki. Bierzesz na siebie obowiązek za nowe życie. Wychowanie dziecka to nie takie proste zadanie. - Wiem, ale... Chciałbym czuć, że mam swoją rodzinę. Szczęśliwą, bezpieczną i własną. - Masz ją. Mnie, Izzy, Alec'a... - Nie o to mi chodzi. - rzucił - Są moją rodziną, ale chcę mieć rodzinę za którą będę odpowiedzialny. Moją. - Ja nią jestem. - powiedziała Clary - A za jakiś czas nasza rodzina się powiększy. - pocałowała go i uśmiechnęła się styczeń 2012 - Widziałeś gdzieś Clary ? - zapytał Jace - Nie. A ty Izzy ? - Simon spojrzał na Łowcę, który pokręcił głową - Ostatnio Clary zachowuje się dziwnie. Unika mnie, nie chce powiedzieć o co chodzi i nie daje się całować nawet w łóżku. - Wasze życie seksualne to wasz problem, ale masz rację. Dziwnie się zachowuje. Myślisz, że coś się stało ? - Nie wiem. Ja nie mogę jej stracić. Ani jej, ani naszego uczucia. Ja to muszę jakoś uratować. - Co uratować ? - usłyszeli Luke'a. Wilkołak szedł korytarzem. Na rękach trzymał małego Richarda. Maluch miał już 7 miesięcy. Jego zielone oczy skrzyły się radością gdy zobaczył kogoś znajomego, nawet gdy widział swojego brata kilka tygodni po urodzeniu uśmiechał się. Jego brązowe dziecinne loczki miały identyczny kolor do włosów wilkołaka. Nos miał identyczny do Jocelyn. Zaczął się śmiać, gdy ich zobaczył. - Moje małżeństwo. Clary mnie unika i nie chce ze mną o tym rozmawiać. Dziś gdzieś pojechała i nic nie wiem, martwię się, nie wiem co robić. - rozłożył ręce i spojrzał na Luke'a - Ona jest w bibliotece z Jocelyn. Mówiła, że była w Wenecji u Michaela. Jace nie odpowiedział, tylko niemal pobiegł do biblioteki. Wpadł do niej lekko zdyszany. Zobaczył, że na fotelu siedziała Clary. Obok była jej matka. Izzy siedziała na podłodze na przeciwko nich. Jego żona popatrzyła na niego zdziwiona, a potem blado się uśmiechnęła. Izzy wstała i coś do niej szepnęła, tak samo jak Jocelyn i wyszły rzucając mu "Cześć Jace". Chłopak podszedł do żony i usiadł na podłodze. - Gdzie byłaś ? - zapytał bez krzty złości - W Wenecji u Michaela. - odpowiedziała patrząc na niego - Po co ? - Musiałam się upewnić. - odpowiedziała i westchnęła - I się upewniłam. - Clary co się dzieje. Powiedz mi. Proszę. - ujął ją za dłonie. Spojrzała na niego. - Zaczyna się drugi miesiąc. - powiedziała - Jestem w drugim miesiącu ciąży. Jace zamarł. Clary jest w ciąży. Jego żona jest w ciąży. Będą mieli dziecko. Ich dziecko. I przez to tak się zachowywała ? - Nosisz moje dziecko ? - zapytał nie wiedząc co powiedzieć - Tak. - szepnęła i łezka popłynęła jej po policzku - Jestem z tobą w ciąży. - Na Anioła, Clary. - usiadł obok i przytulił ją do siebie. Przesiadła się na jego kolana. Jace przytulił ją i pogładził po włosach. Drugą rękę położył na jej brzuchu i zaczął go delikatnie gładzić. Pocałował jej skroń i uśmiechnął się. - Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Będziemy mieli dziecko. Nie cieszysz się ? - Bałam się jak zareagujesz. - przyznała i uśmiechnęła się - Chciałeś mieć dziecko, ale nie miałam pojęcia jak zareagujesz gdy to będzie tak realne. - Kocham cię jeszcze bardziej, choć myślałem że to niemożliwe. Dasz mi dziecko. Powiększymy rodzinę. Jestem po prostu przeszczęśliwy. Dajesz mi tyle szczęścia aniele. - westchnął - Nie wierzę. Będę miał z tobą dziecko. Jesteś dla mnie za dobra dając mi taki skarb. - Ty też. W końcu sama bym nie zaszłą w ciążę. - zaśmiała się - Kocham cię. - Ja ciebie też. Będziemy mieli dziecko. Choć do nich. Clary wstała. Jace również i objął ją. Poszli szukać reszty. Jak się okazało byli w kuchni. Brakowało tylko Jocelyn i młodszego brata Clary. Izzy siedziała koło Simona i piła herbatę. - Gdzie mama ? - spytała Clary - Maluszkiem się zajmuje. - rzucił Luke - Coś się stało ? - Wyjaśniliśmy jedną sprawę. - powiedział Jace i uśmiechnął się kładąc dłonie na brzuchu Clary - Jestem w ciąży. Michael to potwierdził, a raczej jego przyjaciółka ze szpitala, czarownica. Zaczyna się drugi miesiąc. - powiedziała i uśmiechnęła się - Wygląda na to, że oprócz ojca zostaniesz dziadkiem Luke. - A zostaje wujkiem. - podsumował Simon - Ty i Izzy też. - rzucił Jace - Ciekawe jak Magnus będzie się czuł jako wujek. - mruknął chłopak i uśmiechnął się - I to będzie dopiero nowina. Jace Herondale będzie ojcem. - ucałował w ramię Clary i uśmiechnął się. - Spodziewaliście się ? - No ja się spodziewałam, że gdyby nie gumki to byś miał sporo dzieciaków. - rzuciła Izzy i uśmiechnęła się - Wiecie już kto będzie ojcem chrzestnym i mamą chrzestną ? - Nie bój się jeszcze nie, ale jak coś to ci powiemy. - odparł Jace i odsunął żonie krzesło - Zrobić ci herbaty zielonej ? - Jace, kobieta w ciąży nie powinna pić takich używek. - rzuciła Maryse i postawiła przed Clary szklankę soku jabłkowego - I nie możesz teraz chodzić na polowania. - dodała - Michael już mi mówił o tym. - rzuciła i napiła się soku - Będziesz musiał chodzić beze mnie. - Nie będę chodził wcale. - rzucił Jace i oparł ręce o oparcie jej krzesła - Nie opuszczę cię, żebyś się martwiła zamiast spać i w ogóle. Nie wiem, czy będziesz na siebie uważać i wolę być koło ciebie. - Powiedziałaś im ? - do kuchni weszła Jocelyn. Jej malutki synek roześmiał się widząc siostrę i wyciągnął rączki w jej stronę. Clary wstała i podeszłą do matki. był zachwycony gdy siostra wzięła go na ręce. Siadła na krześle i posadziła go na kolanach. Maluszek zaczął bawić się jej włosami, po czym zainteresował się dwoma pierścieniami Morgensternów. Wszyscy zobaczyli, że bardziej interesował się podniszczonym sygnetem starszego brata, niż starym Jace'a. - Clary, tak właściwie nigdy nie powiedziałaś skąd wzięłaś ten sygnet Jonathana. - zauważyła Izzy - Po prostu kiedyś pojechała do Idrisu. Odwiedziłam wtedy jezioro Lyn. Kiedy usiadłam na plaży. Wspominałam to co się wydarzyło i fala wyrzuciła sygnet. Od razu rozpoznałam sygnet Jonathana. Wzięłam go. - Myślisz, że to anioły specjalnie wyrzuciły pierścień ? Innego wyjaśnienia nie mam. - zauważył Luke - Pewnie tak. - potwierdziła Clary - Co ? Polubiłeś sygnet swojego brata ? - zapytała młodszego brata, który patrzył na sygnet jak na cud świata - Mamo, kiedy dorośnie powiesz mu o Valentinie i Sebastianie ? - Planuje mu o tym powiedzieć, ale chce byś ty i Jonathan stali się dla niego rodzeństwem. Nie chce by uważał się za innego, tylko dlatego że ma innego biologicznego ojca niż wy. - Tylko biologicznego. - zauważył Simon - W końcu i Clary, i Jonathan uważają za ojca Luke'a. - Sam nie wiem jak to się stało, że Clary stała się moją córką, a Jonathan synem. Po prostu tak się stało. - mruknął Luke przytulają lekko żonę - I dobrze. - zauważył Jace. - A wy powiecie swojemu dziecku o nich ? - zapytał Robert patrząc na małżeństwo Herondale - Powiemy. - powiedziała po chwili ciszy Clary - Nie wiem, czy to będzie dobry pomysł. Pomyśl. Dowie się, że jego matka przyczyniła się do śmierci ojca i brata. - Clary westchnęła to słysząc - Valentine nie był moim ojcem. - rzuciła - Przecież o tym wiesz. Szczerze ? Ze wszystkich trzech ojców jakich miałam w życiu : jeden fikcyjny, jeden prawdziwy i jeden biologiczny najlepszym był Luke, a potem fikcyjny. Najgorszym jakiego miałam był Valentine. A co do brata, zabiłam demona, tak jak ty. - uśmiechnęła się blado do brata - Powiemy naszemu dziecku prawdę. Nie chce by ktoś mu o tym powiedział i miał do nas żal. Nie popełnię błędu mamy. - Dobrze. - powiedział Jace i uśmiechnął się - Wiem jedno już teraz. I i nasze dziecko będzie z nas dumne. - westchnął - Już nie mogę się doczekać aż je przytulę. - Clary się zaśmiała - Jeszcze osiem miesięcy. Nasze dziecko przytulisz we wrześniu. - Jakoś wytrzymam. - powiedział i ucałował żonę - Z dzieckiem na rękach ci słodko. - przyznał Leżała w łóżku. Jace brał prysznic. Gdy tak leżała gładziła się po brzuchu. Wyszedł z łazienki. Uśmiechnął się. Położył się koło niej i odkrył ją kołdrę. Podciągnął jej koszulkę nocną do góry i ułożył głowę koło jej nagiego brzucha. Pocałował go kilka razy i zaczął gładzić ją po nim. - Kocham cię. Kocham nasze nienarodzone dziecko. - wyszeptał - Wiem. - wsunęła palce w jego włosy i zaczęła je przeczesywać - Zamierzasz tak spać ? - Nie wiem. - powiedział i poprawił jej koszulę i odkrył kołdrą - Jak myślisz ? - Jesteś nieprzewidywalny. Nie próbuje przewidzieć, ale sądzę że nie będziesz tak spać. - Będę spać jeszcze normalnie. Jak będzie większy, tak. - odpowiedział i przytulił do siebie żonę. Usnęli. ...i będzie ich jeszcze więcej, bo planuję II księgę. No kochani, już myśleliście, że skończę tą historię ? Niedoczekanie wasze. Ten blog to moja pasja i powód do dumy, a mam go kończyć ? W dodatku te wasze komentarze o tym bym nie kończyła, bo cytuję " Jak co najmniej raz na dzień nie wejdę na ten blog, to wariuje. Chyba zwariuje, jeśli zakończysz tego bloga." lub "No, kochana,co ja jeszcze mogę powiedzieć? Ave atque vale? Nie, to nie wypali. Tu pojawi się jeszcze Epilog a poza tym, jak mam nadzieję, to nie będzie ostateczne "Żegnaj". Prawda???" albo "Błagam nie kończ pisać. Błagam niech będzie księga II. Nie wytrzymam nie czytając twoich opowiadań nie rób nam tego i nie kończ pisać." No to do piątku i początku II księgi kochani :* Wasza Clarissa Adele Morgenstern.W Central Parku była godzina druga w nocy. Magiczne światła oświetlały ciało Clary, przy którym klęczała Adele. Zwilżyła białą chustę w jakimś złotym płynie, który roznosił słodką, przyjemną woń. Chusta przybrała złoty kolor. Jace i Jocelyn siedzieli na trawie obok niej. Za żoną stał Granville.
Lista dietetycznych hitów z warzywniaka obejmuje produkty ze względu na swój skład szczególnie korzystne dla ciężarnych, ale oczywiście nie musisz się do nich ograniczać. Warzywa i owoce to niezbędny składnik codziennej diety w ciąży. Warzywa i owoce to żywność naturalna, nieprzetworzona, konieczna dla zachowania zdrowia. Niektóre z warzyw i owoców zawierają składniki o szczególnie korzystnym działaniu na organizm podczas ciąży. Przeczytaj albo posłuchaj, które z warzyw najbardziej służą przyszłej mamie. Warzywa i owoce w ciąży to ważne elementy diety kobiety o oczekującej dziecka. Nasza lista dietetycznych hitów z warzywniaka obejmuje produkty ze względu na swój skład szczególnie korzystne dla ciężarnych, ale oczywiście nie musisz się do nich ograniczać. Im bardziej urozmaicony będzie twój jadłospis pod względem zawartości warzyw i owoców w ciąży, tym mniejsze ryzyko niedoborów minerałów i witamin. Spis treściDlaczego w ciąży warto jeść warzywa i owoce?Warzywa i owoce w ciąży: awokadoBananyBurakiCzosnekFigiJabłkaKapusta kiszonaKiwiMalinyWarzywa i owoce w ciąży: orzechy włoskiePomidorySzpinakŚliwkiWarzywa strączkoweŻurawina 10 owoców i warzyw, które służą ciąży Dlaczego w ciąży warto jeść warzywa i owoce? Specjaliści zalecają, by każdego dnia zjeść 5 porcji warzyw i owoców. Porcja to może być talerz zupy jarzynowej, szklanka soku, jabłko czy banan, porcja sałatki, garść malin czy jagód. Ważne, by produkty te wchodziły w skład każdego posiłku. Dlaczego to takie istotne? Otóż warzywa i owoce to skarbnica witamin i mikroelementów, które trzeba wraz z dietą dostarczać na bieżąco. Są także jednym z najlepszych źródeł błonnika i pektyn, które usprawniają pracę jelit, likwidując częste w ciąży zaparcia i wymiatając z organizmu toksyczne produkty przemiany materii. Warzywa i owoce zapobiegają zakwaszaniu organizmu i zgadze. Większość produktów roślinnych zawiera potas, który pomaga się pozbyć nadmiaru wody z organizmu, co łagodzi obrzęki. Ponadto dostarczają łatwo przyswajalnych cukrów i roślinnego białka. Najwartościowsze są produkty surowe; te, które trzeba ugotować, lepiej przyrządzać na parze. Czytaj: Zdrowe odżywianie w ciąży: jak powinna wyglądać dieta ciężarnej Warzywa i owoce w ciąży: awokado To jedyny owoc bogaty w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT). Jego największą zaletą jest spora zawartość kwasu foliowego, który wspomaga rozwój układu nerwowego dziecka i zapobiega jego wadom wrodzonym. Jest dobrym źródłem białka roślinnego, które razem z białkiem zwierzęcym jest podstawowym budulcem komórek. Zawiera także witaminy z grupy B i magnez, które pomagają w łagodzeniu stresu i wahań nastroju. To owoc nieco mdły – warto go jadać w pikantnych sałatkach. Czytaj: Produkty zakazane w ciąży: zobacz, czego nie wolno jeść w ciąży Banany Są doskonałym źródłem magnezu i witaminy B6, które warunkują prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego i zapobiegają nieprzyjemnym skurczom łydek, a także potasu, który pomaga się pozbyć nadmiaru wody i łagodzi obrzęki. Te sycące owoce dostarczają większości potrzebnych dla zdrowia minerałów – wapnia, fosforu, fluoru, żelaza oraz licznych witamin, takich jak A, C, E. Ponadto są dobrym źródłem kwasu foliowego. Banany zawierają również nieco witaminy D, która ułatwia przyswajanie zawartego w nich wapnia. Spora zawartość błonnika w miąższu bananów zapobiega zatwardzeniu. W bananach znajduje się także tryptofan, substancja wpływająca korzystnie na poprawę nastroju. Dla ciężarnej są wręcz idealne na przekąskę między posiłkami – szybko dostarczają energii, sycą na dłużej i poprawiają humor. Czytaj: Humory w ciąży: winna dieta w ciąży a nie burza hormonów? Buraki Z uwagi na zawartość witamin z grupy B, wspomagających proces tworzenia się czerwonych krwinek, zapobiegają anemii. Zawierają szczególnie dużo witaminy B9, czyli kwasu foliowego – 200 g buraków pokrywa połowę dziennego zapotrzebowania na tę witaminę. Buraki działają przeczyszczająco i odkwaszająco, są więc idealnym środkiem na zaparcia i zgagę. Najbardziej wartościowy jest świeżo wyciśnięty sok. A gotować lub piec buraki najlepiej jest w łupinie. Czosnek To naturalny antybiotyk. Związki siarki zawarte w czosnku działają bakteriobójczo, a substancje, takie jak glikozydy, witaminy ( A, z grupy B, C), wapń, jod, cynk czy żelazo zwiększają właściwości obronne organizmu, przez regulowanie reakcji komórek układu immunologicznego. Badania wykazały ponadto, że regularne przyjmowanie czosnku może obniżać poziom złego cholesterolu (LDL) i łagodnie obniżać ciśnienie tętnicze krwi. Specyficzny zapach czosnku możesz neutralizować, żując świeże listki pietruszki. Czytaj: Naturalne antybiotyki, które możesz stosować w ciąży Figi W 100 g suszonych fig jest tyle wapnia, ile w szklance mleka. Ich dodatkowym atutem jest właściwy stosunek wapnia do fosforu, umożliwiający optymalne wykorzystanie obu pierwiastków przez organizm. Figi zawierają ponadto żelazo, potas, magnez. Mają najwyższą wśród suszonych owoców zawartość błonnika pokarmowego, dzięki czemu poprawiają perystaltykę jelit i zapobiegają zaparciom. Zawierają ponadto fitosterole, związki mające zdolność hamowania syntezy cholesterolu w organizmie i obniżania jego poziomu we krwi. Warto mieć zawsze przy sobie kilka sztuk – to zdrowa, sycąca przekąska. Jabłka Cennym składnikiem tych owoców są pektyny. To mieszanina węglowodanów, mająca właściwości oczyszczające z toksyn, gdyż wiąże niektóre metale ciężkie i pomaga wydalać je z organizmu. Ponadto pektyny zmniejszają wchłanianie cholesterolu, regulują perystaltykę jelit, przeciwdziałają zaparciom. Ale takie właściwości mają tylko pektyny surowe. Najlepiej więc jeść jabłka na surowo, tym bardziej że spośród witamin obecnych w jabłkach najważniejsza jest witamina C, wrażliwa na wysoką temperaturę. Wspomaga ona przyswajanie żelaza, którego pewne ilości zawarte są w jabłkach. Surowe jabłko zjedzone przed posiłkiem wzmaga apetyt, tarte jabłka pomagają na biegunkę i niestrawność. Najwięcej witamin i pektyn jest tuż pod skórką i w samej skórce, lepiej więc jeść nieobrane jabłka (uprzednio dokładnie je umywszy). Kapusta kiszona Jest wartościowym źródłem witaminy C i prebiotyków. Ponadto zawiera spore ilości witamin B6, B12 i K oraz potasu, wapnia, cynku i żelaza. Bakterie kwasu mlekowego zawarte w soku z kiszonej kapusty wspomagają trawienie i niszczą niekorzystne drobnoustroje znajdujące się w jelitach, a wraz z błonnikiem pobudzają ruch robaczkowy jelit. Czytaj: Ciążowe zachcianki: czy ogórki kiszone są zdrowe? Kiwi To jedno z najbogatszych źródeł witaminy C – jeden duży owoc pokrywa dzienne zapotrzebowanie na tę witaminę. Kiwi jest też bogatym źródłem witaminy E, kwasu foliowego, a także potasu oraz pektyn, pomaga więc obniżyć poziom złego cholesterolu, przeciwdziała zaparciom, ma właściwości moczopędne, łagodzi obrzęki. Jest naturalnym środkiem wspomagającym leczenie przeziębienia. Czytaj: Dieta na mdłości w ciąży: co jeść, by zwalczyć nudności Maliny Stanowią bogate źródło witaminy C, kwasu foliowego, potasu oraz cynku. Ich pestki zawierają dobroczynne dla działania układu pokarmowego pektyny. Jednak największą ich zaletą jest zawartość kwasów askorbinowego i salicylowego, dzięki którym działają jak naturalna aspiryna. Sok z malin ma właściwości napotne i przeciwzapalne. Malinowe olejki eteryczne działają natomiast rozgrzewająco i antyseptycznie. Napar z owocu maliny z dodatkiem soku malinowego to doskonały środek wspomagający leczenie przeziębienia. Czytaj: Dieta w ciąży: naturalny sposób na problemy zdrowotne przyszłej mamy Warzywa i owoce w ciąży: orzechy włoskie Mają wysokie stężenie kwasów z grupy omega-3, kluczowych dla rozwoju układu nerwowego i mózgu dziecka, warto więc wzbogacić w nie jadłospis, jeśli nie lubisz bogatych w te kwasy ryb. Orzechy włoskie zawierają kwas foliowy niezbędny do prawidłowego rozwoju płodu. Są także dobrym źródłem fosforu, żelaza, wapnia, potasu, magnezu i cynku, witamin E i B6. Podobne zalety ma olej z orzechów włoskich, doskonały do stosowania na zimno, np. do sałatek. Kupuj orzechy w łupinach, które są dla nich naturalnym opakowaniem; te łuskane łatwiej wysychają i pleśnieją. Pomidory Zawierają sporo witaminy C, witaminę A oraz witaminy z grupy B (wpływające korzystnie na układ nerwowy), a także magnez i fosfor. Pomidory to jedno z najlepszych źródeł potasu, który zapobiega obrzękom i obniża ciśnienie krwi, zapewnia prawidłowe funkcjonowanie układu krążenia. Sok pomidorowy warto pić podczas upałów, gdy wraz z potem organizm traci sporo tego pierwiastka. Pomidory są niskokaloryczne i z uwagi na zawartość witaminy PP usprawniają metabolizm cukru, warto je włączyć do diety w cukrzycy ciążowej. Jednak najbardziej znany jest z zawartości antyutleniacza – likopenu, chroniącego komórki przed niszczącym działaniem wolnych rodników. Pomidory jadaj w sałatkach z dodatkiem oliwy, gdyż zwiększa ona przyswajalność likopenu. Przetworzone pomidory (sosy, przeciery, keczupy) zawierają go więcej niż świeże. Szpinak To bogate źródło cennego kwasu foliowego, beta karotenu i witaminy C. Żelazo zawarte w szpinaku jest łatwo przyswajalne przez organizm. Gotowanie powoduje utratę znacznej ilości kwasu foliowego, młode listki lepiej więc jadać na surowo, np. w sałatkach, lub gotować bardzo krótko. Szpinak ma jedną wadę: utrudnia przyswajanie wapnia. Warto więc przyprawiać go śmietaną lub serem. Śliwki Zawierają sporo pektyn. Razem z kwasami organicznymi – winowym i jabłkowym – działają one jak miotła na przewód pokarmowy i gromadzący się w komórkach tłuszcz oraz cholesterol. Rozmoczone śliwki to doskonały środek na zaparcia. Najbardziej wartościowe pod tym względem są węgierki i renklody. Ponadto śliwki zawierają potas, żelazo, magnez, wapń i fosfor. Mają też sporo witamin z grupy B, dlatego cieszą się opinią owoców wpływających kojąco na układ nerwowy i poprawiających samopoczucie. Warzywa strączkowe Fasola, groszek, ciecierzyca, soczewica i bób dostarczają sporo błonnika, który wspomaga trawienie, wymiata toksyny, reguluje poziom cholesterolu. Warzywa te są także bogate w cenne białko roślinne i skrobię; są zatem nieodzowne zwłaszcza w diecie mamy-wegetarianki. Mają sporo witamin z grupy B, kwasu foliowego. Aby nie powodowały wzdęć, przed ugotowaniem warto je wymoczyć, a po zagotowaniu wylać wodę i ugotować w świeżej. Czytaj: Błonnik pokarmowy w diecie ciężarnej. Co daje błonnik w ciąży? Żurawina Wzmacnia odporność, wspomaga leczenie przeziębienia, a przede wszystkim słynie z korzystnego wpływu na układ moczowy. Hamuje osadzanie się bakterii E. coli na ściankach dróg moczowych, ogranicza ich namnażanie i zapobiega w ten sposób infekcjom dróg moczowych. Owoce żurawiny chronią także wyjątkowo wrażliwe dziąsła przyszłej mamy, utrudniając przyleganie do szkliwa bakterii wywołujących próchnicę, choroby dziąseł i przyzębia. Suszone owoce zawierają ponadto pektyny, a także sporo witamin, C, B1 i B2, oraz potas, fosfor, wapń i żelazo. miesięcznik "M jak mama"
DSL POUR LE SON AU DEBUT !Coucouuu !Et oui,pour ceux qui ont vu mon ancienne vidéo sur Shadowhunters j'avais prédit la mort de Jaceet j'avais malheureusem
Jacuzzi w ciąży dla wielu przyszłych mam może wydawać się miłym sposobem na relaks. Jak wiadomo, odpoczynek i odprężenie w tym czasie są bardzo wskazane. Jednak pojawiają się wątpliwości co do tego, co w ciąży jest dozwolone. Sprawdź, czy w ciąży można korzystać z jacuzzi i innych zabiegów spa?Jacuzzi a ciąża − wszystko, co musisz wiedziećW ciąży nie powinno korzystać się z jacuzzi. Dlaczego? Chodzi o to, że przegrzanie organizmu może być niebezpieczne dla Ciebie i Twojego dziecka. To właśnie wysoka temperatura jest przeciwwskazaniem do korzystania z jacuzzi w tym stanie. Co w takim razie z gorącymi kąpielami? One również nie są zalecane kobietom w ciąży. Jednak, wtedy jest niższe ryzyko przegrzania się, bo woda w wannie szybko traci temperaturę (w przeciwieństwie do jacuzzi).Warto jeszcze dodać, że ogólnodostępne jacuzzi (np. w basenach publicznych czy spa) mogą być siedliskiem bakterii i grzybów. Nigdy nie wiesz, kto przed Tobą korzystał z wanny z hydromasażem. Jeżeli jednak jesteś w stanie ustawić temperaturę wody w jacuzzi na maksymalnie 37 stopni Ce, wtedy możesz spokojnie brać długie i odprężające kąpiele w jacuzzi. Takie domowe „spa” ma jeszcze tę zaletę, że łatwiej zadbać o jego odpowiednie czyszczenie. Masz też kontrolę nad tym, kto z tego urządzenia korzystał przed Tobą. Zmniejsza się przez to ryzyko „złapania” infekcji intymnej, która w ciąży może być szczególnie groźna. W domowym jacuzzi możesz również samodzielne ustawić siłę hydromasażu. W ciąży bezpieczniej jest korzystać z delikatnego masażu.„Korzystanie z jacuzzi przez kobiety ciężarne nie jest wskazane, przede wszystkim z uwagi na większe ryzyko rozwoju różnego rodzaju infekcji intymnych. Okolice narządów płciowych u kobiety ciężarnej są dużo bardziej narażone na takie infekcje niż przed ciążą. Dlatego warto w tym czasie zrezygnować z korzystania z jacuzzi”− komentuje lek. med. Aleksandra w ciąży − jakie zabiegi może wybrać przyszła mama?Tak jak już pisałam, relaks w ciąży jest jak najbardziej wskazany. A gdzie kobieta może lepiej się zrelaksować niż w SPA? Jednak wiele mam obawia się korzystania z zabiegów spa w obawie o bezpieczeństwo płodu. Poniżej pokrótce opisuję, jakie zabiegi SPA w ciąży są dozwolone, a których lepiej do zasady, masaże w ciąży nie są zabronione. Niemniej jednak trzeba zwrócić uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze, nie powinno się masować brzucha ani punktów, które mogą wzmagać skurcze miednicy i brzucha. Podczas masażu, nie powinnaś leżeć na brzuchu. Dobrym pomysłem będzie delikatny masaż stóp i łydek. Zwłaszcza w ostatnich tygodniach ciąży, puchnące nogi mogą naprawdę dać się we znaki. BasenPływanie jest nie tylko dozwolone, ale również wskazane dla kobiet w ciąży. O tym, w jaki sposób najlepiej korzystać z basenu w czasie ciąży, pisałam w artykule: „Basen w ciąży – kojąca aktywność dla przyszłej mamy” SaunaW ciąży nie można korzystać z sauny. Przyczyny są takie same, jak w przypadku jacuzzi: ryzyko przegrzania organizmu i możliwość „złapania” jakieś infekcji bakteryjnej lub grzybiczej. Pamiętaj, że w czasie karmienia nie ma już żadnych przeciwwskazań do korzystania z jacuzzi czy sauny. W ciąży nie wolno również korzystać łaźni parowej ani z W ciąży można jak najbardziej używać peelingów. Warto jednak zwrócić uwagę na ich skład. Najlepiej korzystać z kosmetyków naturalnych (np. peelingów z cukru, soli czy kawy). Unikaj peelingów chemicznych. Regularny peeling całego ciała z pewnością pomoże Ci w przeciwdziałaniu rozstępom. Depilacja W ciąży możesz się depilować zarówno woskiem, jak i pastą cukrową. Lepiej unikaj jednak depilacji laserem. Pamiętaj też o tym, że w tym czasie, Twoja skora jest zdecydowani bardziej wrażliwa i takie zabiegi mogą okazać się bardzo bolesne. Dużo łatwiej również o zaczerwienienie i podrażnienie skóry. Zabiegi upiększająceW ciąży lepiej unikać wszelkich zabiegów upiększanych, które polegają na wstrzykiwaniu jakichkolwiek substancji pod skórę (np. botoksu czy różnego rodzaju kwasów). Nie powinno się wtedy również robić makijażu permanentnego. W czasie ciąży lepiej również odstawić wszelkie kosmetyki z zawartością retinolu, bo może on powodować wady wrodzone u dzieci. W ogóle, w ciąży warto szczególną uwagę zwrócić na skład kosmetyków, których używasz. Lepiej w tym czasie postawić na kosmetyki przeznaczone dla przyszłych mam. Zabiegi nawilżające i uelastyczniające skóręW ciąży możesz korzystać z delikatnych z masaży z wykorzystaniem naturalnych olejków, które mają za zadanie uelastycznienie i nawilżenie skóry. Warto jednak przed zabiegiem sprawdzić, czy kosmetyk, które ma być stosowany, nie podrażni Twojej skóry. Jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy dany zabieg kosmetyczny jest dozwolony, najlepiej zapytać wcześniej swojego ginekologa. Jeżeli nie masz takiej możliwości, zawsze kieruj się zasadą: jeżeli nie masz pewności, że dany zabieg jest dozwolony w ciąży, lepiej z niego zrezygnować.
Skye wrote: "Keep reading. [SPOILER ALERT] In Book 3 they find out they're not really brothers and sisters. Valentine just acted like Jace's dad, Sebastion is actually Clary's real brother." Yeah, and it would basically be an epic failure as a teen romance.
zapytał(a) o 21:32 To w końcu Clary i Jace są rodzeństwem czy nie ? Obejrzałam film Dary Anioła : Miasto Kości i mam zamiar sięgnąć po książkę . Ale ja po prostu muszę wiedzieć jak to z nimi jest czy są rodzina czy nie bo ja mam uraz do takich wątków np;Kaname i Yuuki z Vampire Knight . Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 21:34 no ale jak to jest ? tak ;) i tam bym przeczytała chociażbyś zakończenie mi powiedziała ponieważ zawsze zanim czytam ksiazke patrze na ostatnią strone :D trudno mnie zrazić , no chyba że kazirodztwem Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Hope you guys enjoy! :) On my jcgthunder account I have nearly 900 subscribers and over half a million views! So in celebration I've been trying hard to workJeden węzeł rozplątany, drugi zawiązany... Piszę od razu - to jest one shot nie związany z blogiem, historią na blogu tylko z Panią Noc... I jak coś ja tu piszę po swojemu, bo czytałam trochę, ale wybaczcie, nie będę dalej tego na razie czytać, bo po prostu nie mogę, tak więc żebyśmy się zrozumieli - tu jest po mojemu. Po drugie - tak to jest wyzwanie z "Najlepszego Komentarza Września" na dole jest "Najlepszy Komentarz Października" i czekam na kolejne wyzwania. Blondyn patrzył na rudą dziewczynę, która siedziała na ławce z młodszą jasnowłosą, która oparta było o jej ramię i coś szeptała jej do ucha. Rudowłosa tylko słuchała i delikatnie gładziła ją po plecach. - Emma ją bardzo lubi. Doda jej otuchy. Nie przejmuj się - powiedział szatyn, który położył mu rękę na ramieniu, budząc go z zamyślenia. - Zerwanie więzi parabatai. Do tego nie da się przygotować, dodać otuchy przed tym... To wyrwanie części swojej duszy... Gdybyśmy... - Jace, to nie my, tylko oni. Ich historia jest inna... I sam przyznasz, że może konkurować, jeśli chodzi o niezwykłość, nawet z naszą... Dla miłości został z nią parabatai, a potem patrzył, jak ona starała się znaleźć chłopaka... Umarłbym, gdyby Magnus mógł i zrobił mi coś takiego... - Cóż, w ich sytuacji to było też trochę głupie. Gdyby sobie od razu to powiedzieli i gdybyśmy o tym wiedzieli to na pewno by się coś wymyśliło... Nawet Jem, mógł z nimi zamieszkać i się nimi opiekować. To w końcu jej krewny... - Wiesz, że to też jest niezwykłe, ale jak widać nasze życiorysy i to, z czym się spotykamy jest po prostu niezwykłe. - Ale wszystko jest przez to cholerne prawo. Chciano ich rozdzielić, dlatego zostali parabatai. Gdyby nie to, obyłoby się bez zerwania więzi parabatai... I mieliby szansę na znalezienie prawdziwych, a tak to nawet nie wiadomo, czy ich miłość przetrwa coś takiego... - Po pierwsze zmieniamy prawo, więc nie gorączkuj się tak bo one cię usłyszą, a po drugie jestem pewny, że to przetrwa. Byłem chwilę temu u Julesa. Siedział i wpatrywał się w pudełeczko. Wiesz, co w nim było ? Pierścionek zaręczynowy dla Emmy. Gdyby jej naprawdę nie kochał to chyba by go nie kupił, nie uważasz ? - Co z tego ? Teraz tak jest, ale kiedy wyrwą im ich cząstki w czasie Ceremonii ? Już nigdy nie będą dla siebie tym, czym są teraz... To niesprawiedliwe... To nie powinno się tak potoczyć. - Jace nie przeżywaj tego tak - mruknął Alec i pokręcił głową. - Wiem, co dla ciebie znaczy parabatai i wiem, że ta cała sytuacja to wielki, kosmiczny żart, nie tylko na ich oboju, ale i na statucie parabatai, ale spójrz na to tak. Zmienisz prawo tak, aby więcej do takich rzeczy nie doszło, żeby świat był lepszy. Jace westchnął i jeszcze raz spojrzał na dziewczyny. Po chwili na jego twarzy pojawił się prawdziwy, szczery i piękny uśmiech. Zobaczył to, co zawsze powodowało, że jego humor nawet z najpodlejszego stawał się najlepszy na świecie. Sygnet. Sygnet Herondale'ów na palcu Clary, swojej żony. - Tak naprawdę to jestem pewny, że to co ich łączy przetrwa... Jules patrzy na Emmę, jak ja na Clary... - Nie zgodzę się. To ona patrzy na niego, jak ty na Clary. W tamtym związku, to on jest artystą, ale coś w tym jest. Totalne przeciwieństwa jednak się przyciągają. Artysta i wojowniczka lub wojownik i artysta. Ja i Magnus... Ja jestem raczej cichy i spokojny, a Magnus... - To Magnus i na tym pozostańmy. Wolę nie wiedzieć, jak go nazywasz w łóżku - powiedział śmiejąc się lekko. - A mówią, że to kobiety uwielbiają obgadywać swoje drugie połówki... - usłyszeli znajomy głos Clary. Jace od razu odwrócił się do niej i wziął ją w ramiona, po czym pocałował w skroń zaplatając palce na jej brzuchu. Alec od razu to wyłapał i spojrzał na nich pytająco. - Czy ja o czymś nie wiem ? - zapytał zakładając ręce na piersi. - Nie - mruknęła Clary i oparła głowę o klatkę piersiową blondyna. - To Jace się spieszy do posiadania potomka i cały czas by już udawał, że jestem w ciąży, ale na razie nic z tego, a zwłaszcza teraz. - Następnym razem mi się uda i nie będzie cię brzuch boleć - mruknął Jace i ucałował jej włosy. - Nie chcę wiedzieć, na serio. Zostawcie mój, młody jeszcze umysł w spokoju. A tak właściwie, dlaczego tu jesteś, a nie z Emmą ? - Spójrz na ławkę - mruknęła i sama zerknęła w tamtym kierunku. Zobaczyła Julesa, który przytulił do siebie Emmę i szeptał coś do niej przeczesując jej włosy. Dziewczyna ułożyła zaś głowę tuż pod jego brodą. Przymrużyła oczy słuchając co do niej mówi. - Chce się jej oświadczyć - wyszeptał Alec. - Kochają się. Ich miłość już sporo wycierpiała. Czas na lepsze dni, tak jak u nas - wyszeptała Clary, po czym ucałowała w kącik ust Jace'a. Pierwsze co poczuła to pusta. Dosłowna pusta, jakby wydarto jej większość jej duszy, wspomnień, uczuć. Drugie to miękka pościel, która ją otulała, a trzecie do miękka, delikatna dłoń gładząca ją po głowie. Lekko rozchyliła powieki. Białe światło niemal sprawiło jej ból, ale zaraz minął. Było coś ważniejszego od tego wszystkiego, a raczej ktoś. - Gdzie jest Jules ? - zapytała chcąc wstać, ale jasne ramiona zatrzymały ją dosłownie po pokonaniu dosłownie kilku milimetrów. Położyła się zatapiając w miękkiej, jasnej pościeli. - W drugiej sypialni. Leż. Jace prosił, żebym tu z tobą posiedziała, a on spokojnie siedzi z Julesem. Nic mu nie jest. Wiedziałabym gdyby coś się stało, więc możesz być spokojna. - Chce go zobaczyć - wyszeptała patrząc na Clary, która siedziała spokojnie i dalej gładziła ją po głowie, chociaż miała mieć niedługo 18 lat. - Zobaczysz, ale po tej Ceremonii jesteście na pewno wykończeni, dlatego leżcie... Prawie straciliście przytomność, więc nie ma ale. - To było tylko lekkie omdlenie... - Nie musisz się tego wstydzić. To, co zrobiliście wymagało wiele siły. Powinniście być dumni... - On nie chce mnie widzieć, prawda ? - zapytała cicho. - Nie chce mnie już, tak ? - Em, o czym ty mówisz ? On cię kocha. Po prostu musicie chwilę odpocząć, ale... Clary nie skończyła mówić, bo drzwi do pokoju momentalnie się otworzyły. Emma po raz pierwszy odkąd tu się znalazła zobaczyła, że pokoik miał ściany w kolorze pastelowym i białe drzwi, które teraz najbardziej ją interesowały, bo stał w nich Jules. W luźnych, pochlapanych farbą dresach i białej, przy dużej koszulce, z potarganymi włosami i niemal bólem w oczach, który momentalnie znikł, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Nawet nie wiedziała kiedy, ale już była w jego ramionach, wdychając jego zapach, wplątując palce w jego włosy, czując jego dłonie na plecach. - Na Anioła Emma... - usłyszała cichy szept. Już po chwili jego usta dotknęły jej ust. Cały świat stracił nagle znaczenie, wszystko to, co wokół niej się działo było bezsensu. Liczył się tylko on. Chłopak o niebieskich oczach i brązowych włosach, który trzymał ją teraz w ramionach. Z którym się wychowała i którego pokochała mimowolnie, ale prawdziwej niż kogokolwiek innego. Zacisnęła palce na jego ramieniu chcąc się upewnić, że to naprawdę on trzyma ją teraz w ramionach i całuje, jakby cały świat miał się skończyć. W odpowiedzi usłyszała tylko jego śmiech. Oparł czoło o jej czoło i wpatrywał się w nią intensywnie. Dyszeli. Ich oddechy się mieszały. On uśmiechał się lekko, a ona patrzyła się na niego jak urzeczona. - Kocham cię... - wyszeptał szybko, jakby były to dwa najdłuższe słowa świata, które miał powiedzieć w dwie sekundy. - Kocham cię i wiesz o tym, prawda ? I kochasz mnie tak samo, tak ? - A może bardziej ? - wyszeptała i zaczęła wodzić kciukiem po jego lekko opuchniętych, czerwonych od pocałunków ustach. - Niemożliwe - wymruczał i przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. - Tak się bałem, że... Że po tym wszystkim... Że my... Ty... Podwinęła rękaw jego koszulki i palcem napisała na jego skórze. Ja też. Uśmiechnął się i złapał jej rękę. Zsunął powoli dłoń. Mam coś dla ciebie. Co ? - napisała na jego skórze zmieniając kropkę pod znakiem zapytania w serduszko. - Może usiądziemy ? Trudno mi ci to dać, kiedy... Jesteśmy w takiej pozycji... Emma, dopiero teraz zrozumiała, że kiedy się całowali Jules położył ją na łóżku i pochylał się nad nią, tak, że jego nogi obejmowałyby jej, gdyby nie kołdra. W jej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie - Jak on może na nią tak działać ? Usiadł i przyciągnął ją do swojego boku. Usiadła na jego kolanach i przerzuciła swoją rękę, przez jego ramię, aby spokojnie bawić się jego włosami. Spojrzała w jego oczy i zobaczyła napięcie i strach. Co chciał jej powiedzieć ? Że jednak muszą się rozdzielić, mimo umowy, jaka była zawarta z Clave ? Że coś się stało podczas Ceremonii, którą ledwie co pamiętała ? - Co się dzieje ? - zapytała cicho. - Słyszałaś, kiedy wyszli ? - zapytał nagle i wskazał na zamknięte drzwi. - Pewnie kiedy się na mnie rzuciłeś... - Kiedy się obudziłem, zobaczyłem, nad sobą Jace'a... Pierwsze moje słowo, to było twoje imię... Powiedział, że jesteś za cholerną ścianą, z Clary... Chciałem się do ciebie od razu zerwać, ale on zapytał mnie o jedną rzecz... Chwilę musiałem się zastanowić, ale już wiem. Nie będzie lepszej okazji... - Do czego ? - zapytała czując jak udziela się jej jego zaniepokojenie. Kocham cię - napisał na jej skórze, po czym wyciągnął z kieszeni dresów małe, złote pudełeczko. Położył je, na jej nogach. Wpatrywała się w nie, jak zahipnotyzowana. Podejrzewała, co tam jest, ale nie chciała uwierzyć, że to mogłoby się dziać. Zostaniesz moją... - zaczął pisać, ale przerwał, kiedy zobaczył jej łzy, na jej policzkach. - Emma ? - zapytał cicho wycierając je kciukiem. Nie odpowiedziała. Wzięła pudełeczko do ręki. W środku był sygnet. Sygnet Julesa i pierścionek. Delikatny, złoty pierścionek z białym kryształem, przez które przeszło światło sprawiając, że zobaczyła w nim tęczę. - Kiedy go kupiłeś ? - zapytała cicho wyjmując go z pudełeczka. - Kiedy wróciliśmy do Los Angeles po uzgodnieniu ugody, jeśli chodzi o nas i Marka i wujka Arthura... Ja już wiedziałem, co chce zrobić i... - I ? - zapytała, kiedy urwał. - Kocham cię, a skoro możemy teraz być razem, to... Nie chce, aby ktoś inny się... Przy tobie kręcił. Nie zniósłbym takiej myśli... Po prostu nie. - Bo nie musisz - wyszeptała. Tak - delikatnie powiodła po skórze jego ręki, po czym ujęła jego dłoń i położyła na nią pierścionek, który po chwili znalazł się na jej palcu zamiast sygnetu. Jules od razu wsunął na jej palec swój sygnet, powodując jej śmiech. - Co ? - zapytał, kiedy ona delikatnie wsunęła na jego palec swój sygnet. - Może jeszcze dasz mi tabliczkę z napisem "Narzeczona Juliana Blackthorna. Nie ruszaj, nie patrz, nie zagaduj, bo dostaniesz bełt z mojej kuszy między oczy." - W sumie nawet dobry pomysł, ale jedno bym na pewno dopisał. - Co ? - Między oczy i między nogi - mruknął, powodując jej śmiech. - A więc będziesz typem zazdrośnika... - zaczęła, kiedy on pociągnął ją lekko za końcówkę jej włosów. - Auć ! - To nie pyskuj swojemu narzeczonemu - mruknął po czym delikatnie pchnął ją na łóżko. Położył się koło niej, ale ona delikatnie zsunęła jego nogi i zanim zadał choć jedno pytanie przykryła go kołdrą, położyła się na jego klatce piersiowej i sama otuliła jego nogi swoimi. - Leż - wyszeptała, po czym ucałowała go w kącik ust. - Jak ja mam odmówić mojej kochanej narzeczonej ? - zapytał po czym wtulił swoją twarz w poduszkę. - Jak myślisz, będzie krzyk ? - zapytał kiedy stali przed Instytutem w Los Angeles. Zbliżał się wieczór, niebo zaczynało robić się lawendowe, przez zachodzące słońce. W oddali było słyszeć spokojne fale oceanu, a lekki wiaterek niósł smak soli na usta. Trzymali się za ręce patrząc na drzwi ich domu, ich Instytutu. - Skoro jeszcze Cristiny tu nie ma, może się nam upiecze... - wyszeptała Emma. Podeszła, żeby otworzyć drzwi, kiedy te otworzyły się na oścież. - Słucham ?! - krzyknęła od razu Cristina, która pokazała się w drzwiach, żeby chwilę potem przytulić zdziwioną Emmę. - To był jej pomysł - oświadczył Mark podchodząc do brata, po czym serdecznie go przytulając. - Tęskniłem, mimo tego, że nie było cię tylko tydzień, wiesz ? Bałem się, że coś ci się stanie, ale widzę, że jesteś w niezłej formie. - Tak, wszystko w porządku, a co tu ? Wszyscy żyją ? - Niedługo - usłyszał stłumiony głos Emmy, która dalej była w szczelnym uścisku dziewczyny. - Cristina, proszę cię, nie zabijaj mi narzeczonej... - jęknął Jules. - Że co ?! - zapytała odskakując od Emmy, ale tylko po to, by ująć jej dłoń i przyjrzeć się jej. - Mark, oni z nas zgapili ! - Że co ?! - zapytała tym razem Emma, łapiąc jej dłoń. - Chyba następnym razem powinniśmy obgadać takie sprawy... - mruknął Jules, na co Mark, tylko skinął głową. - Nie sądziłem, że zaraz po zerwaniu jeden więzi, już zrobisz drugą... - Cóż, ją trzeba cały czas jakoś wiązać, żeby mi nie uciekła, wiec... - ZRÓBMY PODWÓJNE WESELE ! - krzyknęła nagle Cristina. - Na Anioła... A może najpierw pozwolicie mi zobaczyć siostrę, która ledwo przyjechała z wygnania i resztę rodzeństwa ? - zapytał, po czym zabrał torby swoje i Emmy, po czym wmaszerował do Instytutu. Emma zaraz za nim pobiegła i wzięła od niego lżejsze rzeczy. Mark zaś przytulił do siebie Cristinę i spojrzał na brata i jego narzeczoną, wchodzących po schodach na górę. - Tu nigdy nie będzie normalnie - wyszeptał w jej włosy. - Nie wiem, czemu ci to przeszkadza. Przynajmniej będziesz mieć co opowiadać dzieciom, wnukom... - Jeśli mi jakieś dasz to z miłą chęcią, a teraz może chodźmy tam. Chce zobaczyć reakcję Helen... - A ja Emmy... One planują wziąć ślub i tu zamieszkać, my się zaręczyliśmy, a teraz i oni... Czas chyba na co najmniej rok wielkiego świętowania, nie sądzisz ? - Jeśli to będzie tylko rok, możesz już dzwonić po Diego, a mnie nazywać Markiem Antoniuszem... - Po co ? Przecież już ci mówiłam, że się rozstaliśmy ? A Mark Anthony to są twoje imiona, więc... - No co ? Ja jako Marek Antoniusz potrzebuje Cezara, a on się nadaje, bo jak to Livy stwierdziła, odziedziczył po nim Kleopatrę, a więc w naszej sytuacji ja ciebie... Nawet pierwsza litera imienia pasuje... - Chodź już... Zmieniasz się w Arthura, czy co ? - zapytała ciągnąc go za ramię do Instytutu. - Jeśli tego chcesz... - zaczął, ale ona szybko zamknęła go słodkim, pocałunkiem. Ps. Human pozdrawia, nie dziękować, za powtórkę z historii pod koniec :). Księga IV: Rozdział 1 ...nie każda biel jest czysta, a czerń zła. Dziś postanowiłam nie dzielić rozdziału, bo nie ma takiej potrzeby. Znaczy tak mi się wydaje, po prostu za dużo z tym jest zabawy i nie do końca pasują mi te wyraźne granice. Wybaczcie, jeśli liczyliście na coś podobnego. ... - Witaj Harry, nareszcie mamy sposobność poznać się bliżej. Jestem Delerion, syn Damy Ognistego Dworu, Generał Płonącego Pułku oraz Najwyższy Dowódca Oddziałów Faerii w Waszyngtonie. - Przywitanie nowego "nauczyciela" od samego początku przesiąknięte było dumą oraz swego rodzaju wyższością. Sam Delerion prezentował się jak na XIX wiecznego arystokratę przystało. Szybka analiza gestów, postawy oraz specyfiki jego wypowiedzi stworzyła w oczach młodego Nephilim pełen obraz postaci syna tutejszej Władczyni Dworu Faerii. Specyfika ciężkiego akcentu oraz wyprostowana sylwetka z ukrytymi za plecami ramionami świadczyła o brytyjskim pochodzeniu. - Witaj Delerionie, niestety ja nie słyszałem o Tobie zbyt wiele. Nasze Instytuty mają za grube mury, by wiadomości z zewnątrz przedostawały się do wewnątrz. Nie mniej jest wielkim zaszczytem poznać Cię osobiście oraz czerpać z Twojej wiedzy oraz doświadczenia wzorce i trenować własne umiejętności. Ja jestem jedynie szarym wojownikiem w Trójce, więc nie mogę równać własnych osiągnięć z Twoimi. - Harry znał etykietę panującą w dworach arystokratów, gdyż od dłuższego czasu był zaczytany w wielu wspaniałych lekturach opiewających pyszność tamtych czasów. - Cóż za miłe zaskoczenie. Nie byłem świadom, że dzisiejszą młodzież mogą reprezentować tak dobrze wychowane jednostki. To wręcz nie spotykany dar i umiejętności w dzisiejszych czasach. Czegóż innego mogłem się jednak spodziewać po Tobie, wszakże sama Tessa miała Cię pod swoją pieczą. Pogratuluj jej wychowania kolejnego dżentelmena miłego oczom i uszom. -Młody Nephilim zobaczył dziwny wyraz oczu księcia Faerii, gdy tylko napomknął o czarownicy. Czyżby znał ją? Jeśli tak, to skąd i dlaczego brunet nic o tym nie wiedział? - Na pewno przy naszym kolejnym spotkaniu, napomknę o Tobie i życzliwych słowach, jakie każesz mi jej przekazać. Ale skończmy w tym momencie nasze uprzejmości i zacznijmy końcu to jest cel naszego spotkania. - Harry miał już dość uprzejmości. - Jak sobie życzysz. -Książę uśmiechnął się krzywo i wyjął swoje ostrze z pochwy i ruchem dłoni poprosił, by Nocny Łowca zrobił to samo. Zaczyna się nowy rozdział życia młodego Nephilim. Czy konieczny i warty zapamiętania, tego nie wie jeszcze nikt, nawet sama Tessa Gray. ... - Harry, wiem że Ci ciężko, ale każdy ma swoje problemy i to, że nie zawsze o nich mówi i nie pokazuje ich społeczeństwu, to nie znaczy, że ich nie ma. Zrozum też nas, nie zawsze wszystko jest tak jak chcesz, ale czy to upoważnia Cię do takiego traktowania przyjaciół i rodziny, nawet tej przybranej? - Nie znał tej dziewczyny, ale ona najwyraźniej znała go. Jak? Raczej pamięta raz zobaczone twarze, więc czemu jej nie może zidentyfikować? I skąd ona na Anioła wie tyle o jego życiu? - Kim jesteś pani? Skąd pochodzisz i czemu mnie napominasz? - Odłożył na siedzenie motocyklu kask. Planował już wrócić, w końcu ludzie zaczną się o niego martwić, a przecież nie chciał nikomu robić kłopotu swoim istnieniem. - To najmniej istotna sprawa w tym momencie. Ważne jest byś pamiętał, nie każda biel jest czysta, a czerń zła. Nie składaj pustych obietnic, przestań uważać siebie za kogoś większego niż reszta i miej na względzie uczucia swoich bliskich. - Chłopak uważnie przyglądał się jej urodzie, cechom charakterystycznym, śnieżnobiałemu stroju, lekkim zmarszczkom pod błękitnymi oczami i siwym odrostom na samym czubku głowy. Nagle kobieta odwróciła się do niego plecami i zaczęła iść w przeciwną stronę. - Hej, gdzie idziesz? Czemu mi to wszystko powiedziałeś?! - Harry nadal stał oparty o maszynę i oczekiwał na jakąkolwiek odpowiedź. - Kiedyś się jeszcze spotkamy i wszystko zrozumiesz. - Nawet w trakcie wypowiadania tego zdania, nieznajoma nie przestała się oddalać i nawet na ułamek sekundy nie powróciła wzrokiem do jego postaci. ... " - Zatańczysz ze mną? - Zapytał mały chłopiec, kiedy zobaczył równie małą, albo nawet mniejszą dziewczynkę od siebie. - Nie, fuuu, jesteś chłopakiem. Nie zatańczę z Tobą. Jeszcze ja też nie miałabym prawdziwej mamusi przez to. - Odwróciła się do niego plecami. Jego przybrana matka brała ślub, ale żaden rówieśnik nie chciał z nim się bawić ani tańczyć. Zasmucony chłopczyk postanowił przejść się poza miejscem, gdzie odbywał się bal. Przecież i tak nikt nie zwracał na niego tam uwagi. - Czemu jesteś sam? - Zapytał go nieznajomy głos. Okazało się, że jego posiadaczem jest inny chłopiec w podobnym do niego wieku. Miał zielone oczy i piękne, platynowe włosy. Wyglądał bardzo przyjaźnie. - Bo nikt nie chce się za mną bawić ani tańczyć, a moja druga mamusia jest zajęta moim nowym tatą. - Mały Harry zawsze był szczerym dzieckiem. Nie bał się prawdy i nawet nieznajomym podałby dokładne miejsce, gdzie znajduje się jego największy skarb. - Jak to masz drugą mamę i nowego tatę? - Blondyn był bardzo zaciekawiony słowami nowego kolegi. Nikt z jego dotychczasowych przyjaciół nie miał dodatkowych rodziców. - Po prostu nie znam pierwszej mamy, a druga dziś robi wesele. - Brunet lekko uśmiechnął się do blondyna. - Jestem Harry, a Ty? - Ja jestem... - W tym samym momencie otwarł się portal za postacią małego chłopca. - Muszę już wracać, bo mama się na mnie zdenerwuje. Cześć. - Posłał szeroki uśmiech do bruneta. Wyciągnął w jego stronę rękę i czekał, aż nowy kolega za nią chwyci. Kiedy tak się stało, złapał swoim małym palcem jego. - Niedługo znowu Cię odwiedzę, obiecuję. - Opuścili swoje ręce i po chwili po nowym towarzyszu jego gorszych i lepszych chwil młodości zniknął." ... " - Bądź szybszy i szukaj słabych punktów w przeciwniku. - Od kilku miesięcy Harry miał już swojego parabatai i zazwyczaj to jemu udzielał takich rad. Wtedy jednak naprzeciwko niego stał bliski przyjaciel, w którego obecności czuł się jeszcze swobodniej i nawet potrafił śmiać się serdecznie, a nie przez sytuację i to, że tak należy. - Mówisz mi to już któryś raz z kolei. Wiem Harry, ale niestety nie mam aż tak dużego szczęścia, żeby ćwiczyć sześć dni w tygodniu z najlepszymi. Mi na razie musi wystarczyć Twoja pomoc i własne - doświadczenia. Jeszcze raz. - Blondyn miał jeszcze większy zapał niż poprzednio. Zamarkował cios w w prawe udo, ale jego ostrze przecięło cienki materiał koszulki Harry'ego tuż obok szyi i delikatnie przejechało po jego skórze, sprawiając, że Łowca upadł i w miejscu, gdzie przed chwilą znajdowało się ostrze, pojawiła się czerwona linia i nieprzyjemne pieczenie. - Jona! Chciałeś mnie zabić?! - Przyjaciel spuścił głowę, a kaskada przydługich już włosów zakryła całkowicie jego twarz. Brunet jednak nie był zły, po chwili uśmiechnął się promiennie. - To było świetne. Cieszę się, że mnie słuchasz. - Po chwili znów stał na nogach i z bananem na twarzy objął swojego rówieśnika i ruszył do przodu. Siedli pod niewielkim drzewem i rozmawiali o różnych sprawach. Po jakichś czterdziestu minutach pojawił się portal, który po raz kolejny zabierał jego najlepszego kompana, ale sam Harry nie miał mu za złe, że nie mogą sp,ędzać ze sobą tyle czasu, ile by pragnął. W końcu przyjaciele wybaczają sobie prawie wszystko." ... "...Mam w sobie krew Demona, tak mówi Tessa. - Harry postanowił być w pełni szczery ze swoim przyjacielem. - Ale podobno również Anioła i najdziwniejsze, że ona nie zredukowała tamtej posoki i to przez to mam tyle siły i te umiejętności. - Nie martw się, ja też posiadam domieszkę demonicznej posoki w sobie. Różnica między nami jest taka, że ja nie mam dodatkowej ilości krwi Anioła. - Uśmiech jego przyjaciela był przygaszony. - To nie znaczy, że jesteś zły Jona... Znam Cię i mogę to wykluczyć..." - Czy to o Tobie mówiła ta kobieta? Czy to ty jesteś tą "czernią"? Kto w takim razie jest "bielą"? KOMENTARZ PAŹDZIERNIKA 2017. "Skoro tak twierdzisz... Będę czekać cierpliwie. Niech Bóg(ty)mi to wynagrodzi!" - A. Księga I : Rozdział 7 Wiśniowa taksówka Ostrzegam Was Ludziki. To jest najdłuższy rozdział chyba, bo liczy około 2800 słów... Ps. Wiem, że rozdziały są na razie spokojne i mdłe, może dla niektórych śmiertelnie nudne oraz chorobliwie dla Was brakuje Clary, ale poczekajcie, okey ? Następne już będą lepsze... Mam nadzieję. - Gdzie jest Henry ? - zapytała po chwili ciszy Jia patrząc nieco twardo na Maryse. - W swoim pokoju. Mogę po niego pójść - zaproponowała odwracając się już do wyjścia. Chciała wyjść z tego pomieszczenia. Nagromadziło się w nim zbyt dużo napięcia, głównie spowodowanym wspomnieniem dni Kręgu, które w perspektywie dzisiejszych wydarzeń były dniami straconymi, przeklętymi dla każdego, kto był w bibliotece. Zerknęła na Jię, która rozmasowała skórę na skroni drobną, delikatną dłonią, na której widniały małe blizny i zawijasy czarnych run. Maryse pomyślała, że gdyby nie jej upór i niezachwiana wiara w Valentine'a wtedy, może by miała szansę być na miejscu Jii, ale sama siebie skreśliła. Zaufała diabłu i prawie sprzedała przyszłość całej swojej rodziny. - Nie trzeba... Zaprowadź mnie po prostu do niego. Muszę powiadomić go o całej sytuacji i zwrócę mu przy okazji uwagę na to jak ma się zachowywać i o co może lepiej nie pytać od razu. Ta sprawa jest niezwykle ważna, więc mam nadzieję, że mu pomożecie i że będę dostawała szczegółowe raporty. Nie możemy pozwolić aby Podziemni myśleli, że mamy tego chłopca gdzieś, albo gorzej, że maczaliśmy w tym palce. Zwłaszcza, że niedługo będą znowu podpisywane Porozumienia. - No i Valentine wraca, więc łatwo mogą uznać nas za wrogów ze zwykłego strachu - zauważył Robert stukając nerwowo w blat biurka. - Zgadzam się. W dodatku stało się to raczej pod naszym nosem, więc mogą uznać, że nie stanowimy dostatecznej ochrony dla nich - dodał Hodge. - Jeśli pozwolisz Jio, to wyślę wiadomość do Miasta Kości, z zapytaniem, czy mają już jakieś ustalenia. Jeśli się czegoś dowiem od razu przyjdę do pokoju Henry'ego i powiadomię was o wszystkim... Musimy wiedzieć w końcu czego albo kogo szukamy... - Valentine może użył demonów, aby nie zostawić swoich śladów... - zastanowiła się Maryse. - Możliwe, że będą ich ślady na trasie tego chłopca. Mógł ich użyć, żeby go tu zagonić, jak zwierzynę. - Henry to sprawdzi - mruknęła Jia i spojrzała na Maryse, która od razu zrozumiała, że ma ją teraz zaprowadzić do chłopaka. Wyszła z biblioteki gorączkowo myśląc dlaczego idąca za nią kobieta nie ufała im na tyle, aby przy nich rozmawiać z Henrym, czy choćby pozwolić go zawołać ? Możliwe, że w świetle wydarzeń byli podejrzani przez Clave, ale Jia to w końcu prawie rodzina. Tylko dziś od razu zaczęła zachowywać się tak profesjonalnie odcinając się od nich, jak od jakieś zarazy, która mogłaby ją jakoś splamić. Dlaczego w ogóle Clave ich podejrzewało po 10 latach przykładnej służby mającej odkupić winy i zadośćuczynić za błędy młodości. Przełknęła ślinę, próbując przełknąć gulę, jaka wytworzyła się w jej gardle. Zerknęła na Jię, obawiając się, że mogła odczytać jej myśli i obawy, odebrać je jako przyznanie się do winy, do spiskowania z Valentine'em, być może nawet ukrywania go. Kiedy dotarły do pokoju nastolatka zobaczyły Churcha, który wylegiwał się pod drzwiami blokując przejście. - Church, wynocha - warknęła Maryse, próbując go przesunąć stopą, ale kot uderzył łapą z wysuniętymi pazurami w jej but przerywając próbę. - Zrobię z ciebie kiedyś worek na śmieci, przysięgam - jęknęła zła powtarzając próbę przesunięcia go, która tym razem o dziwo udała się. Kot miauknął, po czym wstał i usiadł koło drzwi spoglądając na nie. - Paskudne, wieczne kocisko - prychnęła pukając. - Proszę ! Nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi ale zanim weszła do środka Church już był w środku. Podszedł do Henry'ego, który leżał na łóżku wpatrując się w ekran telefonu i wskoczył na miejsce obok niego zwijając się w kłębek. - Polubił cię... To niezwykłe w przypadku tego kota, który nienawidził chyba wszystkich... Konsul chce z tobą porozmawiać, więc zostawię was samych - powiedziała Maryse zanim on otworzył choćby usta, po czym od razu wyszła. - Dzień dobry ? - mruknął siadając na łóżku, odkładając telefon na szafkę. - Chodzi o moje zadanie ? Jakieś zmiany, poprawki ? - Dziś do Instytutu zawitał Pierwszy ze stada z China Town... To Lucjan Graymark, teraz znany jako Luke Garroway, były parabatai Valentinne'a... Chciałabym, żebyś miał go na oku. Jego zachowanie... Nie wiem czemu ale sądzę, że coś ukrywa. - Oczywiście, ale do śledzenia potrzebne mi jest troszkę więcej informacji pani Konsul. Jak teraz wygląda, gdzie mieszka ? - Podszedł do niej i założył ręce na piersi. - Tu jest adres jego księgarni. Mieszka na jej piętrze. Na karteczce jest również adres, gdzie jest główna siedziba jego stada, jeśli tak można nazwać stary komisariat. Chciałabym, żebyś jeszcze dziś złożył mu wizytę w jego domu. Chodzi o zadanie standardowych pytań i zobaczenie, czy w jego domu nie ma nic podejrzanego, ale bardzo delikatnie. Nie chce aby się spłoszył. Musisz pamiętać, że pewnie będzie bardzo wyczulony. Są przesłanki, że Valentine niedługo się ukaże i pewnie będzie bardzo ostrożny... - Pani Konsul, nie mówi pani do jakiegoś amatora. Jestem specjalistom, jeśli o to chodzi. Mam być ostrożny i pytać o tego chłopca, żeby się rozgadał sam ? - Ten chłopiec to Jasper. - Oczywiście. Czy coś jeszcze ? - Weź ze sobą może Aleca. On... Zna się trochę na magicznych rzeczach i może coś wypatrzy, jeśli miałby coś do tajnej komunikacji. No i masz pisać raporty do mnie, jeśli chodzi o tą sprawę i... - I ? - Masz dalej pilnować Lightwoodów, ale... Masz do mnie najpierw pisać, jeśli wyda ci się to podejrzane, zrozumiano ? Henry spojrzał prosto w jej ciemnobrązowe oczy. Jia poczuła jak dreszcz przeszył jej ciało, kiedy zwykle ciepłe spojrzenie chłopca przeszyło ją sprawiając, że stanęła jak słup soli czując narastający niepokój, jakby bezbronnie stała naprzeciwko potężnemu demonowi. - Chodzi o to, że się przyjaźnicie, prawda ? Boi się pani, że zdradzą i nie chce pani, aby po pierwsze to zrobili, po drugie aby to wyszło na jaw, bo konsekwencje będą już bardziej niż poważne, racja ? Chce pani ich obronić, nawet przez nimi samymi i dlatego teraz prawdopodobnie bardzo chłodno się z nimi obeszła. Szykuje się pani na najgorsze, ale... - Skąd ty o tym... - zaczęła, ale Henry zaśmiał się tak czysto i prawdziwie, że nie miała pewności, czy to co słyszała, nie było jej przywidzeniem. - Łączę fakty. W dodatku nie urodziłem się wczoraj. To dość proste. Maryse wyszła stąd jak najszybciej, a przy mnie raczej nie ma powodów, aby czuć się niekomfortowo, a nawet gdyby to wie, że zdradziłaby się, że coś ukrywa, więc chodziło o pani obecność. No i w dodatku przyjaciółka tak oficjalnie o przyjaciółce ? Nawet jeśli w oficjalnej sprawie ? I przy mnie, który spędził pół życia w Idrisie i wie o różnych stosunkach miedzy ludźmi ? W dodatku jestem wychowankiem ulicy, więc coś wiem o ludziach. - Nie mów nikomu o tym, ale ja znam lepiej tych ludzi i wiem, że oni tego nie zrobią, a jeśli tak to musi być w tym ważniejszy powód niż Clave myśli. Oni nie są zdrajcami. - Rozumiem. Nic nie powiem. Jeśli to wszystko... - Do widzenia - powiedziała i wyszła, czując dreszcze spowodowane przez jego spojrzenie. Wyszła z pokoju, w którym zapanowała niczym nie zmącona cisza. Chwilę nasłuchiwał. Spojrzał na kota, który zwinął się w kłębek i spał na jego łóżku. - Tylko nie wygadaj nikomu - mruknął do niego biorąc telefon do ręki. Zadzwonił pod niezapisany numer. Po trzech sygnałach ktoś odebrał. - Dawno nie dzwoniłeś - usłyszał cichy głos. - Nie miałem okazji... Jestem tu - powiedział szybko, chcąc od razu wyrzucić potok słów cisnących mu się na usta od wczoraj. - Wiem. Powiedzieli mu, a on mnie. - To czemu nie zadzwoniłaś ? - Nie wiedziałam kiedy. Nie chciałam podejrzanych telefonów... - Pozdrów ją. Zaczynamy niedługo. - wyszeptał. Rozłączyła się bez słowa, ale on wiedział wszystko już. Leżała na łóżku przyglądając się dwóm lakierom do paznokci. Nie umiała wybrać koloru, co się rzadko zdarzało, ale jednak zdarzało. W końcu zdecydowała się na szary kolor i już miała otwierać lakier, żeby pomalować sobie paznokcie, kiedy usłyszała pukanie. Odstawiła lakier i podeszła do drzwi. Otworzyła je i pierwsze co poczuła, to miękka sierść ocierająca się o jej kostkę. Church. - Isabelle, czy nie wiesz może gdzie jest twój starszy brat ? - zapytał Henry uśmiechając się do niej, w sposób, w jaki od razu powodował, że wydawał się jej tak znajomy. - U Magnusa - odpowiedziała szybko. - A co ? Chciałeś potrenować, czy pomoc w czymś ? - Muszę jechać do Pierwszego z China Town... I wiesz, nigdy nie byłem w Nowym Yorku, a w dodatku Jia powiedziała, że może mieć jakieś magiczne przedmioty i Alec by to zauważył... - Ja też ci mogę pomóc - powiedziała całkowicie zapominając o zamiarze malowania paznokci. - Alec może za długo nie wrócić, więc kiedy idziemy ? - Woah, szybka jesteś - powiedział przeczesując włosy, które opadły mu na czoło. - To może za jakieś pół godziny, pasuje ? Przed Instytutem. - Oczywiście, tylko gdzie on teraz mieszka ? - Wiesz już kto nim jest ? - zapytał cicho. - Lucjan Graymark... Mama mi powiedziała... Znałam go, z resztą wszyscy w tym Instytucie oprócz Maxa... - Max urodził się po rozpadzie Kręgu tak ? - zapytał ściszając głos i minimalnie zbliżając się do niej. - Tak. Niewiele wie o tym i wolimy, żeby tak zostało. - Oczywiście Isabelle - powiedział miękko, po czym zmarszczył czoło. - To za pół godziny. - Och, tak oczywiście. Pół godziny i idziemy - powiedziała już bardziej do siebie, bo on już odwrócił się i odszedł do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i chwilę oparła się o nie. Przegryzła wargę i dopiero po chwili zauważyła Churcha, który leżał na łóżku i pilnie się jej przyglądał. - No co ? Nie oceniaj mnie, okey ? Wiem, że Alec, gdyby była taka potrzeba, pojawił się tu w pięć minut, ale nie ma takiej potrzeby. Dbam o jego związek i tyle sierściuchu ! Mężczyzna stał nad ekspresem z kawą czekając aż, wydający mu się w tej chwili niemal anielskim, napój będzie gotowy. Zerknął na zlew z niepozmywanymi od wczoraj naczyniami. Westchnął widząc kubek ze śladem czerwonej szminki, dowód na to, że tu była. Uśmiechnął się lekko. Ekspres zaparzył już kawę. Zbliżył kubek do ust, ale kubek zamarł zanim choćby kropelka płynu dostała się do jego ust, gdyż nagle zadzwonił telefon. Odstawił kubek na blat i zerknął na wyświetlacz telefonu. Lekko zdenerwowany odebrał. - Ukryj rzeczy - zabrzmiała krótka komenda, po której osoba, po drugiej stronie rozłączyła się. Znów spojrzał na zlew. Kubek z jej szminką musiał zniknąć... - To bierzemy taksówkę ? - zapytał, kiedy Isabelle pojawiła się w drzwiach Instytutu. Zerknął na nią. Miała buty na obcasie i długie rurki. Luźna, czarna koszulka na ramiączkach odsłaniała jej runy, a naszyjnik z jej czerwonym rubinem błyszczał w świetle słońca. Związała czarne włosy w wysoką pytkę, która spadła na jej plecy. - Chyba tak. Jeśli chcemy trafić tam dość szybko... - To gdzie najlepiej złapać ją ? - Po co łapać... ? - zapytała klikając coś w telefonie. - Mam tu numer do jednego taksówkarza, który dodatkowo może nam coś powiedzieć... Charlie ? Jesteś wolny ? Możesz pod Instytut wpaść, mam kurs... Tak, zapłacę ci z góry, ale jeśli odpowiesz na dwa, może trzy pytania... Już o tym wiesz ? Tak, prowadzimy tę sprawę... Ale ? Dobra. - Będzie ? - Tak, tak... Masz pieniądze, gdyby co ? - Oczywiście. Clave może jest okrutne, ale kasę czasem nieźle sypie... To kim jest ten taksówkarz ? Jakiś bliski przyjaciel ? - Niezbyt. To raczej przyjaciel, przyjaciela... - Podziemny ? Wilkołak ? - Niezbyt. To pół-wilkołak - mruknęła i kopnęła kamień, który potoczył się kilka metrów. - Jego ojciec miał kiedyś stado, ale odstąpił władzę. Związał się z Przyziemną ze Wzrokiem. Prosta historia. - Takie są czasem najlepsze... Wszystko łatwe, bez zawiłości, bez minimalnych tonów szarości, które skrywają w sobie wszystko to co ważne, bez jakiś spektakularnych wzlotów i upadków, które powodują w człowieka co najmniej zawał... Szkoda, że życie Nefilim, nie może być prostą historią... - Nie chciałbyś, aby twoje życie było pełne niespodzianek ? - zapytała i spojrzała na niego nie ukrywając swojego zaskoczenia. - Zaskakujące ? Chciałbyś życie bez walki, bez polowania na demony ? Przecież wiedziesz naprawdę ciekawe życie. W końcu Clave uważa cię nie tylko, za najlepszego Nefilim naszego pokolenia, ale ma do ciebie także zaufanie i powierza tak ważne zadania mimo tego, że masz 17 lat. - Wiesz, czasem chciałoby się trochę... Prostszego życia... Słuchanie o tak, niesamowitym życiu, może i jest przyjemne, ale prowadzenie go to inna sprawa... Sama pomyśl, czy jeśli ktoś myślałby o tym, aby zamienić się ze mną, musiałby wziąć pod uwagę to, że nawet posiadanie dziewczyny może być kłopotliwe, bo ciągle gdzieś wyjeżdżam... I czasem są to tylko tygodniowe wyjazdy, ale na przykład ten ? Mam tu być do odwołania, czyli może nawet do rozwiązania tej sprawy... A czy ona mogłaby być tu ze mną to zupełnie inna sprawa... - Cóż, to faktycznie może być kłopotliwe... Charlie przyjechał - powiedziała urywając temat. Wskazała na wiśniowy samochód z typowym dla Nowego Yorku oznaczeniem taksówki, ale właśnie ten wiśniowy kolor zaburzał tu wszystko. Przez otwarte okno widać było kierowcę, może 20-letniego chłopaka z długimi, czarnymi włosami i ciemniejszą karnacją, ubranego w bordową koszulkę. Na ramieniu, które wystawił poza samochód widać było tatuaż - wilka, który wył do księżyca. - To jest taksówka ? - zapytał Henry wpatrując się w kolor samochodu, kiedy oboje szli w jego kierunku. - Jeśli chcesz żółtą to łap jakiegoś Przyziemnego - mruknął zachrypniętym głosem. - Spodziewałem się auta w gorszym stanie, po usłyszeniu słowa taksówka... Nawet nie chcesz wiedzieć jakim gruchotem, który zwał się dobra taksówką, jechałem w Ameryce Południowej... - mruknął i wsiadł no tyle siedzenie, koło Izzy. Biała tapicerka wiśniowego auta była czyściutka i niemal pachniała nią. Zupełnie jakby przed sekundą zakończyło tu się kompleksowe czyszczenie. - To teraz dwa pytania - mruknął Charlie patrząc na nich przez przednie lusterko. - Gdzie mam jechać i kto płaci z góry ? Henry bez słowa podał mu karteczkę z adresem księgarni oraz banknot z dość dużym nominałem. - Nie mam jak wydać - mruknął pół-wilkołak widząc banknot. - Napiwek - rzucił hasłowo Henry stukając palcami o drzwi auta. - Za ile będziemy ? - Pewnie za kilka pytań. Prowadzisz tę sprawę ? - zapytał zamykając okno. - W imieniu Konsula - dodał zerkając przez okno. - Skąd wiesz ? - W Świecie Cieni takie rzeczy szybko się rozchodzą. Mój ojciec mi powiedział, a sam ponoć dowiedział się od faceta, u którego pracuje... - Przyziemnego z Wzrokiem, który był często odwiedzany przez Jaspera ? - Tak - powiedział po chwili ciszy. - Nie mogą się pogodzić z tym, że prawdopodobnie przez nich zginął... - Nie wiem, czy mógł przez nich zginąć. Ktoś raczej podrzucił ciało po sprawie... Czy pracodawca twojego ojca ma kłopoty ? - Sądziłem, że rozmawiamy o Jasperze... - Czy ktoś mógł go zabić, żeby wyrównać porachunki z twoim pracodawcą ? - zapytał jeszcze raz, trochę chłodniejszym tonem. - To nie musiał być Valentine, ktoś może się pod niego podszywać, albo po prostu mógł wykorzystać sytuację, żeby zrobić nas w konia, więc powiedz mi, czy on traktował go jak syna i ktoś mógł chcieć wyrównać tak rachunki ? Charlie nie odpowiedział od razu. Poprawił lusterko. Henry zobaczył jak lekko drapie swoją brew, po czym usłyszał jego westchnięcie. - Nie. On woli być na równej stopie ze wszystkimi, a jeśli ma jakieś zatargi to prędzej płaci. Ma kasę na czarną godzinę... Ktoś mu kiedyś zamordował dziewczynę, za błąd jego ojca. Ponoć od tamtego czasu zerwał z nim kontakty, zmienił nazwisko 7 razy i wprowadził twarde reguły pracy u siebie, ale to tylko plotka powtarzana wśród jego pracowników. Raczej stara się być cieniem, który nie umie nacisnąć na odcisk. Henry skinął głową i spojrzał na Isabelle, która delikatnie dotknęła jego dłoni. Dziewczyna rzuciła mu niema oburzone spojrzenie, na które jednak nie zareagował. - Czy twój ojciec ma kontakty ze stadem w China Town ? - Słabe. Czasem, ale to kontakty z pracy. - Znasz Lucjana Graymarka ? - Nie. To on jest podejrzany ? - zapytał zerkając na nich, gdyż stali teraz na czerwonym świetle - A Luke'a Garrowaya ? - od razu zapytał Henry patrząc na drogę, a nie na pół-wilkołaka, który nieco gwałtownie ruszył. - To przywódca stada w China Town - powiedział pochmurnym głosem. - Jaka panuje o nim opinia ? - Dobry przywódca, spokojny, wszystko rozwiązuje na chłodny umysł, ciepły, pomocny... Moja dziewczyna jest z jego stada. Mówi, że jeszcze nigdy nie spotkała osoby, która byłaby dla niej tak ojcem, jak on... Nie ma dzieci, żony, dziewczyny... Jest sam, ale nie jest samotnikiem. Raczej wyciszonym, spokojnym facetem, który ma dla każdego wiele ciepła. - Nie ma z nikim zatargów ? To nie mógł być atak w niego ? Podważenie jego kompetencji ? - Nie. Każdy ze stada go lubi i szanuje. - Często odwiedzasz jego księgarnię ? - Stąd wiesz, że ją odwiedzam ? - Dłużej patrzyłeś na banknot niż na adres i ani razu nie sprawdziłeś, czy dobrze jedziesz, a robisz to bardzo pewnie, znając drogę na pamięć, więc ? - Moja dziewczyna nie mogła znaleźć pracy i jakiś czas pomagała mu w księgarni. Dowoziłem ją i odbierałem. Mieszkamy razem... - Gdzie teraz pracuje ? - Jest barmankom u Steve'a. - Jesteśmy - przerwała Isabelle okazując szyld księgarni Luke'a Garroway'a. Księga I : Rozdział 6 "Zapadła cisza" Co tam ludziki ? Piątek 13 dał się we znać, czy jednak wszystko poszło gładko ? No mam nadzieje, że tak i cali siądziecie teraz do czytania kolejnego rozdziału. Maryse zeszła do Sanktuarium. W środku czekał już Cichy Brat Jeremiasz i jej mąż. Zakonnik pochylał się nad ciałem chłopca, z wielkim zainteresowaniem przesuwając palcem o pergaminowej skórze po wypalonym symbolu Kręgu, który widniał na szyi. Przesunął ręką po czole chłopca odgarniając platynowe włosy i na chwilę otworzył jego powiekę, po czym zamknął ją i zrobił krok w tył. Wasza obawa, że mógłby być to Jonathan jest w pełni uzasadniona. Platynowe włosy, jasna cera... Gdyby nie oczy, można by było tak uznać - rozległ się w jej głowie jego spokojny głos. - Nigdy wcześniej się tak nie bałam - wyszeptała i podeszła do starego, kamiennego ołtarza, który został tu przyniesiony wiele lat przed tym, jak z mężem objęła Instytut. Przesunęła wzrokiem po szczupłym ciele nastolatka. W pierwszej chwili kiedy go zobaczyła serce jej prawie stanęło na myśl, że oto znalazła pod drzwiami martwego Jonathana Morgensterna, gdyż kolor włosów, cera i bransoletka oraz ten przeklęty symbol Kręgu by się zgadzał. Nie umiała powiedzieć jaką poczuła ulgę, kiedy Robert spojrzał w jego martwe oczy i zamiast zieleni zobaczył ciemną tęczówkę ze złotą obwódką zdradzającą likantropizm. Ale to była tylko chwilowa ulga, gdyż zaraz zdała sobie sprawę, z tego, że musi zgłosić to Clave, powiedzieć, według prawdy, że do ciała doprowadził ją magiczny kot, a potem zadzwonić do stada z China Town, jedynego większego stada w Nowym Yorku i zapytać, czy nie zaginął żaden młody wilkołak. Czuła niemal gulę w gardle kiedy szukała w książce z adresami i numerami do ważniejszych Podziemnych numeru do "Szmaragdowego* Wilka". Nie wiedziała co powiedzieć, kiedy ktoś odezwał się po drugiej stronie. - Tu Maryse Lightwood... - zaczęła. - Szefowa Instytutu ? Mam nadzieję, że to ważne o tej porze, bo może nie uwierzysz, ale wilkołaki też śpią w nocy... - mruknął zaspany, chropowaty męski głos. - Czy mogę z Pierwszym ? - zapytała po sekundzie ciszy. - Nie ma go. Tu Drugi, Alaric. Przekaże mu jeśli to coś naprawdę ważnego... - Znalazłam pod schodami... Martwego chłopca. Wilkołaka. Platynowe włosy, jasna cera, ciemne oczy... Szara bluza, spodnie i trampki całe mokre. Na nadgarstku miał bransoletkę. Czy jest jednym z was ? Jest z waszego stada ? - zapytała powoli, starając się, aby nie powiedzieć zaraz, że miał na szyi wypalony symbol Kręgu. - Bransoletka ? - zapytał wilkołak po drugiej stronie. Słyszała szuranie, jakby osuwał się po ścianie, lub przesuwał coś, co było na stole, gdzie stał telefon. - Czy... Czy była z zawieszkami ? Tablice z symbolem księżyca, gwiazdy, słońca i... - Wilczą łapą - dokończyła. Nastała chwilowa cisza w telefonie. Usłyszała krzyk mężczyzny skierowany do kogoś ze stada. - To Jasper... Zadzwonię do Pierwszego. Rano odbierze ciało... - Alaric... - wyszeptała przypominając sobie imię likantropa. - Instytut zaczął śledztwo. Poprosiłabym, aby pierwszy rano był w Instytucie. Obiecuje wam, że ciało Jaspera oddamy wam jak najszybciej, ale... Cisi Bracia muszą go zbadać. Chcemy ustalić co mu się stało, obiecujemy, że... - Nie czaruj - mruknął. - Zadzwonię do Pierwszego i mu to wszystko przekażę. To on będzie z tobą to uzgadniał, ale radzę, abyście nie robili na nim jakiś eksperymentów. Porozumienie niedługo ma być znowu odnawianie... - mruknął i rozłączył się. - Maryse, czy wszystko w porządku ? - zapytał Robert kładąc dłonie na jej ramionach. - Myślałam o tym wilkołaku. Jestem pewna, że oni już myślą, że to nasza sprawka. Każdy słyszał już pogłoski, że on wrócił... - Poczekamy, aż Pierwszy przyjedzie i wtedy się pomartwimy - mruknął po czym podszedł do ciała chłopca i delikatnie podniósł je aby, zanieść do powozu Cichego Brata. Henry położył się na łóżku i spojrzał na sufit, na którym grało teraz dogasające światło nocy nowojorskiej i wstający dzień. Bawił się swoim sygnetem uporczywie myśląc nad sytuacją, jaka mogła rozegrać się pod schodami Instytutu oraz jak to wpłynie na jego zadanie. Cóż, teraz przynajmniej oficjalnie przynajmniej dostanie inne zadanie i Jace może w końcu mu odpuści choć wcale jeszcze nic nie zrobił. Westchnął i przewrócił się na bok. Zerknął na nierozpakowane jeszcze rzeczy. Był pewny, że nie przeniosą go, ale mimo to nie chciało mu się rozpakowywać tego wszystkiego. Lekko uśmiechnął się widząc wybrzuszenie na torbie, które było spowodowane jego szkicownikiem i piórnikiem z akcesoriami do rysowania. Leniwie wstał z łóżka i podszedł do bagażu. Delikatnie odsunął zamek i wyjął najpierw najzwyklejszy, czarny piórnik z podstawowymi przyborami do rysowania, a potem czarny szkicownik. Przesunął po jego okładce bardzo delikatnie, z sentymentem, który zawsze odczuwał biorąc do ręki ten specjalny dla niego przedmiot. Nie oddałby go nawet za największe skarby świata. Otworzył go. Z prostego, niemal schematycznego szkicu uśmiechała się do niego twarzyczka piegowatej dziewczynki. Westchnął smutno patrząc na lekko krzywe oczy i pasemko włosów, które opadając na jej czoło bardziej przypominało bliznę, ale mimo tego był zadowolony z tej pracy, choć od jej narysowania minęło już prawie 7 lat. 7 lat. Prawie 2555 dni. Trochę ponad 61320 godzin. Ponad 3679200 minut z dala od niej, praktycznie bez kontaktu, widzenie jej tylko na nielicznych zdjęciach. Przez ten cały czas szkolił się, uczył, trenował, nabywał umiejętności potrzebne, aby w końcu wykonać zadanie jego życia. Spełnić swoje przeznaczenie, zakończyć niedokończone sprawy i przynajmniej zamaskować bliznę, zmazę, jaka została na jego duszy. Robert stał przed Instytutem, nad którym wreszcie skończyła się ta koszmarna noc i w końcu niebo zaczynało przyjmować coraz jaśniejszy kolor, nieco pomarańczowo-różowy wschodzącego słońca i błękit dnia. Neony zaczęły gasnąć, na ulice wychodziło coraz więcej Przyziemnych, rozpoczynających kolejny, zwykły dla nich dzień. Ptaki zaczynały śpiewać, a delikatny wiatr poruszał drzewami rosnącymi przy Instytucie. Mężczyzna jednak obserwował to wszystko nie z zachwytu, a z konieczności. Zatrzymywał wzrok na wszystkim co nie skierowałoby jego oczu w kierunku schodów, na których jeszcze kilka godzin temu leżał martwy chłopiec. Zimne, kamienne stopnie dalej nosiły na sobie jego krew, przypominającą widok jego sinego ciała. Cały czas uderzał stopą o ziemię, nie mogą spokojnie czekać na Pierwszego ze stada wilkołaków. Przy żonie zapewniał ją, że wszystko przebiegnie spokojnie i bez zbędnych scen, utarczek i kłótni, ale sam nie był tego taki pewien. Zachowanie Drugiego, jasno mówiło, że wilkołaki nie będą miały teraz za zadanie ułatwić pracy Instytutowi, a raczej oskarżyć go o zabójstwo jednego ze swoich, na dodatek nastolatka, który nie miałby szans w walce z doświadczonym i sprawnie bojowo Nefilim. Cała sytuacja była w bardzo niepokojących kolorach. Spojrzał chwilowo na drzwi Instytutu zastanawiając się o co Jia pyta Maryse i czy mają pomysł na wypadek, gdyby wilkołak byłby bardzo trudnym rozmówcą, któremu trzeba będzie przekazać informacje, że na szyi jego podwładnego był wypalony symbol Kręgu. Krąg. Przeszłość, która ciągle się za nim wlecze. Błąd młodości, który może zniszczyć nie tylko jego, ale całą jego rodzinę, obecnie cały jego świat. Złe decyzje, które zrobił na pewnym, niechlubnym dla niego teraz, etapie życia mogą teraz przekreślić szanse jego dzieci, zniszczyć jego rodowe nazwisko, którego historia nie oszczędzała pod względem wlotów i upadków. Zobaczył wreszcie parkującego po drugiej stronie ulicy vana, dość starego, nadgryzionego zębem czasu i użytkowania. Przełknął ślinę czekając, aż ktoś z niego wysiądzie. Kiedy kierowca pojazdu zrobił to, Robert sądził, że widzi ducha przeszłości, kolejnego, który postanowił przypomnieć mu co za symbol był mu boleśnie usuwany. - Coś długo ich nie ma - zauważyła Jia, przerywając ciszę, jaka zapadła w bibliotece. Oparła łokcie na blacie potężnego biurka, przy którym siedziała i spojrzała na Maryse i Hogde'a. Szefowa nowojorskiego Instytutu niespokojnie siedziała na fotelu cały czas nerwowo poruszając stopą i co kilka sekund patrząc na drzwi, zupełnie jakby co chwila słyszała kroki męża prowadzącego do nich Pierwszego z stada wilkołaków. Hogde natomiast siedział sztywno na kanapie wpatrując się w swoje dłonie, jakby widział w nich odpowiedź na wszystkie nękające ich pytania. - Pójdę zobaczyć co się dzieje - powiedziała Maryse chcąc wstać z fotela, kiedy drzwi się otworzyły. Najpierw pokazał się w nich Robert, nieco blady, jakby po spotkaniu z duchem. Po chwili jednak dla wszystkich było jasne, dlaczego tak wyglądał. Za nim bowiem stał żywy duch ich przeszłości. - Lucjan Graymark - wyszeptała Jia patrząc na brązowe, nierówne, kręcone włosy i niebieskie oczy, które w przeciwieństwie do oczu innych, wyrażały spokój, ale również wielki smutek. Pod nimi były cienie, które zdradzały nieprzespaną noc, co nikogo nie dziwiło, mimo zaskoczenia wiążącego się z pojawieniem się tej postaci. Miał wymięte, stare jeansy i flanelową koszulę, która tak jak spodnie wyglądała, jakby dawno nie spotkała żelazka. - Od lat już nikt tak do mnie nie mówi. Luke Garroway - przedstawił się i zszedł za Robertem po kilku stopniach do nich. - Pierwszy stada wilkołaków z China Town. Chciałbym zobaczyć Jaspera - powiedział patrząc na Jię, która nie mogła, tak jak inni wydobyć z siebie słowa. - Nie żyłeś... Zginąłeś przecież... Ponad 10 lat temu... - wyszeptał Hogde w końcu. - Nie. Valentine sądził, że mam romans z Jocelyn. Wystawił mnie na polowaniu na... - prychnął kręcąc głową. - Wilkołaki. Zmienili mnie, zamiast zabić... Dowlokłem się do domu Morgensternów... Valentine dał mi sztylet i kazał mi się zabić... Wtedy jeszcze nie zrozumiałem, że zrobił to specjalnie. Jak widać nie zrobiłem tego. Najpierw chciałem zabić tego, który mnie przemienił. Odnalazłem stado... Pierwszy mi to zrobił. Wyzwałem go na pojedynek i wygrałem. Nie miałem pojęcia, że przez to stałem się ich liderem... Kiedy dali mi to do zrozumienia zacząłem nowe życie. Wyniosłem się z Idrisu, kiedy dowiedziałem się, że Valentine uciekł, a Krąg się rozpadł. Nie chciałem być blisko takich wydarzeń, więc przybyłem tutaj, jakieś 10 lat temu. Zdobyłem nowy klan i zaszyłem się w kraju, gdzie każdy jest u siebie według Przyziemnych. To wszystko, a teraz chce zobaczyć Jaspera. - Przez 10 lat żyłeś pod naszym nosem ? - zapytała Maryse niemal z wyrzutem. - Sam nie wiedziałem, że to wy tu jesteście. Co prawda słyszałem pogłoski, że to wy już wcześniej, ale jakoś nie chciałem w to uwierzyć, mimo tego, że kilkoro przyjaciół marudziło mi, że ktoś od was łatwo wykorzystuje powodzenie nawet na Podziemnych... - Jace - prychnęła Maryse zakrywając dłonią oczy. - Pewnie on... - Raczej nie tylko, bo chyba on nie jest szatynką, choć mnie to nie interesuje, sprawy szczeniaków to sprawy szczeniaków. - Oprócz tego nastolatka, który jest teraz w Mieście Kości ? - zapytał Robert. - Jasper był jedynym z najspokojniejszych. Jego matka straciła męża przez nas, zginął z ręki Valentine'a... Myślicie, że jak się czuła wiedząc, że jej syn, jedynak, został znaleziony martwy pod Instytutem ? Pół nocy spędziłem przy niej bojąc się, że zrobi coś głupiego. Z resztą w tej chwili również są przy niej... - Widać, że ktoś dobrze wybrał cel - mruknęła Jia przeplatając palce. - Nie powiedziałaś, czemu tu jesteś - zauważył Luke. - Lightwoodowie rozumiem, są szefami. Hodge też nie powiedział czemu tu jest. Ja powiedziałem, wasza kolej. - Jestem Konsulem. Prowadzę tę sprawę razem z Instytutem - powiedziała i spojrzała na niego. W jego spojrzeniu od razu zobaczyła zdziwienie, ale niczego nie skomentował. - Zostałem tu zesłany. Nie mogę opuścić tego miejsca - powiedział Hogde. - A teraz powiedź, co ten chłopiec robił w tej okolicy ? - Nie mam pojęcia. Miał dostarczyć wołowinę, zamówienie, które czasem przyjmujemy, ale do innej części miasta. W ogóle to było bardzo blisko, może dwie przecznice od China Town. Martwili się, kiedy nie wrócił, ale ktoś wpadł na pomysł, że pewnie poszedł do przyjaciela, Przyziemnego ze Wzrokiem, syna jednego z handlarzy magicznymi przedmiotami, pewnie macie go jak o informatora. Dopiero po twoim telefonie Maryse zrozumieliśmy, że to jednak nie to... - Nie dzwoniliście do tego chłopca ? - zapytała Jia, zaskoczona brakiem reakcji wilkołaków. - Jasper czasami tak robił... To było w jego zwyczaju... Bardzo często traktował Petera jak ojca, skoro swojego nawet nie pamiętał... - Lucjan... Luke. Czy Valentine, albo Jocelyn kontaktowali się z tobą ? Wszyscy zobaczyli jak brwi wilkołaka uniosły się, a on sam nie ukrył swojego zdziwienia. Po chwili jednak widocznie oburzył się. - Myślicie, że żyłby gdyby się ze mną skontaktował ? Zmienił mnie w wilkołaka, zniszczył całe dotychczasowe życie, a wy myślicie, że go na herbatkę będę zapraszał ? Rozerwałbym go na strzępy, wyrwałbym mu wszystkie organy wewnętrzne, rozszarpałbym, za to co mi zrobił - warknął, powodując, że Jia sądziła, że zaraz stanie przed nią maszyna do zabijania w ciele wilka. - A co do Jocelyn... Kochała jego, nie mnie, podzielała jego ideały, więc niby jakim cudem chciałaby kontaktować się z brudnym, zapchlonym wilkołakiem ? Nie mającym dosłownie nic ? A z resztą, nawet gdyby mnie znalazła... Byłoby to już na marne. Nie jestem Lucjanem. Lucjan zginął podczas polowania. Zapadła cisza. - Doprawdy ? - zapytała cicho Jia. - Nie kontaktowali się z tobą ? Valentine był twoim parabatai, a Jocelyn i ty byliście od lat nierozłącznymi przyjaciółmi... - zaczęła przypominając sobie nierozłączną trójkę młodych Nefilim. - Nie przyswoiliście jeszcze, że jestem wilkołakiem ? Valentine wystawił mnie, kazał ze sobą skończyć, a Jocelyn... Gdyby mnie zobaczyła nazwałaby mnie bezwartościowym pchlarzem, pasożytem, którego należy usunąć. Sądzicie, że nie powiedziałaby tego ? - zapytał, po czym gorzko się uśmiechnął. - Ona podziela jego ideały, albo podzielała... Nie wiem. Nie znam ich od ponad 10 lat... Za to od tego czasu jestem Pierwszym w stadzie i mam za zadanie się nim opiekować, dlatego po raz ostatni mówię - chce zobaczyć Jaspera i zabrać jego ciało. Chcemy go pochować z godnością. - To zrozumiałe, ale najpierw chcemy wiedzieć co dokładnie mu się stało... - zaczęła Jia, ale przerwała widząc błysk w oczach Luke'a, błysk spowodowany nagłą, chwilową zamianą koloru jego tęczówek - z niebieskiej na żółtą. - Czemu mi nie mówicie ? - zapytał spokojnie. - Jestem zmęczony po tej nocy, całe moje stado ma żałobę i jest przestraszone. Mam dość gierek. - Miał symbol Kręgu na szyi. Musimy... To śledztwo oficjalne. W Instytucie jest pewien chłopiec, który będzie je prowadził w moim imieniu. To najlepszy Nefilim nowej generacji, wiele razy współpracował z Podziemnymi i wykonywał bardzo odpowiedzialne zadania. Zrobi wszystko aby... - Jak się nazywa ? Czy to Jace'a tak zachwalasz Jio ? - Nie. Henry Bellefleur... - Madeleine nie miała syna - zaprzeczył Luke marszcząc brwi. - Adoptowała go. Został znaleziony na ulicy Los Angeles. Jest bardzo utalentowany i na pewno doprowadzi tę sprawę do końca - zapewnił Robert widząc brak przekonania wilkołaka. - Dobrze. Tu macie adres mojej księgarni. Mieszkam na jej piętrze... - Nie mieszkasz, ze stadem ? - zapytała zdziwiona Maryse. - Nie. Wielu ze stada nie mieszka w starym komisariacie. To chyba normalne, czy dla was to dziwne, że wilkołak chce spać w ciepłym łóżku, w normalnej sypialni, a nie starej celi z materacem położonym na niezbyt czystej podłodze ? - Henry przyjedzie do ciebie. Porozmawiasz z nim o tej sprawie nieco później. Jest jeszcze wcześnie. Co do ciała oddamy wam je najszybciej jak się da. - Do widzenia. Trafie do wyjścia - zapewnił i wyszedł z biblioteki. *Zapomniałam jaki to był kolor po polsku... Wiem, że po angielsku to Jade Wolf, ale tłumaczy mi to jako nefrytowy zielony, a tam nie było nefrytu tylko inny odcień, więc jeśli ten szmaragdowy to błąd, to najwyżej poprawcie mnie w komentarzach, poprawie. Księga I : Rozdział 5 "Serio, tego nie rozumiesz ?" Hej moje kochane Ludziki !!! Wiecie jaka jest największa wada, mojego profilu w liceum - humana, jakby ktoś nie wiedział ? OGROMNA ILOŚĆ MATERIAŁU DO NAUCZENIA NA PAMIĘĆ ! I wiem, odezwie się teraz spora grupa ludzi, którzy powiedzą - wszędzie to jest. Ale nie wszyscy redagują sobie książkę, codziennie, żeby się przygotować do lekcji... Niech więc żyje 8 lekcji polskiego i 6 lekcji historii tygodniowo ! Nie, lubię to, ale sami wiecie, że bardziej lubię blogować. I po tym długim wstępie czas na sedno - 17 grudnia tego roku wybija mi 3 lata pisania blogów, głównie o DA - były inne, ale już ich nie ma :). No i pytanie do was - chcecie coś z tej okazji ? Nwm, czy coś co było na każdym moim blogu chyba, więc Dni, gdzie pytacie mnie o wszystko, są jakieś tapety, które możecie sb pobrać itd. itd. czy może chcecie jakiś live na Instagramie - isinusa00 przypominam - albo na Snapchacie coś - również isinusa00. Czy coś połączonego, nwm. Oczywiście, rozdział będzie bo to piątek, więc o to nie musicie się martwić. Ps. Wiem, że chcecie Clary, ale... Znacie mnie, co poniektórzy i uwierzcie. Na razie musi wam wystarczyć Lily na nagłówku. Przepraszam za utrudnienia, ale taki mamy klimat :). - Czy muszę na głos przyznawać mu rację ? - zapytał Alec podchodząc do swojego parabatai, który dalej leżał nieruchomo na ziemi wpatrując się w sufit niemal pustym, niewyrażającym żadnego uczucia spojrzeniem. - A czy możesz się zamknąć ? Lub nie. Powiedź mi dlaczego on radzi mi jak ocalić Morgensternów ? Przecież on jest od Clave, on... - Bo może, mimo iż ich nie znał i jest wysłany z rozkazu Clave, również nie wierzy w ich winę. - Podał mu rękę. Jace chwycił się jej i ostrożnie podniósł się nie dotykając wbitego, w przerwę między deskami, miecza. - Cóż, jestem przynajmniej pewny, że podłoga mu się nie podobała... - Mama będzie zła... - Albo uzna tę dziurę jako super miejsce na wetknięcie jakiegoś manekina na kiju, czy czegoś takiego... W ogóle gdzie Iz ? - Poszła z Henrym. Uwierz lub nie, ale wolała odprowadzić go do pokoju w taki sposób, żeby nie natrafił na mamę... Woli abym najpierw załatwił to z Magnusem... - Jak niby masz to z nim załatwić ? - zapytał Jace nie ukrywając zdziwienia. - Wymieni czarami deskę podłogową... Może mama się nie zorientuje. - Suma sumarum - dobrze, że Max tego nie widział. Nie popisałem się... Dałem się zrobić jak głupi dzieciak. - Wiem jak cię pocieszyć - powiedział Alec kładąc dłoń na jego ramieniu. - Nie ty pierwszy i nie ostatni z nim przegrałeś. Nie masz się co mazać, skoro przegrałeś z osobą, z którą przegrać wcale nie jest trudno. - Miło, że zaliczam się do długiej, według ciebie, listy pokonanych przez Henry'ego Bellefleur... Od razu mi się cieplej na sercu zrobiło - mruknął sarkastycznie kładąc swoje dłonie nad sercem i robiąc grymas, który miał być wyrazem ulgi. - A tak na serio - nigdy nie pisz przemów na pogrzeby... No chyba, że chcesz uciekać przed "pocieszonymi" żałobnikami. To już twoja decyzja. - Może i przegrałeś, ale twój humor jest po prostu w szczytowej formie. Może następnym razem też przegrasz z nim pojedynek, a później wystąpisz przed publicznością ? Zarobisz miliony. - Nie. Z większym powodzeniem zagrałbym... Hamleta. - A nie Rolanda ? Alec usłyszał parsknięcie. Jace powstrzymał się od śmiechu. Szatyn odwrócił się do niego i zobaczył jak ten przeczesuje swoje włosy i patrzy na niego z uśmiechem. - Ja nie umrę pod świerkiem ? Sosną ? - zastanowił się chwilę, po czym pstryknął palcami. - Sosną ! Ja nie umrę pod sosną... Co najwyżej pod wieżowcem, lub pod metrem... W końcu to Nowy York. - Ty naprawdę musisz częściej przegrywać. Twój humor jest wtedy czarny jak demon jakiś... - Zobaczymy jaki będzie twój, kiedy Maryse zobaczy tę dziurę... - Właśnie dlatego może już chodźmy stąd... Nie chce tu wtedy być, choć może nie przyjdzie. Dziś jest sobota, jutro niedziela, więc bez treningów... Mamy szanse, że się o tym nie dowie. - To głupie. My się tym przejmujemy, kiedy Henry to zrobił... - Ale to i tak będzie twoja wina, bo ty go sprowokowałeś do : a. pojedynku b. takiego rozwiązania. Gdybyś zamknął jadaczkę nic by się nie stało i ona będzie o tym doskonale wiedziała. Twoje złote usta są już zbyt słynne... - Och, daj mi w końcu spokój. I nie nazywaj mnie tak. To nie ja nakładam sobie tonę brokatu na twarz... - mruknął wychodząc z sali. - A potem obsypuje nim chłopaka, który wraca do domu wyglądając jak kula dyskotekowa... - Możesz się zamknąć ? - zapytał Alec, sprawiając, że Jace roześmiał się. Chłopiec szedł ulicą China Town. Dłonie miał w kieszeniach szarej bluzy z kapturem, która była już przemoknięta, tak jak trampki chłopca i nogawki jego spodni, ale mimo to nie przyspieszał kroku i nie specjalnie omijał kałuże. Na chwilę wyciągnął rękę z kieszeni, żeby zebrać platynowe włosy z czoła, z których woda spływała mu prosto w ciemne oczy. Wcisnął znów rękę do kieszeni, przy czym zabrzęczała jego bransoletka na nadgarstku. Kopnął puszkę prosto do kałuży, w której odbijał się jakiś nie zgaszony neon zamkniętego już salonu tatuażu. Wpadając do wody ochlapała buty jakiegoś mężczyzny. Chłopiec widział dokładnie jedynie właśnie te buty. Czarne, skórzane buty. Henry usłyszał dosłowne walenie w drzwi jego pokoju. Przekręcił się na drugi bok i chwycił telefon, który po raz pierwszy od jego wizyty we Francji był włączony. Odpiął go szybkim, nerwowym ruchem od ładowarki. Na wyświetlaczu pokazała mu się wczesna, nawet dla niego, godzina Jęknął, kiedy kolejny raz osoba za drzwiami uderzyła w nie. - Otwarte, do Miecza Anioła - warknął skopując z siebie kołdrę. Usiadł na krawędzi łóżka, kiedy do pokoju wszedł Alec, równie zaspany jak on, w luźnych, szarych spodniach i czarnej koszulce, w trampkach, których sznurówki, zostały wepchnięte do środka buta. - Moja mama woła. Chooodź - powiedział ziewając jeszcze. - Na Anioła, o czwartej rano ? Nawet ja nie wstaje przed szóstą z łóżka - burknął i wstał, po czym przeciągnął się i pochylił się po buty. Wsunął w nie tylko bose stopy, nie mając zamiaru nawet ich sznurować, gdyż nie sądził, aby chodziło o jakąś natychmiastową akcję, wymagającą opuszczenia murów Instytutu. - Nieee mam pojęcccia, ale taaakie poraanki sprawiają, żeeeeee - przerwał zasłaniając usta jedną ręką, kiedy po policzkach popłynęły mu dwie łzy od ziewania. Wytarł je drugą ręką. - Sorry, ale tak późno się położyłem, że nie wiem czy choćby dwie godziny spałem. - Magnus pisał ? Nie, żebym był ciekaw, ale... - Pisałem do niego o podłogę. Wolę, aby moja mama tego nie widziała - przyznał szatyn wychodząc z pokoju. Henry zamknął drzwi i rzucił mu szybkie spojrzenie. - Ale wiesz, że to ja biorę odpowiedzialność za te podłogę ? Zapłacę jak coś, czy... Poniosę konsekwencje... - Żartujesz ? Moja mama i tak zrobi kłótnie Jace'owi, za jego zachowanie. Zna go za dobrze i wie, że to on cię sprowokował do... Takiego środka. Pozaaa... Kurczę ! Poza tym podłoga i tak zostanie niedługo naprawiona, więc... - Faktycznie się nie wyspałeś - mruknął Henry i odgarnął szybkim ruchem włosy z czoła, po czym wetknął je za ucho, żeby nie wpadały mu w oczy. - Mam nadzieję, że to naprawdę ważne, bo już nie usnę... - Inaczej by raczej nie kazali by nas budzić tak wcześnie... Gdyby to było coś, co może poczekać to poczekaliby. - Oby - mruknął wchodząc do biblioteki. Pomieszczenie oświetlone było płomieniem na kominku, który się lekko tlił i kilkoma lampami, które rozwiewały cienie wczesnej pory. Maryse stała już ubrana przy kominku patrząc na Jace'a i Izzy, którzy już siedzieli na fotelach i w ciszy wymieniali się jeszcze zaspanymi spojrzeniami. - Jesteśmy już wszyscy. Mam nadzieję, że jesteście dość przytomni, aby wszystko zrozumieć... - Mamo, ale zanim zaczniesz krzyczeć... Magnus powiedział, że wymieni, albo naprawi tę dziurę w podłodze, więc spokojnie... - zaczął Alec opadając na kanapę, podczas, gdy Henry stanął za fotelem, na którym siedziała Izzy i położył swoje ramiona na oparciu wysokiego fotela, aby się oprzeć na nim i przez chwilę ukryć twarz w rękach. - Jaka dziura w podłodze ? - zapytała zaskoczona kobieta mierząc wzrokiem całą trójkę. - Jace, Alec, Izzy, Henry, co się stało, a o czym nie wiem ? - zapytała jeszcze raz widząc, że żadne nie ma teraz ochoty o tym mówić. - Nic wielkiego... Zepsułem podłogę pojedynkując się wczoraj z Jace'em. Po prostu wbiłem miecz w przerwę między deskami... - mruknął Henry, przeczesując swoje włosy i patrząc zaspanym spojrzeniem na Maryse. - Ale... Nie ważne. - Machnęła lekceważąco ręką drugą rozmasowując czoło, jakby dostała nagłego bólu głowy. - Mamy ważniejsze sprawy. Jakąś godzinę temu ktoś podrzucił nam pod drzwi Instytutu ciało nieletniego wilkołaka. - Kto o tej porze wychodził z Instytutu, że zostało to zauważone tak wcześnie ? I skąd wiadomo, że godzinę temu ? - zapytał od razu Henry, któremu na tę wieść od razu zapaliła się czerwona lampka w głowie, która go od razu rozbudziła. - Źle się wyraziłam. Godzinę temu znalazłam go z Robertem, a o jego ciele powiadomił nas... Wiem, że to zabrzmi teraz niewiarygodnie, ale Church. To kocisko w dość okropny sposób obudziło mnie i Roberta. Zaprowadził nas prosto do zwłok. On obudził Hogde'a, który zawiadomił Cichych Braci, a ja obudziłam Jace'a i Alec'a. Clave jest już zawiadomione. Niedługo przyjedzie Konsul Jia Penhallow... - To pewnie wampiry. Późna noc, wilkołak... Wszystko pasuje do nich - mruknął Jace przyglądając się zaspanym wzrokiem swoim paznokciom. - Musicie wiedzieć, że na szyi tego chłopca... Ktoś wypalił mu symbol Kręgu. Jeszcze przed dziewiątą zjawi się Pierwszy z pobliskiego stada, a przynajmniej powinien... - To już z nim rozmawiałaś ? - zapytał Alec rozbudzony już. - Na telefon, jaki mamy podany, odebrał Drugi... Pierwszego nie było, więc mam nadzieję, że dostanie informacje i powie coś więcej o tym chłopcu... A poza tym bardzo bym sobie życzyła, żebyście nie budzili jeszcze Maxa, zrobili sobie śniadanie, a kiedy on się obudzili zajęli się nim. Nie chce, aby się dowiedział o tym incydencie, zrozumiano ? - A Henry ? - zapytała Izzy, zanim chłopak otworzył usta, aby o to samo zapytać. - Nie wiem. Konsul odpisała, żeby był w pogotowiu, więc moim zdaniem najlepiej będzie jak zostaniesz w swoim pokoju, żeby cię nie szukać - zwróciła się prosto do niego, a on skinął głową na znak, że rozumie. - Pewnie będzie miała dla ciebie jakąś specjalną misję. - Jaka szkoda... Ledwie tu zanocowałeś, a oni już cię zabiorą... - mruknął Jace uśmiechając się złośliwie. - Nie sądzę Herondale. Nie zaczynaj nawet za mną tęsknić. Inkwizytor nie zmienia szybko zdania, więc pewnie będę miał zadanie tu, na miejscu. - I właśnie moja Arkadia się skończyła, zanim się zaczęła... - Och, nie przesadzaj. Jedna porażka z obecnie najlepszym Nefilim naszego pokolenia to prawie nie porażka. Z resztą, powinieneś to potraktować tylko jako rozgrzewkę lub lekcje. To nie było nic widowiskowego, ani specjalnie trudnego. - I tak kiedyś zmiotę cię z powierzchni podłogi, którą zepsułeś... - Do dyspozycji - odpowiedział uśmiechając się złośliwie. - Ale po pierwsze bez niszczenia podłóg, a po drugie nie w najbliższym czasie. A teraz do tematu - rozejść się cicho, bo ja muszę iść do Cichego Brata, który za chwilę przyjedzie zabrać zwłoki do Miasta, zbadać je pod kątem kto lub co i w jaki sposób zabiło tego chłopca. - To on jest jeszcze w Instytucie ? - zapytał Jace zatrzymując się wpół kroku, gdyż już chciał wyjść z biblioteki. - Nie możesz go zobaczyć Jace i nawet nie próbuj. Już samo to, że jedynym świadkiem i istotą, która znalazła ciało jest gruby, nieśmiertelny pers bardzo komplikuje sprawę. Inkwizytor i całe Clave jest teraz bardzo nieufne względem byłych członków Kręgu, a nawet ich dzieci, więc powstrzymaj się od głupstw i ryzyka na razie. - Naprawdę aż tak uczepili by się, gdybym zobaczył zwłoki, które zaznaczam, zostały znalezione na schodach naszego Instytutu ? - zapytał akcentując dość mocno słowo "naszego". - Serio tego nie rozumiesz ? - zapytał Henry, po czym prychnął. - Nawet jeśli chcesz to zrobić, żeby przynajmniej określić typ stworzenia, które to zrobiło, Clave oskarży cię, że zniszczyłeś ślady, albo coś podrzuciłeś, albo jeszcze, że podziwiasz dzieło kogoś, kogo znasz. Uwierz mi, mogą wysunąć takie wnioski, nawet jeśli nikomu spoza ich małego gremium, tego nie powiedzą. Znam sporą część tych gryzipiórków, na moje nieszczęście. Łatwo im wszystkim mówić o sytuacjach, w których nigdy się nie znaleźli, albo nie znajdą i nie mają o nich bladego pojęcia. Banda Cyceronów* i tyle - warknął Henry, po czym minął go i spojrzał na Maryse, która zmarszczyła brwi. - Będę siedział u siebie i czekał na świadka-kota, który pewnie po mnie wpadnie. - Tak. Prawdopodobnie to on po ciebie przyjdzie. - Miłego dnia, o ile jeszcze można go tak nazwać - powiedział i wyszedł z biblioteki nie zwracając uwagi na pilne spojrzenia wszystkich. *Banda Cyceronów - chodzi o to, że Cyceron, rzymski pisarz, mówca był po prostu hipokrytą, czyli jedno głosił, a robił drugie... A niby co takiego ? Cóż, mówił, że człowiek powinien być jak kamień i nie reagować na przeciwności losu... Kiedy zmarła mu córka przeżywał, cierpiał i kryzys - co jest normalne, ale wiecie... Mówił, że nie powinno to ruszać człowieka... A to tylko jeden z kilku takich przypadków jego twierdzeń, sprzecznym z zachowaniem.Shadowhunters took fans to hell and back (a few times) during Monday’s 2.5-hour series finale, which concluded with one last twist that was anything but mundane. Before we get into the nitty Dziś piątek i mam dla was dwie wieści. Pierwsza. Jestem pewna tego, że ten post przyprawi was o nie małe zdziwienie ( lekko mówiąc...) T aaa, ta moja kochana wyobraźnia.... Druga. Jeśli pod tym postem pojawi się 14 komentarzy ( wiem jestem wymagająca, ale wiem, że na pewno będzie więcej) jeszcze dziś dodam kolejną część opowiadania. Komentujcie. Miłego czytania. Will po kilku dniach opuścił salę chorych. Zmarniał. Był markotny i małomówny. Nie chciał z nikim rozmawiać. Zamykał się w swoim świecie i szkicował. Nikomu jednak nie pozwalał choćby spojrzeć na owe szkice. Mało jadł. Stawał się cieniem samego siebie. Zaczynały mu wystawać kości biodrowe. Dzień w dzień pytał się czy coś wiadomo na temat Katariny. Gdy nikt nie odpowiadał mruczał pod nosem "Dlaczego mnie nie zabiła ? To gorsze niż niełaska Michała." Nie lepiej miewali się państwo Dovebay. Katarina była ich jedynym dzieckiem. Oni jednak pisali cały czas z Clave i szukali córki. Dnie spędzali w bibliotece szukając sposobu na ocalenie córki. Pewnego dnia wszyscy siedzieli w bibliotece, gdy na środku pokoju pojawiła się łuna światła. Zapach czystego powietrza lasu wypełnił pomieszczenie. Po chwili światło zniknęło, ale na środku pokoju stał Jonathan - brat Clary. - Williamie Luke Herondale. Jesteś idiotą ! - powiedział na wstępie widząc siostrzeńca - Myślisz, że tego nie wiem ? Straciłem Katarinę. - mruknął nie wzruszony słowami wuja - Jeśli nie weźmiesz się w garść możesz stracić również dziecko. - wypalił białowłosy podchodząc do siedzącego na fotelu Willa - Co ? Dziecko ? Jakie dziecko ? - zapytała Clary patrząc na swojego brata - Przecież wiesz jak tworzy się dzieci. - mruknął rzucając jej szybkie spojrzeniem - Will i Kati się zabawili i przez to mała jest teraz w ciąży. Sama o tym nie wie, ale Lilith wie. Dlatego jeszcze żyje, ale krew Lilith może jej zaszkodzić, a na pewno zaszkodzi dziecku. Stanie się drugim Sebastianem Morgensternem, jeśli nie odbijemy Katariny. Will rozumiesz ? Możesz stracić i ukochaną, i swoje własne dziecko. - Jonathan lekko nim potrząsnął - Jak mamy ją znaleźć ? - zapytał i zamknął szkicownik - Od tego tu jestem, ale trzeba się pośpieszyć. - Co mi zrobiłaś ? - zapytała Katarina, gdy do jej pokoju - celi weszła Lilith - Nie rozumiem pytania. - odparła obojętnie demonica. - Moja miesiączka. Spóźnia się. To już trzy tygodnie. Co mi zrobiłaś ? - powtórzyła pytania - Ja nic, ale twój ukochany Will tak. - uśmiechnęła się i spojrzała na nią - Zrobił ci dziecko. Jesteś w ciąży moja droga. Tylko dlatego żyjesz. - Co zmienia moja... Mój stan. - do Katariny nie dotarło to, że jest w ciąży mając niespełna 17 lat. - Dużo zmienia. Nie zadawaj więcej pytań. - powiedziała zostawiając ją samą Nicole siedziała patrząc w okno. Zastanawiała się czemu jej mata tak dba o Katarinę, którą przecież obiecała jej zabić. Od kilku dni obserwowała również, że Lilith dodawała do jedzenia młodej Dovebay swoją krew pod różnymi postaciami. Jej natomiast przestała ją podawać, przez co Nicole czuła się znów opuszczona i osamotniona. Następnego dnia postanowiła coś z tym zrobić. Gdy Lilith szła do pokoju Katariny z tacą z obiadem Nicole zaszłą jej drogę. - Daj mamo. Ja jej to zaniosę. Nie można w końcu pozwolić jej na myślenie, że sama matka wszystkich demonów jej usługuje. Odpocznij lub zaplanuj kolejne kroki naszego planu. Ja jej to zaniosę. - powiedziała starając się brzmieć przekonująco - Dobrze, masz. Nie dręcz jej tylko. Stała się bardzo cenna dla mnie. - powiedziała i odeszła do swojego pokoju Nicole wzięła tacę i sprytnie ją podmieniła. Po czym schowała posiłek zawierający krew Lilith dla siebie dając jej zwykły bez żadnych dodatków posiłek. Weszła do pokoju i bez słowa postawiła obiad na stole. Nie odezwała się ani słowem. Wyszła z pokoju i szybko pobiegła do siebie. Posiliła się posiłkiem zawierającym krew Lilith i uśmiechnęła się czując działanie krwi demona. - Dobra, ogarniam sytuację. - mruknął Jonathan i przekrzywił głowę patrząc na mapy Wenecji - Demony pewnie były z Edomu. Trzeba poruszyć piekło. - mruknął i spojrzał na Magnusa - Nie będę prosił o pomoc mojego ojca. - odmówił Magnus i założył ręce na piersi - A kto powiedział, że ty ? - zapytał Jonathan i uśmiechnął się - Ja to zrobię, ale wiesz, mnie Asmi nie posłucha i nie przyjdzie. - Asmi ? Nazywasz Wielkiego Demona skrótem jego imienia ? Znów zgubiłeś rozsądek ? - zapytał Richard mierzą wzrokiem brata - Uspokój się. Stary demon nie zrobi mi krzywdy. - białowłosy machnął ręką - Nie utrzymam go w panowaniu. Wyrwie mi się. Może być nie przyjemnie. - zauważył posępnie Magnus - Jak mnie tknie będzie się zbierał przez wieki. - Jonathan odchylił kołnierz koszuli od szyi i pokazał znak Kaina w miejscu łączenia szyi z karkiem. - Widzisz ? Nic mi nie będzie. Uspokojone moje rodzeństwo ? - zapytał i z miłością spojrzał na swoją siostrę. Clary siedziała na kolanach swojego męża w fotelu i patrzyła na brata. Gdy na nią spojrzał wstała i przytuliła go mocno chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Wszyscy zdumieli się jej reakcją. Wszyscy prócz Jace'a, Jonathana i Richarda. Starszy brat otulił ją ramionami i pocałował ją w czubek głowy. - Hej malutka. Wszystko będzie dobrze. - powiedział kojącym głosem - Asmodeusz będzie chciał coś na wymianę. Co mu dasz ? - zapytała patrząc na niego - Wspomnienie, o którym chciałbym zapomnieć, ale nie mogę. Ono bardzo mnie boli, ale z drugiej strony tamtego mnie napawało dumą, szczęściem. Jest dość mocne by je chciał. - Co do za wspomnienie ? - zapytał Richard - To... to kilka wspomnień. Trzy najgorsze moje zabójstwa. - mruknął i spuścił oczy - Hogde, Amatis i... Maks. - Chcesz zapomnieć o moim bracie ? - zapytała Izzy czując się jakby nigdy go nie miała w obecnym momencie - Chce zapomnieć to co czułem, gdy to robiłem. Świadomość tego zawsze będzie ze mną. Mam dość piękne ślady, które mi o tym wspominają. - mruknął posępnie i wskazał swoje plecy - Dobrze, a jeśli mu to nie wystarczy ? Jeśli będzie chciał coś z pozytywnych wspomnień ? - zapytał Simon - No cóż kilka dni z mojej kuracji może odejść w zapomnienie. Zwłaszcza setne słuchanie o Bambim. - potrząsnął głową i uśmiechnął się lekko - Nie wnikajmy. - podsumował Maks i spojrzał na wuja Magnusa - Wezwiesz go? - Tu i teraz ? - zapytał czarownik - Nie. Chodźmy do Sanktuarium. - rzucił Henry Sanktuarium w Instytucie weneckim było to prostokątne pomieszczenie. Marmurowe ściany i drewniana podłoga były dość chłodne. Pod ścianą stał prosty drewniany stół i krzesła. Na nim leżały jakieś księgi, zapewne z nazwiskami Podziemnych, których warto znać i różnymi kontaktami, wieczne pióra i czyste kartki papieru. Źródłem światła były zapalone świece. - Dobrze. Mam nadzieje, że wiesz co robisz. - odparł Magnus i wyszedł na przód. Złożył ręce jak do modlitwy. - Ojcze mój. Ojcze mój który jesteś w piekle, niech się nie świeci imię twoje. Przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja, jako w piekle tak i w Edomie. Nie odpuszczaj mi grzechów, bo w tym ogniu ogni nie będzie miłosierdzia, ni współczucia, ni odkupienia. Ojcze mój, który toczysz wojnę na wyżynach i nizinach, przybądź do mnie teraz. Wzywam cię jako twój syn i biorę na siebie odpowiedzialność za to wezwanie. Pod ścianą Sanktuarium przesuwał się cień. Wyłoniła się z niego postać. Taka sama jak wtedy w piekle : blada jak śmierć, w białym garniturze. Spinki do mankietów tym razem były jednak w kształcie głów kozła. Twarz nie zmieniła się - dalej wyglądała jakby na kości naciągnięto mocno bladą skórę. - Kiedyś w Edomie, mówiłeś, że się nie spotkamy już więcej. No cóż, kiedy dowiedziałem się, że Michał odebrał mi twoją duszę po śmierci pomyślałem, że tak może faktycznie się stać, a tu nie. - powiedział i spojrzał władczo na Magnusa - Również nie jestem z tego faktu zadowolony. - odparł Magnus - A ja jestem właśnie zadowolony. - przerwał mu Asmodeusz - Przepraszam, że się wtrącę, ale to ja mam do ciebie interes. - przerwał Jonathan i stanął krok przed Magnusem - Magnus tylko cię przywołał dla mnie. - Potomek Fairchildów. Dawny synalek Lilith. Proszę, proszę. A cóż to za "interes" masz ze mną. - Lilith i ty jesteście panami Edomu. Chce być odciął ją od zasobu demonów. Dam ci w zamian wspomnienia. I jeszcze jedno. Powiedz gdzie jest, bo inaczej historia się powtórzy. - Grozisz mi ? - zapytał pewny siebie demon - Lilith porwała Nocną Łowczynię, która jest brzemienna. Karmi ją swoją krwią pewnie. Będzie drugi Sebastian. Znów Edom może zostać zniszczony z mieszkańców. - Faktycznie. Gdy stało się to za pierwszym razem bardzo mnie to zdenerwowało... Dobrze. Powiem gdzie się ukrywa. Ale najpierw wspomnienia. Jakie chcesz mi oddać ? - Pełne bólu o jakim nie śniłeś. - odparł hardo Jonathan - Doprawdy ? Więc pokaż. - demon wyciągnął rękę do Jonathana. Gdy ją ujął poczuł, że te trzy wspomnienia, o których chciał zapomnieć stają mu przed oczami. Poczuł ból w głowie. Krzyknął z bólu. Po chwili nie pamiętał o czym tak właściwie chciał zapomnieć. Demon puścił go z uśmiechem. - Faktycznie. Przepełnione bólem aż wykręca. - mruknął i zaśmiał się gorzko - Powiesz gdzie jest Lilith teraz ? - zapytał Magnus podchodząc do zmieszanego Jonathana - Oczywiście. Proszę. - podał mu coś. Jak się okazało było to małe czarne pudełeczko. - W środku jest proch. Gdy go wsypiecie do ognia i zaznaczam zwykłego ognia, przeniesie was do jej obecnej kryjówki. Co do sprawy demonów, wzięła już kilkanaście tysięcy ich. W Edomie pozostała jedna trzecia całkowitych sił. Nie dostanie ich. - przerwał i zaczął oglądać swoje paznokcie - Mam również i do was prośbę. Odeślijcie ile się da demonów do Edomu. Nie mam ochoty na kolejne odnawianie liczebności demonów. - A co jeśli nie odeślemy ich, a spalimy w niebiańskim ogniu ? - zapytała Clary beztrosko bawiąc się zabezpieczonym Michałem - No to przepadną. - Asmodeusz rozpostarł ręce i uśmiechnął się, gdy wszyscy nagle napięli mięśnie gotowi do walki - Nie chcę walczyć. Po prostu was żegnam. - i zniknął - A więc mamy coś co pomoże odbić moją kochaną Katarinę. - rzucił Will - Z którą uprawiałeś seks i z którą masz dziecko. - dodała Daphne - Gdyby nie nasza obecna sytuacja miałbyś kłopoty młodzieńcze. - Nie spodziewałem się niczego innego. - mruknął Will nieobecnie - No i chyba pani nie myśli, że nie wezmę odpowiedzialności za to dziecko ? W dodatku za niecałe pół roku będę dorosły w sensie prawnym. - Szkoda, że tylko w prawnym. - mruknął Josh - Szkoda, że nie znasz prawa. - odciął się Will - Skoro będę dorosły i będę ojcem dziecka Clave nie będzie mogło go zabrać Kati, jeśli będzie je chciała. Jeśli i mnie i dziecko odprawi to mam nadzieję, że rodzinka mi pomoże. - Jak pomoże ? - zapytał Magnus - Myślisz, że zostawiłbym własne dziecko ? - zapytał i wyszedł z Sanktuarium zostawiając ich samych - Może jednak jest bardziej dorosły niż myślałaś Daphne. - rzucił Jace i uśmiechnął się do żony Will poszedł do pokoju. Z szafy wyciągnął strój bojowy. Zrobił dokładne oględziny stroju. Sprawdzał wszelkie sprzączki, klamry, suwaki i inne metalowe zapięcia oraz wszelkie części, które mogły zostać uszkodzone. Właśnie czyścił zapinkę, która była pochlapana krwią, gdy do jego pokoju zapukał ktoś. - Proszę. - powiedział nie odrywając się od zapięcia - Will, synu. - usłyszał głos matki. Nie podniósł na nią wzroku. - Wiem, że ci ciężko. Katarina została porwana pięć tygodni temu. Nie wiadomo co Lilith jej zrobiła. Jej i dziecku. Waszemu dziecku. - dodała po chwili i usiadła koło niego. - Zdecydowaliśmy, że jutro wypróbujemy ten proszek, a więc i zaatakujemy Lilith. Clave wie o tym przedsięwzięciu. Wie też o sytuacji Katariny i zgodzili się, byśmy sami się nią zajęli. W razie czego Cisi Bracia nam pomogą, ale... - Clary zawiesiła głos co spowodowało, że Will na nią spojrzał - Ja i twój ojciec jesteśmy zgodni, że ty i Katarina jak na razie po tej akcji, wiec gdy ją odbijemy nie bierzecie udziału w walkach. - Co ?! Mamo, ja mogę walczyć! - rzucił Will i raptownie wstał - Will tu chodzi o tę dziewczynę. Zabierzesz ją do Miasta na oględziny. Musimy wiedzieć, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Jeśli Lilith podała twojej ukochanej krew demona ona i dziecko mogli odnieść poważne skutki tego. Twoje dziecko może być nawet pół demonem, przez co Clave każe je pewnie zabić, ze strachu przed kolejnym potworem jakim był Sebastian Morgenstern. - Nie pozwolę im zabić mojego i Katariny dziecka. - wymruczał - Więc pojedziesz z nią do Miasta i w razie czego poprosisz Ojca o pomoc. - Clary położyła swoją dłoń na jego ramieniu i mocno ucisnęła. - Dobrze. - powiedział po chwili ciszy - Muszę się przygotować do jutrzejszego ratunku. Katarina całe dnie leżała na łóżku. Była niezwykle senna przez pierwsze dni. Po chyba trzecim tygodniu znacznie się jej polepszyło. Całe dnie rozmyślała o tym co właśnie robi Will. Tęskniła za nim. Potęgowało to jeszcze jej stan - ciąża. Była już w piątym tygodniu ciąży. Czasami stawała przed lustrem i patrzyła na swój brzuch gdzie rozwijało się dziecko jej ukochanego. Martwiła się, że Will wiedząc, że jest z ciężarną dziewczyną porzuci ją. Zostawi z dzieckiem, które Clave będzie mogło jej odebrać, bo sama w świetle prawa jeszcze była dzieckiem. Choć też myślała, że demonica odbierze jej dziecko i już nigdy go zobaczy gdy się urodzi a Will nie zdąży jej znaleźć. Z każdym dniem miała coraz mniejszą nadzieję, ale ten płomyk dalej płoną i wyczekiwał złotowłosego chłopca o pięknych chabrowych oczach. - Wszyscy gotowi ? - zapytała Clary. Mieli właśnie iść na misję ratunkową Katariny. Uzbrojeni najlepiej jak się dało podzielili się na dwie grupy. Ona, Jace, Jonathan, Alec, Magnus, państwo Dovebay, Will i Richard mieli iść na spotkanie Lilith. Reszta a więc Izzy, Simon, Sebastian, Maks, Marion, James i Josh mieli zostać w Instytucie na wszelki wypadek ataku ze strony Lilith. - Tak. - potwierdził Will dotykając przypiętego do pasa Gabriela - Powtórzmy plan dla pewności. - rzucił Jace. - A więc wchodzimy do paszczy lwa, a więc do kryjówki Lilith. Potem rozdzielamy się i przeszukujemy w poszukiwaniu Katariny. Ten kto ją znajdzie kontaktuje się z resztą przy pomocy magicznego światła lub run albo po prostu krzyknie. Zbieramy się i Clary nas przenosi tu. Jakby były jakieś problemy to ja, Clary lub Jonathan przejmujemy dowodzenie. - A to niby czemu ? - zapytał Henry - To moja córka. - I właśnie dlatego. Nie możemy pozwolić by emocje przysłoniły nam racjonalne myślenie. Ja przeżywałem to wiele razy i wiem co mówię. - tu spojrzał na swoją żonę, która dmuchnęła na kosmyk rudych włosów omijając go wzrokiem. "Jaka ona czasem jest nie poważna."pomyślał i uśmiechnął się. "To w niej kocham chyba najbardziej. Nic się nie zmienia przez te lata." - No więc Magnusie zaczynaj. Czarownik odpalił świecę. Wziął czarne pudełko z proszkiem od Asmodeusza i postukał w nie. - Radziłbym, aby osoby nie związane z tym ryzykownym wyjazdem się odsunęły na pewną odległość. Nie mam pojęcia jak to ma działać. - mruknął i patrzył jak grupa, która miała zostać odsunęła się znacznie. Westchnął ciężko. Wziął na rękę odrobinę pyłu i rzucił ją w ogień. Spaliła się bezsilnie. - Wsyp całość. - mruknęła Clary - Asmodeusz pewnie nie dał nam proszku, który by nas wiecznie przenosił do Lilith. Magnus z obojętnością wysypał całą zawartość czarnego pudełka do ognia świecy. Mgła ich otoczyła. Przenosili się. Clary poczuła podłogę z drewna pod stopami. Pewnie stanęła i się rozejrzała. Jace i Jonathan pewnie stali koło siebie. Reszta zbierała się z ziemi. Clary zobaczyła półki z książkami. Kanapę i stolik kawowy. Nieco dalej był aneks kuchenny. Nigdzie nie wdziała drzwi, tylko kręcone schody na górę. Dostała silnej migreny. - Tu na pewno jest Lilith. Albo była bardzo niedawno. - mruknął Jonathan. Złapał się karku i wykonał ruch jakby go rozluźniał. - Runa ? - zapytała Clary widząc jak Will również rozciąga mięśnie karku i szyi, a Richard krąży głową, by rozluźnić szyję. - Boli cię głowa. - mruknął jej straszy brat - Will, ty i Richard ze mną na górę. Wy sprawdzicie dół. - Nie ma mowy. - mruknął Alec - Idę z wami. Nie pozwolę na odcięcie od pleców. - stanął koło kręconych schodów - Szybko na górę. Will nie potrzebował dalszej zachęty. Wbiegł po schodach. Słyszał za sobą swoje wujostwo więc pewnie wszedł na piętro. Składało się ono z korytarza i kilku drzwi. Stąpał cicho. Po chwili reszta dobiegła. Właśnie w tej chwili otworzyły się drzwi i zobaczył Nicole. Była zdziwiona, blada i miała czarne oczy, jeszcze czarniejsze niż kiedy widział ją ostatnio. Zdziwiła się ich widząc i szybko wyjęła zza pasa miecz. Przyjęła postawę i uśmiechnęła się do nich złowieszczo. - Nie wiem jak nas znalazłeś, ale pożałujesz wejścia na teren Lilith. - powiedziała - Gdzie Katarina ? Jak szybko odpowiesz to szybko umrzesz. - warknął blondyn wyciągając zwykły miecz, aby nie wydać swojej nowej broni - Nie powiem. A może jej tu nie ma ? Może jest już dawno w piachu ? Albo w morzu ? Albo zwierzęta właśnie obgryzają jej kości ? Albo się gdzieś wykrwawia na śmierć ? Lub... - Will natarł na szatynkę. Zaatakował szybko i mocno. Nicole odskoczyła i go zaatakowała. Will zrobił blok i poczuł, jak jego wuj Jonathan ciągnie go do tyłu. - Może ze mną powalczysz małoletnia szmato Lilith ? - zapytał ze złośliwym uśmiechem i zaatakował ją, ale nie tak łatwo jak mogło by się zdawać. Zranił ją w nadgarstek sprawiając, że zasyczała z bólu. Powalił ją szybkim ruchem. Wykorzystał tę chwilę i spojrzał na Willa. - Szukaj Katariny. Alec idź z nim. Richard zabawimy się. - mruknął i podszedł do Nicole. Za pomocą czubka miecza podniósł jej podbródek. - Gdzie jest Katarina Dovebay ? - zapytał twardo - Nic nie powiem. - mruknęła dziewczyna - Gdy wróci Lilith was pozabija. - mruknęła i rzuciła szybko sztyletem w Jonathana Uchylił się, ale również ją puścił. - Szukaj jej. My się nią zajmiemy. - rzucił Richard i stanął koło Jonathana - No braciszku, w końcu mamy zabawkę. - zaśmiał się białowłosy i natarł na szatynkę Will pobiegł do pierwszych drzwi i je otworzył - w pokoju nie było Katariny. Nie patrząc dalej na pokój przeszedł do drugiego. Również był pusty. - Kati ! - krzyknął i z hukiem zamknął drzwi. Jak zauważył zamknięte drzwi otworzyły się, gdyż zawias puścił. Katarina usłyszała, że coś się działo na korytarzu. Wstała z łóżka i nasłuchiwała. Usłyszała zaskoczony głos Nicole. Potem głos jej anioła. Serce jej zamarło. Usiadła koło ściany przy zamkniętych drzwiach. "Jest." pomyślała. Usłyszała zgrzyt metalu - walczyli. Potem nie znany jej głos, którego się przestraszyła, gdyż brzmiał zimno i obco. Otwierane drzwi. Potem kolejne i huk. Zlękła się. Usłyszała jak ją zawołał. Will ją wołał. Jej anioł jej szukał. Uderzyła pięścią w drzwi. - Will ! - krzyknęła Usłyszał ją. Jej krzyk. Dobiegał z końca korytarza. Pobiegł do ostatnich drzwi. - Kati ? - spytał nie wierząc swoim uszom. - Jestem tu kochany. Drzwi są zamknięte. Nie mogę ich otworzyć. - usłyszał ją - Odsuń się. Otworze je. - wyszeptał i przyklęknął przy drzwiach ze stelą - Znalazłeś ją ? - zapytał Alec patrząc na walkę Jonathana i Richarda przeciw Nicole - Tak. Za minutę. - mruknął i skończył runę otwarcia. Zamek poruszył się. Usłyszał trzask. Przekręcił gałkę od drzwi. Katarina siedziała na podłodze koło drzwi. Serce jej waliło jak młotem. Usłyszała jak poruszył się mechanizm zamka. Serce jej stanęło, gdy gałka się poruszyła. Podniosła wzrok i zobaczyła Willa. Był chudszy niż pamiętała. Twarz zmarniała. Poczuła ukłucie w sercu. - Kati ? - zapytał miękko i padł koło niej na kolana - Kati, czy to na prawdę ty ? Will wszedł i zobaczył skuloną koło ściany ukochaną. Poniosła na niego wystraszone oczy. Była blada. Wystraszona. Padł koło niej na kolana i zapytał. - Kati, czy to na prawdę ty ? Dziewczyna pokiwała głową. Po jej policzku spłynęły łzy. Will gwałtownie przytulił ją do siebie. Wtulił ją w siebie. Otulił ramionami. Pocałował w głowę. Poczuł na policzkach łzy. - Już kochanie. Wszystko co złe się skończyło. Jestem tu. Będę koło ciebie już na zawsze. Spokojnie. - poczuł ja dziewczyna gwałtownie zaczynał płakać wtulając się w niego - Will, ja muszę ci coś powiedzieć. - wyszeptała i odsunęła się kilka centymetrów od niego - Will ja jestem w ciąży. - wydukała w końcu Spodziewała się, że Will puści ją i powie, że to koniec. Tymczasem wstał podnosząc ją delikatnie i przytulił do swojej piersi. - Wiem. - powiedział już bardziej opanowany - Wiem i to nie zmienia, że cię kocham, chyba że ty już nie chcesz być ze mną... - mruknął gdy ona przytuliła się do niego i pocałowała w kącik ust - Kocham cię. - wyszeptała gdy łzy przecięły jej policzki - No paro zakochanych na dół, bo jak Lilith faktycznie wróci... - Ludzie szybciej. Lilith jest w budynku ! - krzyknął z dołu Magnus - Prorok. - rzucił Alec i rozłożył ręce, gdy o ścianę koło drzwi uderzyła zakrwawiona Nicole. Zostawiła na ścianie plamę krwi i zsunęła się bezwładnie na podłogę. Uniosła się. Była na czworaka bez broni. Splunęła krwią. Miała wiele ran w tym rozcięcie na czole, które zalewało jej oczy krwią. - Pożałujecie teraz, że tu przyszliście. - mruknęła i uśmiechnęła się - Nie. - rzucił chłodno Will - Wuju weź Kati. - powiedział delikatnie przekazując dziewczynę w jego ramiona - Wybacz Nicole. - mruknął i wyjął Gabriela. - Gabriel. - szepnął. Ogień zapłonął. Podszedł z ostrzem do Nicole. - I co zabijesz mnie ? Jestem Mroczną. Mnie nie da się zabić. Patrz. - podniosła dłoń. Jej rany się goiły. - A ja potomkiem Archanioła Michała. - rzucił Will i podniósł miecz. Przebił nim Nicole. Dziewczyna uśmiechnęła się po czym z rany trysnął niebiański ogień. Krzyknęła z bólu i opadła na podłogę. Will wyciągnął miecz. Ogień, niebiański ogień ją zabił. Bezwładnie leżała na ziemi. Kałuża krwi zaplamiła dywan. - Will... - szepnęła Katarina patrząc na ciało Nicole - "Nie masz, nie masz nadzieje." - mruknął Will cytując Kochanowskiego - Nie da się odwrócić tego procesu. Skróciłem jej męczarnie, prawda ? - zapytał - Tak. - odpowiedział Alec i skierował się ostrożnie do schodów idąc na końcu Will szedł z przodu. Zobaczył cała scenę. Lilith stała przy ścianie. Koło niej był demoniczny pies. Magnus stał przy schodach. Państwo Dovebay spojrzeli w górę na córkę. Wyciągnęli broń i wbili wzrok w Lilith. Jego rodzice stali na przeciw demonicy w odległości około dwóch - trzech metrów. - Nie mam pojęcia jak się tu znaleźliście, ale właśnie zrobiliście największa głupotę w życiu. - powiedziała zimno - Nicole nie żyje. - rzucił Will i szedł po kilku stopniach z obnażonym Gabrielem. - Zabiliście moja córkę. - dłoń demonicy zaczęła się trząść w niekontrolowany sposób. Zamknęła ją w pięść, ale dalej się trzęsła. - Demony na nich. - rozkazałaThe perfect Jace Clary Clace Animated GIF for your conversation. Discover and Share the best GIFs on Tenor. Tenor.com has been translated based on your browser's language setting.
"Remember when I said I'd never seen an Angel? Well, I lied."I really wanted to show how much Jace and Clary both need eachother, and how even though Jace is
In The Mortal Instruments series, Jace learns from Valentine (Clary’s father) that he was adopted when he was young, wich means he is not biologically related to Clary. Similarly, in the Shadowhunters television show, Hodge reveals to viewers that Valentine intended to lie and only lead Jace and Clary to believe they are siblings.
Lindsay MacDonald April 17, 2018, 6:00 p.m. PT. Shadowhunters has seen Jace ( Dominic Sherwood) and Clary's ( Katherine McNamara) love survive a lot. First they thought they were brother and
Jace's warm hands gripped Clary's shoulders from behind and she jumped slightly, a dot of black ink spilling onto her art pad, smearing the blank spot where drawing Jace's face should have been. "DARN IT!" She growled, snatching the kneaded blue eraser and attacking the paper to rid it of the stain. Jace chuckled from behind her.
Lea Morgenstern wrote: Jace and Clary are both born on the year 1991, but they’re ages are different. Does Clary kiss Jace? After weeks of building tension — and torturing shippers — Shadowhunters’ central couple, Jace and Clary, locked lips. But because one kiss is never enough, we’ve got an exclusive behind-the-scenes look at the
Hi, my name is Natalia and I love to make these kind of videos/edits. hope u like it xxSong: photograph- Ed Sheeran